środa, 3 kwietnia 2013

Zmartwychwstanie

Jeszcze czas wielkanocny, wiec pozwalam sobie z lekkim poślizgiem złożyć wszystkim życzenia: Nowego Życia, wolności i zmartwychwstania w relacjach, tych najważniejszych i najtrudniejszych.
Internet dopiero co się u nas na nowo pojawił, więc nie kradł już czasu wieczorami, mogłam sięgnąć po kilka książek gdzieś tam zapomnianych i odkopanych przypadkiem dzięki emigracji kartonowej.
Czytam ostatnio Tak sobie myślę J. Stuhra, jego dziennik zwycięstwa nad chorobą i autora oczyma widzianą kronikę wydarzeń kulturalno-politycznych w Polsce. Dobrze mi robi ten haust dobrej refleksji na temat polskiej sztuki, kina, ale nie o tym chcę pisać. Tak sobie myślę, że Stuhr nie nad rakiem najwieksze odniósł zwycięstwo, ale nad marazmem, zgorzknieniem i brakiem nadziei, jakie mógł odczuć w tak trudnych chwilach. Politycy sie kompromitują, kultura upada, kolejne chemie wyżerają mu komórki, a on  z zachwytem i niecierpliwością nastolatka czeka na narodziny swojej wnuczki. I ten zachwyt później nad maleńkim okruszkiem ludzkiej istoty, i ta radość... I to wszystko w cierpieniu...a jaki entuzjazm, jakie piękne wzruszenie...
Czytam i myślę, że takiego zachwytu mi trzeba. Codziennie. nad moimi dziećmi, nad moim życiem. Pomimo różnych okoliczności (Ci którzy mieszkają poza granicami, podejmują trud wychowania dwujęzycznego, wiedzą - nie zawsze łatwych okoliczności) zachwycić się mi trzeba codziennością, być tu i teraz, obecną, wdychać do oporu dzisiejsze powietrze, uśmiechy, łapki klęjące, słowa niezdarne, psoty nieprzewidziane.  Jutro będzie już inne. I dzieci moje będą inne i ja...przekroczyć muszę konwenanse, bariery w sobie i własne limity, żeby naprawdę z nimi być, obecną, tu i teraz, a nie w mojej głowie gdzieś zagubiona, w przeszłości zapóźniona, w przyszłości już za wcześnie. Być sobą z nimi muszę i sobą pewnie też się zachwycić, żeby móc nimi się fascynować, radować, cieszyć. I nie chodzi tu tylko myślę o tak często zbanalizowane pozytywne myślenie, o  jakiś na sobie wykonany trening poznawczy. To nie dzieje się jedynie w umyśle, ale w sercu, w jestestwie całym. Decyzją woli podjęte i okruszkiem łaski przyprószone.
Takiego zwycięstwa Życia nad śmiercią sobie i Wam życzę.

6 komentarzy:

  1. Dobrze Cię ,,zobaczyć".
    Ta reflekcja, zamyślenie, zachwyt- piękne! Dziękuję!
    Niech Zmartwychwstanie da Wam siłę i zwycięstwo ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu, miło Cię przeczytać... Dla Ciebie tez sily i zwyciestwa plynacych ze Zmartwychwstania!

      Usuń
  2. UFF! Ale pięknie, że jesteś!I dziękuję za post...Biegnę się zachwycać!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Welcome back, Faustyno! Dziękuję Ci za ten post, też potrafię czasem być taka zaplątana i nieobecna. Niech żyje teraźniejszość!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzieki Aneto za powitanie, zycze Ci zycia tu i teraz :-)

    OdpowiedzUsuń