środa, 10 kwietnia 2013

OPOL, ML@H..., refleksji ciąg dalszy

Poruszyłam niedawno temat strategii OPOL i ML@H i rozpętała się dyskusja, na moim blogu, ale także u Eli i Anety i Sylaby. Cieszę się z tego bardzo, gdyż tego rodzaju wymiany poglądów, wiedzy i doświadczeń mogą być pomocne dla nas wszystkich!
Chciałabym ponownie zabrać głos w dyskusji i napisać o kilku rzeczach, które wydają mi się w tej kwestii istotne. Dziękuję bardzo Dorocie, Sylabie, Eli, Anecie, Basi i Ani których uwagi do ostatniego posta były bardzo cenne.

Zanim przejdę do meritum sprawy, chciałabym się podzielić z Wami kilkoma przemyśleniami na temat metod i strategii w ogóle.

Koncepcje i schematy są ważne, gdyż wyznaczają kierunek drogi jaki chcemy obrać, wartości, z jakimi się identyfikujemy, czasem są światłem, kiedy czujemy się zagubieni i nie wiemy w jakim kierunku podążyć.
Niezwykle istotne jest w wielu życiowych przypadkach obranie jakiejś metody, "niestanie" na rozdrożu, zapewnienie w ten sposób dziecku (i sobie?) poczucia bezpieczeństwa, przewidywalności.

Ale uwaga! Często można rozumieć metody i strategie jako wymagające rygorystycznego stosowania. Istnieje w takim przypadku ryzyko usztywnienia postępowania, codzienności, kontaktów...
Metody, strategie są to najczęściej koncepty teoretyczne. Duża część z nich (niestety nie wszystkie!) powstała w wyniku obserwacji życia człowieka (wielu ludzi) i została zapisana jako uogólnienie tych obserwacji. Znaczy to miedzy innymi, że nie można ich dopasować w stu procentach do stu procentów ludzi.

Zawsze uważałam, że osoby są ważniejsze niż przedmioty, koncepcje, ideologie, czy strategie właśnie. Ideologia zmienia się rzadko, strategia ewoluuje wolno. Osoba zmienia się ciągle (przynajmniej niektóre jej aspekty), zmieniają się także jej potrzeby, pragnienia, marzenia. Bardzo ważne, abyśmy to jako rodzice wzięli pod uwagę. Nie  można zamknąć osoby w metodzie. To ta metoda ma słuzyć osobie, czy jak często w przypadku dwujęzyczności - rodzinie. Trzeba więc czasem zebrać się na odwagę i zadać sobie pytania Czego potrzebuje dziś moja rodzina? Jakie ma pragnienia moje dziecko? Czego ja pragnę? I w tej perspektywie zweryfikowac postawę, a może i używaną metodę.
Aby wysłuchać siebie, własne dziecko, małżonka, bardziej niż autora książki. By nie wybrać strategii kosztem relacji.

No to teraz z czystym sercem mogę napisać o metodach :-)

Dla przypomnienia;
OPOL (One Person One Language) to strategia, zwana też STRATEGIĄ OSOBY w której każdy z rodziców posługuje się w kontakcie z dzieckiem swoim językiem. Np. mama mówi po polsku, tata po francusku, jak jest w naszym przypadku, czy tata mówi po polsku, mama po angielsku, etc.
ML@H (Minority Language at Home) Według tej metody język mniejszościowy jest językiem domowym czy raczej językiem kręgu rodzinnego. Metoda ta proponuje dość dużo elastyczności można zastosować przy niej równolegle STRATEGIĘ MIEJSCA; np mówimy po polsku razem tylko w domu,  a na zewnątrz po francusku, lub STRATEGIĘ CZASU - mówimy po polsku podczas wakacji i w weekendy

W dalszym tekście dla przejrzystości będę używała tylko skrótów.

Obie strategie OPOL i ML@H wspierają wychowanie dwujęzyczne i wymagają często zaangażowania ze strony obu rodziców. Zaangażowanie to opiera się na decyzji podjęcia wysiłku, aby umożliwić dziecku nabycie dwóch lub więcej języków. 
Oczywiście w stosowaniu obu strategii dobra wola zamieszanych w proces osób jest podstawą wszystkiego, podobnie jak zresztą w całym zjawisku dwujęzyczności. Trudno zmusić do komunikacji osobę, która nie ma na to ochoty. Można natomiast ją do tego zachęcić, zmotywować, rozbudzić pragnienie, obudzić wolę.

W przypadku OPOL wysiłek ten będzie polegał na uwadze, aby konsekwentnie mówić do dziecka tylko w swoim (lub wybranym) języku, aby starannie oddzielać języki, często będzie to też wysiłek emocjonalny polegający na akceptacji faktu, że nie rozumie się tego, co druga strona dziecku komunikuje.
Ważne jest jednak, aby pomimo przeżywanych trudów rodzice komunikowali dziecku także radość z przekazywania języka, satysfakcję z jego znajomości, wspaniałość dobrej komunikacji... Aby ten proces był nacechowany pozytywnie!

Metoda ML@H natomiast wiąże się z podjęciem trudu nauczenia języka mniejszościowego przez rodzica kraju zamieszkania, a więc dla uczącego się rodzica: wysiłkiem intelektualnym, fizycznym (podróże do Polski, kursy, lekcje, etc), emocjonalnym, gdy trzeba przekroczyć własne bariery, stanąć na słabszej pozycji...
W przypadku ML@H, rodzic języka dominujacego musi wykonać ten krok w kierunku języka mniejszościowego i nie zawsze jest to łatwe, czesto mimo dobrej woli! A więc w grę wchodzą jeszcze czas, obecność w domu, zdolności lingwistyczne, pobyty w Polsce, różnice strukturalne i fonetyczne pomiędzy oboma językami, itd.
Rodzic uczący, przekazujący własny język musi natomiast podjąć trud cierpliwości, wytrwałości, motywacji innych, i też niejako przyjęcia i akceptacji komunikacyjnej niedoskonałości małżonka.

Nie jest możliwe całkowite rowdzielenie dwóch metod i stosowanie jednej nie wyklucza używania drugiej. Przykładowo domownicy mogą rozmawiać po polsku w domu (ML@H), a już na zewnatrz mama wzraca się do dziecka po polsku, a tata po angielsku (OPOL). Albo rodzice zwracają się do dzieci każde w swoim języku, a język mniejszościowy czynią językiem pary małżeńskiej, tak jak pisała o tym Aneta.

Ważne jest, aby podkreslić iż stosowanie języka mniejszościowego w domu nie eliminuje metody OPOL, tylko najczęściej ją nieznacznie redukuje. Pozwala to na zachowanie korzyści wynikających z OPOL (przekazanie prawidłowej wymowy, systemu gramatycznego, identyfikowanie języka z jednym rodzicem, itd) oraz benefisów płynących z ML@H, głównie chodzi to u wzmocnienie języka mniejszościowego i wsparcie rodzica, który go przekazuje. Wsprcie to ma ogromne znaczenie, gdyz może zapobiec zaniknięciu języka słabszego i burn-out (wypaleniu przecież prawie zawodowemu!!) rodzica .

Jedno jest pewne, nie istnieje jedyna idealna metoda  dla wszystkich rodzin. Każda rodzina powinna wybrać tę, która najbardziej jej odpowiada ze względu na potrzeby i możliwości wszystkich członków, a najczęściej jest to konfiguracja różnych metod i strategii.

Dla tych, którzy zainteresowani są wprowadzeniem strategii ML@H, kilka refleksji na ten temat:

Na pewno włączenie strategii ML@H musi być poprzedzone kilkoma spełnionymi warunkami, a więc
- dobra wola rodzica języka dominujacego
- zadowalający poziom języka mniejszościowego u tego rodzica - piszę zadowalający, a nie bardzo dobry, gdyż mam przekonanie, że przy takim poziomie można zaczynać komunikować się w miarę skutecznie, a poziom w trakcie ćwiczenia będzie prawdopodobnie stale wzrastał. Można się też pokusić o stwierdzenie, że poziom języka polskiego u rodzica obcego pochodzenia na początku może być także podstawowy, rodzic może w ten sposób uczyć się z rodziną.
- w takim przypadku wspólna komunikacja początkowo może dotyczyć prostych sfer życia codziennego, a stopniowo poziom jej trudności może wzrastać. Pozostałe, ważne tematy mogą być omawiane czasowo w języku najlepiej opanowanym przez członków rodziny, przy czym każdy z rodziców może się zwracać do dziecka w swoim języku.
- w przypadku niedoskonalej znajomosci jezyka mniejszosciowego przez rodzica kraju zamieszkania, jako cel obierana jest raczej motywacja dziecka, waloryzowanie  drugiego języka, faworyzowanie kodu a nie nauka gramatyki, czy wymowy
- w takim przypadku interesującym podejsciem może byc komunikacja w jezyku mniejszosciowym pomiedzy rodzicami, przy czym kazdy rodzic pozostaje przy swoim jezyku (OPOL) mowiac do dzieci
- ważne jest dobre, pozytywne nastawienie wszystkich, traktowanie tej metody jako zabawy, rozrywki, "funu", dla dzieci, a może i "szpanu" dla nastolatków: Super! W niedzielę mówimy po niemiecku! jak o tym pisała u Anety Olga
-  ML@H (z ang. język mniejszościowy w domu) nie oznacza tylko używania języka mniejszościowego w zamknięciu i izolacji, w przysłowiowych czterech ścianach, nazwa ta dotyczy moim zdaniem skrotu myslowego, przywoluje bowiem raczej krag rodzinny. Oznacza to, ze w tej sytuacji, kategoria "dom" bardzo sie rozszerza i mozna poslugiwac sie jezykiem mniejszosciowym Z RODZINĄ takze w restauracji, na spacerze; czy basenie.
- bardzo istotny jest szacunek dla uczuć i pragnień innych członków rodziny, razem ustalamy kiedy, co i jak według chęci i potrzeb wszystkich , o tym podmiotowym aspekcie ML@H pisze Ela
- tutaj chciałabym podkreslić fakt, iż jest to bardzo ważna strategia, kiedy sytuacja wymaga elastyczności.
- jeżli tylko członkowie rodziy tego sobie życzą i mają takie możliwości warto kontynuowac metode ML@H mimo niedoskonalosci, zawsze to jakis przyczynek w waznej sprawie dwujezycznosci naszych dzieci!



12 komentarzy:

  1. Bardzo trafne podsumowanie tematu metod wychowania dwujęzycznego :-) Szczególnie ważne wydaje mi się, że podkreślasz to, żeby metod nie rygoryzować i podchodzić do nich elastycznie. Wychowanie w dwóch lub wielu językach powinno ewoluować wraz ze zmianami w życiu rodziny. Raz obrana metoda nie musi obowiązywać nas do końca życia. Tak jak OPOL w czystej postaci był na początku dla nas rozwiązaniem idealnym, to w miarę dorastania dzieci przestał on nam wystarczać. Nie bójmy się wtedy szukać nowych rozwiązań i sposobów na dwujęzyczność. Podobnie w momencie, gdy dotychczas pozostająca w domu matka wraca do pracy, trzeba ocenić na nowo sytuację językową w domu i odpowiednio dostosować do niej naszą strategię. Również zdarza się, że sytuacja życiowa wymaga dołączenia do rodzinnego repertuaru trzeciego języka, itp.
    Dodam jeszcze prośbę o wsparcie dla partnerów - przedstawicieli języka większościowego, którzy godzą się na przejście w domu na ML@H. Na pewno nie jest to dla nich łatwe, szczególnie, gdy jeszcze słabo znają język polski. Doceńmy ich!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Aneto. Myślę, że należy docenić wysiłek nietylko tych przedstawicieli języka większościowego, którzy decydują się dla dobra sprawy mówić w języku mniejszościowym z rodziną(chociaż takich zwłaszcza!) ale wszystkich, którzy wspierają dwujęzyczność, motywują, podnosza na duchu, chwalą, akceptuja fakt, że nie rozumieją połowy konwersacji w domu, wożą żony do Polski na wakacje :-)etc
      Wspieramy i doceniajmy, bo nie jest to takie oczywiste jakby sie wydawało!

      Usuń
  2. "...nie istnieje jedyna idealna metoda dla wszystkich rodzin. Każda rodzina powinna wybrać tę, która najbardziej jej odpowiada ze względu na potrzeby i możliwości wszystkich członków, a najczęściej jest to konfiguracja różnych metod i strategii." To "idę" po moje obie ręce, bo będę się nimi właśnie podpisywać pod tym postem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Sylabo! to teraz mam za sobą i prawicę i lewicę :-)

      Usuń
    2. Proszę bardzo. Mogłabym dorzucić i obie kończyny dolne, ale nimi pisać nie umiem ;-)

      Usuń
  3. No to chyba mamy już ładne podsumowanie:-) naszych dyskusji.
    I żeby rozładować atmosferę: Moje Panie: to na jaki się teraz temat rzucamy;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A atmosfera była napieta :-)?
      Co do tematu, dla mnie chyba czas rzucić się na czas. A dla Was?

      Usuń
    2. U mnie napięty był dzień, w którym nie mogłam znaleźć spinacza... ;-) I owszem, bardzo poproszę o czas, bo mi go braknie coraz bardziej.

      Usuń
  4. Uważam dokładnie tak jak Ty ,że nie należy podchodzic z dokładnością i precyzją Ssmana do jakiejkolwiek formy nauki. W przypadku obu metod, które jak sama napisałaś często się wzajemnie wiążą chyba najważniejsza jest kwestia samego początku.Bowiem to z kima i ile czasu małe dziecko przebywa najwięcej ma chyba znaczenie. Ja siedzę z Eleną całymi dniami sama w domu i językiem którego używamy jest polski. W otoczeniu zaś włoskim, przy tacie, ciotkach operujemy włoskim. W sklepie i w rodzinie mamy dwie ciocie z Polski i one różnie mówią do małej- ja osobiście staram się zagadywać i poniekąd wymuszać rozmowy w języku polskim(jeśli nie ma w pobliżu nikogo z włochów)by poniekąd uświadomić małej ,że to nie jest język wymyślony tylko dla nas, jakiś magiczny.Wiem ,że jest jeszcze mała , ale im wcześniej tym lepiej uważam. Z językiem włoskim będzie i tak miała więcej do czynienia tak więc do zabawy z językiem polskim wciągam kogo się da. Tak więc my rozmawiamy głównie po polsku w domu oraz na spacerach.Na spacerach staram się mieszać trochę języki w kwestii nazywania rzeczy-mówię po polsku po czym przedstawiam włoska nazwę. W domu oglądamy też bajki - na przemian włoskie i polskie. Mamy sporo tych samych bajek więc raz ogląda je po polsku raz po włosku.Mam nadzieję,że nie narobię takim zachowanie dziecku zamieszania. Myślę też, że mimo sprawdzonych metod ważna jest też bardzo intuicja rodzica- obserwując dziecko łatwo wyczuć kiedy ma ochotę na jaki język. Zauważyłam ,że na typ etapie niecałe 2 latka- Elena między językami wybiera sobie te które łatwiej brzmią i łatwiej jej wypowiedzieć. Znalazła sobie własną metodę porozumiewania się - wypowiada tylko pierwsze sylaby wyrazów (głównie włoskich hmmm:( ) Mam nadzieję,że jednak polubi te zabawy językowe:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Basiu, podkreslasz bardzo istotne sprawy: Bardzo wazny jest czas, jaki spedzamy z dzieckiem i bardzo wazne jest nasze sie do niego dostosowanie. A wiec takze pewna elastycznosc. Pisze - pewna, gdyz nalezy jednak zachowac minimum konsekwencji, zeby wszyscy czlonkowie rodziny mogli sie jakos w tym wszystkim polapac. A wiec mozna odejsc troche od metody OPOL, ale na korzysc wspierania jezyka mniejszosciowego, w Waszym przypadku jezyka polskiego (czyli, ze to np Twoj maz zaczyna z Wami mowic w domu po polsku). Tak jak piszesz, Elenka na pewno bedzie codziennie "bombardowana" jezykiem wloskim i bardzo dobrze, ze sie starasz stworzyc jak najwiecej sytuacji polskojezycznych. Jezeli chcesz jeszcze bardziej wspierac jezyk polski, mozesz do niej mowic tylko po polsku, a w sytuacjach spolecznych tylko tlumaczyc na wloski osobom zainteresowanym, ponadto kiedy Elenka jest z Toba mozecie ogladac tylko polskie bajki, a jeszcze lepsze niz telewizor sa ksiazeczki. W ten sposob sa wieksze szanse, ze zacznie tez nazywac otoczenie po polsku (na co mam wrazenie liczysz), o wloski w tak wloskojezycznym otoczeniu naprawde nie trezba sie niepokoic. I jeszcze jedno - wszystkie ciocie polskojezyczne sa bardzo cenne, mozesz je otwarcie poprosic, zeby zwracaly sie do coreczki po polsku. A zabawy jezykowe? Nie ma nic lepszego niz zabawa, zeby przekazac jezyk. Polecam Wam ZABAWY TUTUSIA - zabawy jezykowe dla dzieci dwujezycznych, ktorych jestesmy z Ela Lawczys autorkami http://www.od-zabawy.pl/pomoce-edukacyjne/91-zabawy-tutusia-zestaw-edukacyjny-dla-najmlodszych.html
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    dopiero dziś natknęłam się na Wasze blogi o dwujęzyczności i muszę przyznać, że są super ciekawe. Moja przygoda w dwujęzycznością trwa już prawie 3 i pół roku, czyli dokładnie tyle ile ma mój synek. Przyjęliśmy na początku zasadę OPOL, przy czym tak jak napisałaś Faustyno:

    "Koncepcje i schematy są ważne, gdyż wyznaczają kierunek drogi jaki chcemy obrać, wartości, z jakimi się identyfikujemy, czasem są światłem, kiedy czujemy się zagubieni i nie wiemy w jakim kierunku podążyć.
    Niezwykle istotne jest w wielu życiowych przypadkach obranie jakiejś metody, "niestanie" na rozdrożu, zapewnienie w ten sposób dziecku (i sobie?) poczucia bezpieczeństwa, przewidywalności."

    I u nas też trochę się te metody w miarę upływu czasu pozmieniały..
    Najpierw troszkę o nas: mieszkamy w Polsce, ja jestem Polką, a mój mąż Hiszpanem (Katalończykiem). Do synka od urodzenia mówimy po polsku (ja) i po hiszpańsku (mąż). Między sobą różnie. Mój mąż uczy się ciągle polskiego i obecnie jest prawie na poziomie B2.
    Jak synek miał 1,10 wyjechaliśmy na 5 miesięcy do Hiszpanii. Do tego czasu zawsze i we wszystkich okazjach stosowaliśmy OPOL. Jednak będąc w Hiszpanii podjęłam decyzję, że zacznę dodatkowo czytać (tylko czytać tekst! wszelkie komentarze są po polsku) synkowi po hiszpańsku wykorzystując bogactwo książek w tamtejszych bibliotekach. Wracając do Polski przywieźliśmy ze sobą również mnóstwo książek po hiszpańsku i katalońsku. Nadal dużo czytam synkowi po hiszpańsku. Dodatkowo mąż czyta również książki po katalońsku, przy czym w takim przypadku również rozmawia o tej książce też po katalońsku.
    Nigdy nie powiedziałam synkowi, że ma do mnie mówić w języku polskim.
    Wynikiem tego eksperymentu jest to, że u synka nadal dominuje język hiszpański, mimo że od roku jesteśmy w Polsce i też od roku uczęszcza do przedszkola. W domu miesza te języki i często mówi do mnie po hiszpańsku, ale..

    No właśnie to "ale" jest naistotniejsze!! Z tego co mi mówią panie pracujące w przedszkolu, synek mówi tam wyłącznie po polsku!! Ponadto jak była jego babcia hiszpańska u nas z wizytą kilka miesięcy temu to nie usłyszałam, aby skierował jakiekolwiek słowo po polsku do niej.

    Podsumowując, zostawiliśmy synkowi decyzję w jaki sposób chce się z nami i innymi ludźmi porozumiewać. Na razie wydaje nam się, że słusznie, a jak będzie w przyszłości to się okaże..

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam serdecznie i dziękuje za miłe słowa o blogu. Zapraszam ponownie :-)

    Dziekuję Ci bardzo za podzielenie się z nami historią Waszej rodziny i to w taki obszerny sposób.
    Tym bardziej jest to ważne, że jesteście jakby sie mogło wydawać, w mniej typowej sytuacji niż większość z nas poza granicami - Wy jesteście rodziną dwujęzyczną w Polsce! Mam wrażenie, że coraz więcej takich rodzin i dlatego bardzo ważne, żeby o tym pisać i mowic. Bo przeciez problematyka jest w zasadzie bardzo podobna. Niezwykle sie wiec ciesze, ze napisalas.

    Tak, jak mowisz, najwazniejsze jest wsluchanie sie w potrzeby dziecka i sytuacji oraz elastyczne sie do nich dopasowywanie. Obraliście, jak piszesz, metodę MLaH, którą Francois Grosjean poleca w podobnych przypadkach, Synek świetnie nauczy sie prawdopodobnie polskiego w przedszkolu, szkole i wśród rówieśników, bardzo możliwe, że to właśnie ten język będzie kiedyś dominował. Więc dobrze wspierać hiszpański w domu, rozmawiać w małżeństwie po hiszpańsku, dbac o kontakty chlopca z rodzina meza, innymi dziecmi mowiacymi po hiszpansku etc. Z tego, co piszesz, to na razie Synek swietnie sobie daje rade.
    A takie małe pytanie z ciekawości: Ty mu czytasz tylko po hiszpańsku, czy też mówisz do niego w tym języku?

    Pozdrawiam serdecznie i zycze Rodzicom i Synkowi dalszych radosci w tej przygodzie z dwujezycznoscia

    OdpowiedzUsuń