piątek, 13 marca 2015

Bliskość

Dziś rano Ela zmotywowała mnie do powrotów do pisania. Powrotów, ponieważ myślę, że bedzie ich kilka, w różnych aspektach, w różnych miejscach, mam nadzieję także na blogu. Mam nadzieję powrotów udanych...
Dziś w ramach naszego wspólnego cyklu Piątkowe Gadułeczki, chciałabym z Wami porozmawiać o bliskości.



Wiadomo, że język rodzi się w relacji, a relacja rodzi się W i Z bliskości. Nie można związać się z kimś, kto jest daleko. A nawet jesli to więzi te zostają dalekie, nadwyrężone i często pękają. Nie mam tu oczywiście na myśli dorosłych. Zapewne nie jestem jedyną osobą, która doświadcza piękności niektórych spotkań, jakie się nam tutaj w wirtaulnym świecie przydarzają. Kiedy mówię o konieczności bliskości do nawiązania relacji, myślę o dzieciach, które operują TU i TERAZ, światem realnym, konkretnym, który można dotknąć, włożyć do buzi, polizać, ścisnąć, zobaczyć jak wygląda, sprawdzić czy się dobrze trzyma, czy wytrzyma...
W takiej bliskości, obecności rodzi się mowa.

Dlaczego dziś o tym piszę?
Ponieważ ostatnio niewiele mam czasu dla każdego z moich dzieci osobno. Trudne to i muszę znajdować nowe rozwiązania i reanimować stare pomysły.
Niezależnie jednak od okoliczności, zawsze strałam się mieć czas na bliskość. Dla większych to całusy, przytulenie, łaskotki, zabawy z ciałem czy paluszkami, a dla najmłodszych - noszenie, przy sercu, przy twarzy, przy ustach...

Dlaczego piszę o noszeniu - w chuście, w nosidłach czy nosidełkach?
Dlatego, że noszenie wspiera bliskość, daje maluchowi poczucie bezpieczeństwa, buduje relację.
Dlatego, że to świetny sposób dla zapracowanego, zmęczonego rodzica, aby wspierać rozwój mowy swojego dziecka, dwujęzycznego par excellence, rodzica bliźniaków par excellence :)

Przy okazji noszenia:
- dziecko uczestniczy we wszystkich rozmowach i wypowiedziach rodzica (w naszym przypadku w dużym stopniu po polsku, gdyż tylko takiego języka używam w kontakcie ze straszakami). Oznacza to o wiele wiekszy kontakt z językiem, niż gdyby samotnie leżało na kocyku, czy siedziało w leżaczku),
-  rodzic o wiele częściej zwraca się do dziecka, komentuje co robi, tłumaczy, nazywa,
-  o wiele łatwiej i częściej nawiązywany jest pomiędzy dzieckiem i rodzicem kontakt wzrokowy, bardzo ważny element w procesie nawiązywania dialogu,
-  dziecko ma doskonałą pozycję do tego, aby obserwować ruch ust mówiącego, a nastepnie próbować go odtworzyć przez naśladowaniem
-  dziecko w naturalny sposób jest w centrum wielu sytuacji komunikacyjnych, uczy się jak wyglądają zachowania werbalne i niewerbalne uczestników dialogu
-  wiele z tych rzeczy dzieje się jakby "przy okazji", nie wymaga większego wysiłku, a rodzic mając wolne ręce może zająć się młodszym rodzeństwem, czytać, opowiadać, bawić się; w ten sposób maluch wciąż doświadcza "słownej kąpieli",
-  wszystko to odbywa się najczęściej w przyjemnej atmosferze bliskości i bezpieczeństwa, co jest bardzo ważne dla powodzenia procesu uczenia.

Postaram się wkrótce podać Wam więcej różnych pomysłów jak w prosty sposób wspierać rozwój mowy maluszka, lub maluszków.


3 komentarze:

  1. Zgadzam się całkowicie, jak jest bliskość z dzieckiem, to i chętniej mówi w języku matki, a bliskość się buduje od pierwszych momentów. Ja starszej córce (4 lata) czasami przypominam, żeby mówiła do mnie po polsku i zawsze mi odpowiada: no dobrze, będę, potem jakoś rozmowa juz leci.

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzam sie choc mojego 9 latka juz dawno nie nosze... staram sie jednak o bliskosc codzienna inaczej, wieczorem w lozku gdy czytamy powiesc; gdy wraca ze szkoly albo z meczu, przy kolacyjnym stole...

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam poświęcać czas swoim córeczka chociaż ostatnio jest go bardzo mało.Obie są strasznymi przylepami ale to wszystko przez to że ja je zawsze tak przytulałam całowałam nosiłam itp :) Dzieci bliskości będą potrzebowały zawsze czy małe czy duże :)

    OdpowiedzUsuń