Mieszkamy pod Paryzem, a na polkach z ksiazkami mamy Twardowskiego. W szafce kisiel obok foie gras. Choinke ubieramy na poczatku grudnia (po francusku) i rozbieramy ja 2 lutego (po polsku). Na wigilie jemy barszcz lub owoce morza. Mis Uszatek konkuruje na codzien z Petit Ours Brun. Wolimy zywiolowe Sto lat niz spokojniejsze Joyeux anniversaire spiewane na melodie happy birthday. Uwielbiamy rynki polskich miast i brakuje nam takich we Francji... A wydaje nam sie, ze plaze Atlantyku ciagnace sie bez konca sa nieprownywalnie bardziej dech zapierajace w piersiach niz polski Baltyk...
Jest nas czworka: Mama mowi po polsku, tata po francusku. Gabrys glownie po francusku, ale coraz wiecej po polsku, Leopold pierwsze slowa wypowiedzial po polsku, teraz zaczyna takze mowic po francusku. Komputer, jak widac tylko po francusku, ma niepelnosprawna klawiature i brakuje polskich czcionek, ale postaramy sie takze i jego wychowac w dwujezycznosci!
Cieszę się ,że zdecydowałaś się na prowadzenie bloga. Niech zdrowo rośnie i się rozwija, a Tobie przynosi dużo rodości....
OdpowiedzUsuńUmieszczam Twój blog na liście swoich , będę na bieżąco ;-)
Pozdrawiam z Wrocka!
Asiu, zapraszam Cie serdecznie! Pobadz z nami tu czasem i nie wahaj sie nam radzic w Tobie wiadomy, tworczy sposob!
UsuńPozdrawiam Cie bardzo cieplo
Ps. tez Cie zamiescilam u nas, teraz mamy blisko