wtorek, 3 grudnia 2013

Wtorkowe czytaneczki - samogłoski dla lekkoatletów



Leopold swoje zainteresowanie samogłoskami zaczął już chyba rok temu, wiadomo - robienie tego, czym zajmuje się straszy brat to najlepsza zachęta edukacyjna :)
Młodszy synek bardzo lubi książeczki Kocham Czytać J. Cieszyńskiej, ale zna je już chyba na pamięć w każdym szczególe, zwłaszcza te pierwsze, więc przyszedł czas na lekką zabawową odmianę.

Oto, co nam dzisiaj wyszło jakoś zupełnie spontanicznie. przy okazji pstryknełam kilka fotek:

Samogłoski z Moich Pierwszych Słów dziwnym trafem znalazły się na podłodze...  Zupelnie tego nie rozumiem, przecież u nas nie ma nigdy żadnych zabawek na podłodze :)



Leoś w przypływie energii lekkoatletycznej brał piłkę (w dowolnej intrepretacji sprotowej kulę, młot etc.) i zmierzał się na kolejne samogłoski. Nazywałam je ja, a później nazywał je on rzucając.
Zabawy i śmiechu było po pachy, szczególnie kiedy piłka trafiała w samogłoskę obok.




O podobnej wersji zabawy pisała kiedyś u mnie w komentarzach Kasia.
Kasia prowadzi śwetnego bloga logopedycznego Głoska, znajdziecie na nim wiele cennych informacji na temat nauki czytania i mówienia oraz terapii mowy.

Kasia wspominała o rzucaniu "glutem" do sylabek na ścianie. Wypróbowaliśmy z Gabrysiem rzucanie piłką i maskotkami (gluta niestety nie znaleźliśmy), ale jakoś go wtedy nie wciągnęło. A Leosia dzisiaj tak :) Może dlatego, że to ja podążyłam w tej zabawie za nim, a nie on za mną.
Miłego wykorzystywania ruchu w nauce czytania!

A u Eli dzisaj Krzyżówki Sylabowe

7 komentarzy:

  1. Ok! Przechodzić na sylaby z tym młotem, piłką czy czymkolwiek:-) Albo na globalne MAMA TATA i "reszta" i AUTO LALA MIŚ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przejdziemy, przejdziemy, jak tylko samogloski zostano wtloczone mlotem w glowe :)

      Usuń
  2. Wy mi tego gluta chyba nigdy nie zapomnicie :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam... Jak to nie ma u Ciebie zabawek na podłodze???
    Dwóch chłopaków masz i nie przechodzisz przez żadną część domu jak pług???

    Poważniej - co dom, to obyczaj. Pamiętam "rzucanie glutem" u Kasi, widzę, że u Ciebie też się odbywa (przy użyciu innego przedmiotu), a u mnie to niemożliwe. Wprowadziłam absolutny zakaz nierzucania czymkolwiek w domu, bo Kozak ma za duży rozmach.

    Nie znaczy to, że nie mam pomysłu, jak się bawić przy czytaniu. Ale wniosek dla mnie: jak zwykle widzę, że podobieństwa podobieństwami, a i tak trzeba dososowywać wiele zabaw do możliwości dziecka, niewykluczając ominięcia tych "niszczycielskich" ;-), w tym kozaczych rzutów czymś większym niż kostka do gry.

    Pozdrawiam gorąco.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sylabo! w jaki sposób udaje Ci się wprowadzać takie restrykcje? Czekam na przepis :)
    a poważnie - doszłam do wniosku, że jeśli rzuty i tak występują to trzeba im nadać jakiś bardziej sensowny charakter, dlaczego by nie edukacyjny :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jaki sposób zakazałam rzucania? Doszło do przykrej kraksy, która Kozaka wręcz wystraszyła.
      Rzucamy więc tylko kostką, jak napisałam wyżej, ale odbywa się to w ten sposób, że po kozaczym rzucie trzeba wstać i jej szukać... ;-)

      Usuń