czwartek, 14 listopada 2013

Dzieci z Bullerbyn - Polecam z półeczki!

Na temat Dzieci z Bullerbyn chciałam napisać za kilka dni, ale dziś natknełam się przypadkowo na informacje, że 14 listopada obchodzimy rocznicę urodzin Astrid Lindgren. Stąd post przedwczesny. Pamiątkowy, dziekczynny? Za wzruszenia?



Dlaczego Dzieci z Bullerbyn?
Nie mam chyba lepszych wspomnień lektury z wczesnego dzieciństwa niż ta. Dzieci w Bullerbyn są po prostu dziećmi, przeżywają niesamowite przygody w wolności i beztrosce, ale nie w oderwaniu od realności, jest też tam i miejsce na łzy, i rywalizację, i śmierć. I na humor też jest! Nieustannie! Jak w życiu.
Pełno tam naturalności i radości życia - aż dech zapiera. To, co chciałabym przekazać moim synkom, a czego tak często brakuje w dzisiejszym świecie, w dzisiejszym wychowaniu. Pełno sie jakoś wokół nas zrobiło strachu, pragnienia kontroli, presji, perfekcjonizmu. Dziecko ma osiagać rezultaty, ma być sznurkiem do nas przywiązane, ma nie rozrabiać, nie szukać własnych dróg, jeśli bawić się, to tylko zabawami edukacyjnymi...
Bullerbyn to też świat, gdzie inność istnieje - starość, choroba, niepełnosprawność, i ta inność jest akceptowana. To piękne przesłanie dla naszych w jakiś sposób innych, dwujęzycznych dzieci. To też lekcja innej, nieznanej nam do końca skandynawskiej kultury. To lekcja innego życia.

Czasem myślę, że trzeba by nas wszystkich wysłać do sanatorium w Bullerbyn :)
Osobiście od pewnego czasu przeprowadzamy sobie wieczorną terapię przy lekturze Dzieci. W łóżeczku zaśmiewamy się wspólnie i wzruszamy, i boimy, i świetujemy....a w ciągu dnia chodzimy i wyśpiewujemy po ulicy kawałek kiełbasy dobrze obsuszonej, kawałek kiełbasy dobrze obsuszonej!

To pierwsza "prawdziwa" książka (z długim tekstem, prawie bez ilustracji), którą czytam Gabrysiowi i zostało nam już tylko kilka stron! Stąd post miał być dopiero za kilka dni.
Nie przez przypadek właśnie ta książka :) Nie przez przypadek dzisiaj.
Polecam!

19 komentarzy:

  1. Ech! To pierwsza książka - którą przeczytała mi moja siostra i chyba się na niej nauczyłam czyatć, bo już pamiętam, jak czytałam sama. Na niej i dla niej się nauczyłam - tak się mi podobało w świecie Dzieci z Bullerbyn

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się nie mogłam doczekać, kiedy Jagodzie przeczytam "Dzieci z Bullerbyn" - zresztą u siebie na blogu o tej lekturze nieraz pisałam. Kiedy w końcu zaczęłyśmy czytać - tzn. ja, bo ona jeszcze nie potrafiła, czułam dreszcze ekscytacji. Co skończyłyśmy, zaczynałyśmy od nowa. To dla mnie też najważniejsza lektura z dzieciństwa - miała ogromny wpływ na mnie, na zabawy, na miłość do literatury. A żeby było śmieszniej... Jagnę od wczoraj przyłapuje, jak siedzi z latarką pod kołdrą, a w rękach ma... no właśnie, co? Ano " Dzieci z Bullerbyn" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jagna pod kołdrą z latarką! Spełnienie marzeń!

      Usuń
    2. Jagna mi przypomniala, jak sama czytalam pod koldra...tylko ze swieczka! Matko, nie wiem czy moi rodzice wypisywali o tym z radoscia po blogach ...:)

      Usuń
    3. Moja mama pewnie też, by o tym szczęśliwa nie pisała, ale wiesz... dla mnie to spojrzenie na siebie WTEDY. No i pamiętaj jedno: Nieperfekcyjną matką jestem ;)

      Usuń
  3. "Dzieci z Bullerbyn" to moja ukochana książka z dzieciństwa! Pierwsza jaką samodzielnie wypożyczyłam z biblioteki szkolnej w pierwszym tygodniu szkoły. Przyniosłam do domu, dumna i szczęśliwa a moja mama: "dziecko to za trudne dla ciebie. Ty tego nie przeczytasz". Do dziś pamiętam jak mi było przykro, ale książkę przeczytałam (we wrześniu w pierwszej klasie - takie miałam parcie na czytanie, że wbrew wszystkim nauczyłam się sama czytać w zerówce) i od tamtej pory wracałam do niej nie raz! Muszę przeczytać moim chłopcom!
    P.S. a gdy byłam w liceum chyba i był w TVN teleturniej Milionerzy, padło raz pytanie za 500.000: "na co dzieci z Bullerbyn nawlekały poziomki?" JA wiedziałam, ale facet w programie nie... do dziś nie mogę uwierzyć: jak to możliwe?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na slomki, na slomki, zdzbla trawy! 500.000 mowisz? :)
      A slowa innych o nas...czasem skrzydla podcinaja, a czasem ich dodaja... Zycze Ci wielu tych drugich!

      Usuń
  4. Uwielbiam dzieci z Bullerbyn! To była jedna z pierwszych książek, którą samodzielnie przeczytałam, mam do niej ogromny sentyment! Zresztą jak do całej twórczości Astrid Lindgren

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak tworczosc jest o wiele bardziej szersza! My zaczynamy od Bullerbyn :)

      Usuń
  5. kojarze z szkoły, ale nie pamiętam o czym była... wstyd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ilonko, lektura swietna, moze sie spodoba Twojemu synkowi...?

      Usuń
  6. Zupełnie inne rzeczy urzekały mnie w tej książce w dzieciństwie, inne teraz, gdy patrzę na te dzieci z perspektywy dorosłego. Jak czytałam dzieciom, zachwycili mnie zjeżdżający na sankach tatusiowie a dla moich dzieci hitem była opieka nad małą Kerstin :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, inne zgadza sie! ale czasem i te same, kielbasa sie zasmiewalam tak samo wczesniej, jak dzisiaj :)

      Usuń
  7. Jedna z moich ulubionych lektur! Chciałam ja kupić w wersji francuskiej siostrzeniec męża, ale niestety nie znalazłam tej pozycji. Do moich hitów wraz z "dziećmi z bulerbyn" należą, "Bracia Lwie serce", pamietam do dziś jak plakalam czytając ta książkę, i nasza rodowity "Karolcia" i jej zaczarowany koralik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolcia the best :) A wiesz, ze mi nawet do glowy nie przyszlo, ze mozna bylo popelnic takie przestepstwo i nie przetlumaczyc Astrid Lindgren na francuski!

      Usuń
  8. Anna Przewlocka Alves17 listopada 2013 13:35

    oj dla mnie to tez sa wspomnienia...
    a pozniej przychodzi czas na Montgomery , na Anie i na Emilke....
    Fajnie powspominac !
    Super jak dzieciom mozna przekazac milosc do czytania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, i do Musierowicz i do Nienackiego i do Ozogowskiej...jaka ja mam chec, zeby te milosc przekazac...oj ogromna mam :)

      Usuń