Miłością do baśni zaraził Gabrysia tata, który jest baśniarzem i zna kilkadziesiąt lub też kilkaset historii na pamięć. A opowiada je tak, że słucha sie od pierwszego do ostatniego słowa z zapartym tchem. Dzieciom, osobom niepełnosprawnym, w szkołach, na scenie, i wieczorem przy łóżku zasypiającego Gabrysia....
Wiele z tych rzeczy, które tutaj napiszę wiem zatem nie tylko z własnych obserwacji, ale także od mojego męża i od B. Bettelheima. Obydwoje są dla mnie w tej kwestii autorytetem.
Baśnie są dla naszych dzieci niesamowitą skarbnicą. Wielu rzeczy. A przede wszystkim są źródłem zrozumienia świata i ogromną pomocą dla nich w radzeniu sobie z problemami. Kiedy piszę źródłem zrozumienia świata, nie mam na myśli tylko nabywania wiadomości i wiedzy. Choć niekiedy może się to zdarzyć, iż baśń kształci w sensie poznawczym (np można nauczyć sie z niej niektórych prawidłowości natury, czy też oczywiście ważnego a naszym przypadku słownictwa, wyrażeń), najczęściej charakter baśni jest nierealny: ptak mówi, warkocz służy do wspinania sie po wieży itd.
Mówiąc więc o zrozumieniu świata, myślę przede wszystkim o świecie społecznym i wewnętrznym dziecka: rozumieniu relacji z innymi, poznaniu siebie, kontaktu z własnymi emocjami i potrzebami, wniknieciu w różne swoje mroczne i trudne zakamarki. I to wszystko jest możliwe właśnie dzięki temu nierealnemu, fantastycznemu i symbolicznemu charakterowi baśni. Zważywszy na to, że hstoria taka nigdy lub prawdopodobnie nigdy się nie wydarzyła naprawdę i jest ona odległa, a już na pewno daleka od codziennej rzeczywistości dziecka, może ono łatwiej zidentyfikować się z bohaterem, z nakreśloną sytuacją. Ta odległość jest oczywiście pozorna, gdyż dzieci wybierają historie im bliskie, które najbardziej do nich przemawiają, które dotykają czułego punktu, zaczepiają je i nie chcą ich puścić dopóki coś sie nie uspokoi, nie wyciszy i maluch po dziesięciokrotnym wysłuchaniu tej samej baśni wkrótce poprosi o jakąś inną.
Nierealność poznawcza w baśniach zastąpiona jest w niesamowity sposób przez realność emocjonalną. Zarysowane w nich sytacje są aż nadto realne, jeżeli chodzi o opis uczuć, wewnętrznych konfliktów, koegzystujące dobro i zło. Dlatego baśnie pociągają, fascynują pomimo zawartego w nich okrucieństwa, a może ze względu właśnie na to okrucieństwo!
Negatywne emocje, jakie przeżywa człowiek, zazwyczaj są bardzo silne, mogą prowokować różne reakcje, często nas przekraczają, czasem ich nie rozumiemy, nie odnajdujemy się w nich...W miarę rozwoju i procesu socjalizacji, czyli uczenia się funkcjonowania, bycia wśród innch ludzi, radzimy sobie z tą syutacją wytwarzając mechanizmy obronne. Mechanizmy te mają na celu właśnie ochronę naszego głębokiego Ja przed różnymi trudnymi i zagrażającymi uczuciami, emocjami. W zasadzie każdy ma taką twierdzę obronna wybudowana po to, żeby nie zwariować, nie rozsypać się, dać sobie radę w trudnych momentach. Ważne, aby ta twierdza nie stała się za bardzo warowną, aby udostepniała innym dojście do nas, a nam kontakt z innymi i samym sobą.Ogólnie mówiąc nie jest dobrze, gdy mury sa zbyt ogormne, by przepuszczały słońce i radość z życia i nie jest dobrze, gdy murów nie ma, gdyż skarb wewnetrzny pozostaje bezbronny, narażony na ataki i kradzieże.
Małe dzieci najczęściej nie mają jeszcze całkowicie wykształconych mechanizmów obronnych, doświadczają więc emocji z cała ich pięknością i gwałtownością. Często mówimy, że to wspaniale być dzieckiem, stać sie jak dziecko...tak, to prawda, wiele nam z dziecięctwa brakuje: szczerości, zaufania, przebaczenia natychmiastowego...Ale rzadko zdajemy sobie sprawę, że bycie dzieckiem, to także bycie bezbronnym wobec ogromnych emocji - lęku, zazdrości, zawodu, smutku. Dziwimy się czasem, gdy widzimy dziecko tarzające sie po ziemi, bo czegoś mu się odmówiło, wrzeszczące, kopiące, nie rozumiemy jego reakcji...Ono po prostu przeżywa swoje trudne emocje. W niełatwy sposób, dla rodziców i otoczenia, ale dla niego samego też nie. Niełatwo tak się rozgniewać, uderzyć głową o podłogę, strasznie rozpłakać z powodu pozornej bzdury, nie wiedzieć jak wyjść z tej sytuacji z twarzą, godnie, nie być pocieszonym, widzieć, że te emocje doprowadzają rodziców do skrajności i nie mieć pojęcia co zrobić w tymi uczuciami, które przecież są, nie dają się odegnać, często powracają...
Wobec tej gwałtowności uczuć dziecka, gwałtowność i okrucieństwo baśniowe bledną i nabierają innego znaczenia.
Dla dziecka spotkanie z baśnią może być wybawieniem od takich właśnie niezrozumiałych i niewyraźonych uczuć. Pozwala mu je przeżyć, wyrazić w bezpieczny, bo nie zagrażający jego Ja sposób, i znaleźć rozwiązanie w przeżywanych problemach.
Kiedy dziecko spotyka na swojej drodze baśniowego bohatera, czy sytuację, przypominające mu to, co zna bardzo dobrze, choć najczęściej w sposób całkowicie nieświadomy, ze swojego wnętrza, wie, że nie jest już same. Ma towarzysza, z którym można przejść kawałek drogi, a później może wybierze innego, w danej chwili potrzebnego, bo przecież dziecko się zmienia, i emocje się zmieniają.
Dzięki wyrazistym sytuacjom emocjonalnym, okrutnym, jak je nazywamy, rozwiązaniom, dziecko może w sposób jasny zidentyfikować się z trudnymi aspektami codzienności, przeżyć je symbolicznie, przepracować w sposób AKCEPTOWALNY, uwolnić się i pójść dalej. To znaczenie katarktyczne utworów, znane już od czasów tragedii greckiej, wykorzystujemy także często my, dorośli, sięgając po książki, poezje, sztuki wywołujące w nas mocne emocje. Któż nie czuł się jakby oczyszczony, wymyty od środka wychodząc z kina po dobrym filmie, czy po przeczytaniu dobrej lektury?
Niezwykle istotny jest więc fakt po jaki rodzaj baśni się sięga. Nawet
klasyka bywa często w różnych wersjach okrojona, złagodzona i zbanalizowana. Ważne, aby to
były utwory oryginalne, a nie np adaptacje disneyowskie, które w gruncie
rzeczy zawierają zmienioną treść. Nie należy sie bać klasycznych
zakończeń, dziecko najczęściej potrzebuje konkretnego rozwiązania
sytacji, aby móc doświadczyć tego, że problem został definitywnie
zakończony, dobro zwyciężyło, zło zostało ukarane: oczy wydziobane złym
siostrom, wilk zabity, a nie za karę zaprowadzony do zoo...
Czasem
może się zdarzyć, że dzieci nie lubią baśni, ale można się wtedy
zapytać jakich baśni słuchały? Złagodzone, rozmyte zakończenia mogą
wbrew wszystkim pozorom zachwiać poczucie bezpieczeństwa dziecka - jak
to? To ten niedobry wilk jeszcze żyje, a co będzie jak ucieknie z tego
zoo? Takie basnie moga faktycznie przerażać i można nie chcieć ich
słuchać.
W każdym przypadku należy podążać za dzieckiem, nic na
siłę, to ono poprowadzi do baśni, których potrzebuje, a odrzuci te,
które w jakiś sposób będą dla niego zagrażające. Trzeba mu zaufać.
Osobiście bardzo lubię jeszcze jeden aspekt baśni. Mimo, iż niektórzy autorzy przeprowadzają ich analizę psychologiczną (w tym sam Bettelheim również) nie można dokładnie przewidzieć jaką dziecko baśń wybierze i dlaczego tak właściwię ta, a nie inna wywiera nań taki efekt. Oczywiście można mieć czasem wrażenie, że już się ma, już się zrozumiało, posiadło sekret i samo dziecko w gruncie rzeczy sie posiadło, ale w pewnym momencie wszystko się odmienia, już sie nie rozumie, już nie kontroluje, nie potrafi więcej wywierać wpływu, Dziecko jest wolne. Sam na sam z historią, a my obok, towarzysząc mu, przekazując słowa, ale już nie mając bezpośredniego dostepu do tego Spotkania pomiedzy dzieckiem a światem wyobrażonym, jego światem. Światem często nieuświadomionym też dla samego dziecka, ale jakże cennym, potrzebnym, koniecznym.
I jeszcze jedno, może najważniejsze dla nas: Ważne, aby czytać, opowiadać baśnie także w języku polskim. Aby był to dla dziecka język, w którym także przeżywa przygody u boku baśniowych bohaterów, doznaje emocji, widzi, że sprawiedliwości staje się zadość, zło zostaje zwyciężone i może tym wszystkim się z nami podzielić. Aby jego wewnetrzny świat wzrastał także po polsku.
Dla zainteresowanych tym tematem polecam prace B. Bettelheima. Mój mąż jeszcze nic nie napisał o swoich doświadczeniach i przemyśleniach baśniarza, ale może go kiedyś zdołam do tego namówić :-)
Bruno Bettelheim Cudowne i Pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni.
Bruno Bettelheim The Uses of Enchantment: The Meaning and Importance of Fairy Tales.
Bruno Bettelheim Psychanalyse des contes de fées
Cudowny wpis! Będąc dzieckiem uwielbiałam baśnie i nadal mam do nich ogromny sentyment. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziekuje i pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńA co w basniach kochalas, jesli mozna spytac?
Pytam, gdyz wielu rodzicow boi sie raczej reakcji odwrotnej, czyli ze basnie beda straszyc, przerazac i nic wiecej...a przeciez wcale nie musi tak byc i najczesciecj jest chyba wrecz odwrotnie.
Mam nadzieje, ze uda Ci sie napisac kilka slow o Twojej basniowej przygodzie...