niedziela, 30 grudnia 2012

Do ogladania i opowiadania

Najlepiej jest czytac polskie ksiazeczki. Dlugo nie udawalo nam sie znalezc takich, jak trzeba dla rocznego Gabrysia, dwulatka, trzylatka. Potrzeba bylo bardzo prostych tekstow, nieskomplikowanych, radosnych ilustracji, i trudno bylo takie wylowic na polskim rynku wydawniczym dla maluchow...w koncu znalezlismy duzo sympatycznych przedrukow ksiazeczek skandynawskich, a to o Maksie, a to o Eli, czy o Nusi... z tego braku narodzily sie tez nasze Zabawy Tutusia. Jak to sie kiedys mawialo: Potrzeba matka wynalazkow :-) A potrzeba byla wielka, bo Gabrys jest uzalezniony od slowa drukowanego.
Teraz dopiero, jak juz nasz czterolatek zaczyna lepiej rozumiec jezyk polski mozemy siegnac po bardziej skomplikowane historie o Panu Kuleczce, Fikusie, czy wiersze Brzechwy. Ale czytajac te lektury i tak regularnie sprawdzam pytaniami, czy Gabrys rozumie, co czytamy, gdyz czasem ulega chyba jedynie urokowi muzyki jezyka i ilustracji...
Przez dlugi czas stalam sie ekspertem w tlumaczeniu symultanicznym wiekszosci swietnych ksiazeczek po francusku. Czesto patrzylam z zazdroscia na cale polki francuskich wydawnictw, do wyboru, do koloru... a na polskiej poleczce pustki...to wszystko wymagalo czesto tworczego podejscia.
I tutaj z pomoca przyszly wydawnictwa obrazkowe, bez tekstu, z duza iloscia szczegolow na ilustracjach. Mozna je ogladac i opowiadac we wszystkich jezykach swiata, sa naprawde uniwersalne, a dobrzy rysownicy potrafia zainteresowac nie tylko dziecko, ale tez i doroslego, ja w kazdym razie ogladam je z zapartym tchem. I te wszytskie historie, ktore mozna wymyslec dla licznych bohaterow, mozliwosci co nie miara, swietne dla wyobrazni i slownika, doskonale dla dzieci dwujezycznych...
We Francji najpierw odkrylismy La course au gâteau Tjong Khin-Thé, nastepnie rodzine Oukilé, a w Polsce, ciocia Ela podpowiada, ze jest miasteczko Mamoko. Dla najmniejszych zas proste skladane karty z Latkiem i Lapkiem z Zabaw Tutusia.
Oto, co teraz ogladamy i opowiadamy w tym swiatecznym czasie:


Przygody rodziny Oukilé z Pomme d'Api


a dla Leosia, dla ktorego te obrazki sa jeszcze za trudne, dobrze sprawdzaja sie przygody Lapka i Latka z Zabaw Tutusia:

czwartek, 27 grudnia 2012

Co kraj, to obyczaj.

Tegoroczne Swieta Bozego Narodzenia spedzamy we Francji - dzieki zyczliwosci pewnej linii powietrznej, ktora oglosila upadlosc. W Polsce czekaly na nas pierogi, barszczyk, kapusta z grochem i karp. Tutaj mamy owoce morza: ostrygi, krewetki, wedzonego lososia, foie gras i szampana. Kiedys ten szampan przyprawial moich rodzicow o bol glowy - jak to? W Wigilie alkohol? A tak. Co kraj to obyczaj...tutaj czci sie Jezusa babelkami...Dla moich rodzicow te swiateczne przyjazdy za kazdym razem byly lekcja, ze mozna swietowac, przezywac inaczej, ze wcale pasterka nie musi byc o polnocy i ze ma taki sam eklezjalny wymiar i ze swieta sa tak samo wazne...
Dzieki otwartosci moich tesciow jest jednak we Francji swojsko, tak po polsku troche...W Wigilie rodzina meza przyjela sporo pieknych polskich zwyczajow: dzielimy sie oplatkiem, wygladamy pierwszej gwiazdki, sluchamy wspolnie koled, a nawet niektore z nich spiewamy.
Tylko sniegu nie ma, wieje cieply wiatr znad oceanu, ale tam gdzie rodzil sie Jezus, tez nie bylo sniegu. Ciekawe, czy gdyby Jozef i Maryja nagle znalezli sie tej wigilijnej nocy posrod nas, to tez przezyliby szok kulturowy?
Zmienia sie forma, a przeciez gleboka tresc pozostaje wciaz taka sama...rok po roku, od dwoch tysiecy lat. Jak nie dac sie zmylic formie?



A to, co kochamy we Francji, to tutejsze szopki, w kazdym domu...

niedziela, 23 grudnia 2012

Swiatecznie

Serdeczne zyczenia swiateczne dla tych ktorzy sa daleko i blisko....
Zyczymy Wam wielu pieknych chwil, wspanialych spotkan, a szczegolnie tego wyjatkowego Spotkania z nowonarodzonym Jezusem, milosci, radosci i pokoju... 


Ilustracje sa zainspirowane sztuka graficzna Gabrysia :-)

czwartek, 20 grudnia 2012

Z ostatniej chwili...

Przy stole takie oto oświadczenie Gabriela, który ostatnio zadaje sobie wiele pytań na temat płci:

G: Nie chcę być tatusiem (kiedyś). Chcę być dziewczynką.
Ja: Dlaczego?
G: Bo mama nie pracuje...

No to wszystko wiadomo. Kochane kobiety, i po co nam ta cała walka o równouprawnienie? Dobrze, że chociaż po polsku ładnie powiedział...

środa, 19 grudnia 2012

Dwujęzyczność- rzadki fenomen...?

W ostatnim tygodniu The Guardian opublikował artykuł na temat Manchesteru. W tym angielskim mieście w użyciu jest 153 języków, a dwie trzecie uczniów jest dwujęzycznych. Badacze dowodzą, że osoby dwu- lub wielojęzyczne stanowią ponad połowę ludzkości, a dokładnie mówiąc jej większość...
Dwujęzyczność nie jest rzadkim fenomenem, nawet my, Polacy, członkowie społeczeństwa w zasadzie jednojęzycznego, stykamy się z nią coraz częściej. Wielu z nas zna przynajmniej kilka osób mieszkających wraz z dziećmi poza granicami naszego kraju, często osoby te tam zostają, niekiedy wracają do Polski na wakacje, czasem na stałe, niekiedy my jedziemy do nich z wizytą... Dzieci dwujęzyczne zaczynają stanowić element naszego krajobrazu

A Wy, czy znacie jakieś dwujęzyczne dzieci?

Od dziś blog Dzieci dwujęzyczne jest na facebooku. Serdecznie zapraszam i dziekuję tym, którzy już go polubili, czytają i rozsyłają znajomym :-)

niedziela, 16 grudnia 2012

Melting pot

Właśnie wróciliśmy z proszonej kolacji. Gościli nas Rosjanka i Francuz włoskiego pochodzenia, zjawiliśmy się my z naszymi polsko-francuskimi dziećmi, a w chwilę po nas do drzwi zapukała amerykańska rodzina. Przy stole słychać było chyba wszytskie możliwe języki, poruszane były przedziwne tematy, menu było międzynarodowe. Dzieci biegały razem udając kotki i posługując się w miarę uniwersalnym "Miau"...Nikogo to nie dziwiło. Pewnie dlatego, że wszyscy byli tak różni, że nikt nie czuł się inny...

piątek, 14 grudnia 2012

Królestwo

W naszym królestwie żyje król, księżniczka i mały rycerz. Nosimy na głowach korony z różnokolorowych szalików i szaty z wytwornych koców. Zwracamy sie do siebie uprzejmie: "Proszę Króla", "Tak księżniczko?". Przeżywamy wspaniałe przygody: a to rycerz walczy ze smokiem i trzeba go wspomóc, a to zamek płonie i trzeba go gasić, a to król ma urodziny, a to królowa przygotowuje królewską ucztę...
W naszym królestwie mówimy po polsku.
To nasza nowa zabawa, przyjęta z entuzjazmem przez dzieci. Codziennie Gabryś pyta o to kiedy będziemy się bawić w króla i księżniczkę, a Leoś zakłada szalik na głowę.
Jest przyjemnie. W naszym królestwie...

czwartek, 13 grudnia 2012

(Re)Adaptacja?

Ostatnio spędzam sporo czasu przy komputerze. Winna jest temu polska czcionka. Przez kilka ostatnich lat tak bardzo przywykłam do francuskiej klawiatury, że teraz muszę czytać, poprawiać, wracać znów do tekstu, wpatrywać się pięć minut z klawiaturę w poszukowaniu M czy myślnika...Wszędzie zaczynam węszyć pułapki, cały czas robię błedy. Konkretnie znaczy to natomiast, że ten sam tekt piszę z polskimi znakami trzy razy dłużej. Proszę wybaczyć okrojone wersje...
Kiedy przyjechałam do Francji, dużo słyszałam o adaptacji cudzoziemców. Sama nigdy sobie nie zadałam pytania o własną. Nie czułam, aby mnie to dotyczyło: lubię ten kraj, kocham ten język, podziwiam jego zdobycze kulturalne, krajobraz...to wszystko nie wymagało ode mnie żadnego wysiłku. Z przyjemnością tutaj żyję, pracuję, przyjaźnię się... Ale nigdy nie przyszło mi na myśl negować mojej polskości. Aż tu nagle zdradziła mnie klawiatura. Teraz ja, Polka, będę musiała z powrotem przystosowywać się do mojej kultury? choćby to była tylko informatyczne jej oblicze...

środa, 12 grudnia 2012

Une Sarenne

Gabryś coraz częściej miesza dwa języki. Na początku gdy chciał coś powiedzieć po polsku, a nie znał słowa, lub wydało się mu ono za trudne do wypowiedzenia używał znanego mu już słowa francuskiego.
Dziś po raz pierwszy usłyszałam zapożyczenie dokonane z drugą stronę,polski neologizm w formie francuskiej .
Rano wsiadając do samochodu Gabryś wykrzyknął patrząc na okoliczną łąkę.
Regarde! Une saren (sarenne?)!
Po łące przebiegała mała sarenka (une biche)...

O mieszanym przetwarzaniu językowym dużo pisał François Grosjean. W znanej pozycji Idy Kurcz pt. Psychologiczne aspekty dwujęzyczności znajduje się jego dość obszerny artykuł na ten temat.
F. Grojesan porusza w tym artykule wiele interesujących aspektów, głównie metodologicznych, mnie jednak najbardziej interesuje w tym temacie odpowiedź na pytanie dlaczego dziecko miesza języki i o czym to może świadczyć. Profesor Grosjean podaje kilka ewentualnych rozwiązań tego problemu: interferencje (z jednego jezyka na drugi) przełączanie kodów (w środowisku dwujęzycznym), brak opanowania stylu komunikacyjnego, czy po prostu fakt, że dziecko będąc w trakcie nabywania drugiego języka znajduje oparcie w języku mocniejszym. To, że francuski jest dla Gabriela mocniejszym językiem wiem od dawna...ale miło zaskoczył mnie fakt, że w tej sytacji, kiedy chciał szybko coś mi przekazać oparł sie na j.polskim...nie analizując, nie przemyślując, nie próbując sobie przypomnieć, to polskie słowo byłu dla niego najbardziej dostępne...tak po prostu...

czwartek, 6 grudnia 2012

Radio

Od kilkunastu dni z naszej kuchni nowy gość - czarna skrzynka, która pozwala nam podróżować. Skrzynka gra i śpiewa w różnych językach, ale nas najbardziej interesuje język polski. Dzięki temu internetowemu radiu możemy trochę wspólnie, jak to mówi Gabryś, "poszaleć". Tańczyliśmy już wspólnie do rożnych polskich przebojów dla dorosłych, a dzisiaj odkryliśmy polskie radio dla dzieci - babyradio.pl. Testowaliśmy w wersji młodszej (Leoś) oraz w wersji starszej (Gabryś) i polecamy!

środa, 5 grudnia 2012

Wymyślanki

Dzisiaj rano wstaliśmy bardzo wcześnie. Siedzimy otuleni poduchami na kanapie i patrzymy na "bulki" na migoczącej choince. Bulki to gabrysiowe spolszczenie francuskiego les boules - bombki. Z tego spektaklu przychodzi synkowi natchnienie. "Mama, bajka o misiu uszatku!". Znamy głównego bohatera, ale jeszcze nie wiemy o czym będzie historia. Od długiego juz czasu nasza ulubioną rozrywką są wymyślanki.
Wymyślanki to stwarzanie niesamowitych historii. Zaczyna sie tak: Gabryś mówi o czym chce bajkę, a ja mu ją wymyślam i opowiadam. To on jest zawsze twórcą postaci i scenariusza, ja za nim tylko podążam i nadaje formę jego pragnieniom. Czasami zdarza się, że w trakcie opowiadania historia nabiera za wskazówkami Gabriela nieoczekiwanych kolorów.
Pomysł na takie wymyślanki przyjechał za nami z daleka, bo z Wroclawia. Tam, pracujac przez kilka lat z dziećmi, przezylam wiele niesamowitych chwil, wymyślajac z nimi scenariusze, a później odgrywąjac je z nimi przy pomocy psychodramy.
Zawsze byłam przekonana o ogromnych możliwościach terapautycznych tych zabaw. A dzis przekonuję sie, że oprócz wszystkich innych dobrodziejstw wymyślanki świetnie służą językowi

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Adwent

Dzisiaj ubraliśmy choinkę, początkiem Adwentu, zgodnie z francuskim zwyczajem. Na stole korona adwentowa przybrana wczorajszymi leśnymi zdobyczami, a na ścianie wisi kalendarz. Dzieci patrzą na to wszystko zachwyconymi oczami i nas przyjemnie łaskocze w sercu.
W tym roku zainspirowani pomyslem Eli i Maksia zrobiliśmy Językowy Kalendarz Adwentowy. Obok czekoladek i inyych bardziej chrześcijańskich elementów tkwią w nim niespodzianki językowe - zimowe i świateczne zagadki dla Gabrysia, znalezione tu i ówdzie...

Drzewko to zawsze zielone,
Na czas Gwiazdki wystrojone,
Pod nim zaś Mikołaj Święty
Pozostawił nam prezenty.
 
Kiedy mrozik szczypie,
Kiedy śnieżek pada,
Każdy ją natychmiast
Na głowę zakłada.

Pada z nieba biały proch,
Coś jak gwiazdki albo groch.
Gdy napada po kolana,
Ulepimy wnet bałwana!

może te zagadki komuś sie przydadzą, proszę się częstować z naszego kalendarza :-)

niedziela, 2 grudnia 2012

Drzewo genealogiczne

Najlepiej rozmawia się wieczorem, w łóżku, zaraz przed zaśnięciem. Można wówczas uszczknąć kilka dodatkowych minut, albo rzeczywiście wtedy jest najlepsza atmosfera na zwierzenia, pytania...
Dziś wieczorem Gabrysia wzięło na rozważania egzystencjalno-genealogiczne. Bez wątpienia stanowi to część jego teraźniejszych tożsamościowych dociekań.

- Mama, tu es née de qui? (dosł. z kogo się urodziłaś?)
- Babcia mnie urodziła
- Et toi mnie urodziłaś?
- Tak.
- Et urodziłaś Leopolda?
- Tak, jego też urodziłam...
- I urodziłaś też Tata?
- Nie, jego urodziła Mamie, jego mama. Tata jest moim mężem (trzeba bronić pozycji taty, ach ten Edyp...)
- Et Mamie urodziła Papi (dziadka)?

Piękny ten dialog, a ja w nim jeszcze widzę jak Gabryś postępuję w integrowaniu języka polskiego. Zaczął pytać po francusku, a potem stopniowo włączał do wypowiedzi formy, które usłyszał ode  mnie po polsku.
Często widzę w zabawie, że potrzebuje kilka razy powtórzyć dane słowo lub wyrażenie, zanim je opanuje.

A po tej dyskusji przyszedł czas na przebój ostatnich dni, czyli Ciemny Las. Kazano mi śpiewać i przepytywano ze słownika. A co to jest gaj? A ptaszęta? A gapa? No i co to za piosenka?