Od kilku dni zaduszkowe refleksje... pozwolę sobie dziś poruszyć temat trudny, niepopularny, wywołujacy lęk, chciałoby się odeń tak często uciec, są momenty, że się nie da...może na szczęście?
Nie jestem absolutnie zwolenniczką fascynacji śmiercią, czarnymi tematami, zamiłowania do gotyckich klimatów. Chciałabym, aby na śmierć spojrzeć z perspektywy życia, gdyż z takiej perspektywy patrzą na nią nasze dzieci.
Śmierć różne ma oblicza, dla jednych jest końcem, dla innych początkiem. Dla jednych beznadzieją dla drugich zmartwychwstaniem.
Śmierć rządzi się kilkoma prawami - nie można jej oddzielić od życia, nie można życia oddzielić od śmierci i tylko od nas zależy co ze śmiercią uczynimy w naszym życiu.
Na zdjęciu powyżej widzicie ciemność czy światło?
Nie można zobaczyć życia bez śmierci, nie można śmierci widzieć bez życia...To jest jak kontur, które je wyostrza, to jest odczynnik, które je wywołuje, to jest jak esencja, która nadaje sens.
Śmierć stanowi część życia. Separacja, rozłąka. To są nasze małe
śmierci powszednie. Kiedy trzeba z czegoś zrezygnować, by wybrać coś
innego, kiedy trzeba odjechać, kiedy trzeba w cień się usunąć, pozwolić
komuś odejść. Umiera jakby część nas. Ale umiera często do nowego życia.
Jeżeli damy sobie do tego prawo, jeżeli odważnie staniemy z trudnością w
twarz. Śmierć nie ma ostatniego słowa.
Świadomość jej istnienia łączy nas z głeboką naturą
człowieka, z wewnętrzną prawdą, z pragnieniem życia właśnie. Slynne Memento mori - Pamiętaj o śmierci, nieodłącznie istnieje z Pamiętaj o życiu. Uczą
nas tego ci, którzy niedługo odejdą, którzy są już bliżej tej drugiej
strony, pacjenci opieki paliatywnej. Nikt nie żyje bardziej intensywnie,
wewnętrznie, relacyjnie niż właśnie ci ludzie. Chwytają jeszcze
ostatnie sekundy życia, aby umieścić w nich, to co wartościowe, to co
ważne, spotkanie, pojednanie, niewypowiedziane wcześniej Kocham Cie.
Tak żyją ci, którzy będą umierać. Mało jest cenniejszych spotkań niż
właśnie z takimi osobami, pisze o tym wiele Marie de Hennezel, miałam
niezwykłe szczęście doświadczać tego wielokrotnie w mojej pracy.
Umieramy
tak, jak przeżyliśmy życie - w spokoju, w wewnętrznym rozdarciu...
mówią czesto ci, którzy są blisko umierających. Ja chciałabym powiedzieć
dziś; żyjemy tak, jak myslimy o śmierci. Czy nasze życie jest ucieczką?
Czy żyjemy w zgodzie z naszymi wewnetrznymi wartościami? Czy umiemy
poprosić o przebaczenie i wybaczyć? Czy odważamy się kochać i mówić o
naszej miłości?
Dlaczego o tym piszę?
Otóż nasz stosunek do życia, śmierci decyduje o tym, co przekażemy w tej kwestii naszym dzieciom.
Strach? Lęk? Niepewność? Sekret? Spokój?
Różne bywają dziecięc poszukiwania:
Mamo, a gdzie jest pradziadek?
A! w niebie! synek sam sobie odpowiada
Z Panem Jezusem i Świetym Mikołajem? pyta
Odchodzi uspokojony
Kilka dni później
Mamusiu; nie chcę być duży
Podnoszę oczy znad blatu kuchennego, patrzę niewidząco na synka, gdzie mi sie podziała ta cebula...
Mamusiu nie chcę być duży, nie chcę rosnąć
Uśmiecham się myśląc, ze to aluzja do ulubionego Piotrusia Pana, zaczynam więc żartować i wynjadywać dobre strony bycia dorosłym...mylę się, niedobrze słuchałam, nie usłyszałam
Mamusiu nie chcę być stary
Mamusiu...nie chcę umrzeć...
Mamusiu, nie chcę, żebyć umarła...
Dzieci o śmierci? Tętniące życiem, do życia nieustannie nas przywołujące, nawołujące..
A jednak.
Dzieci myślą o śmierci, mówią o niej, przeżywają lęki z nią
związane, wspominają bliskich, którzy odeszli. I jak to dzieci, nie wahają się, przynajmniej do pewnego
wieku, poruszać tego trudnego tematu. Ten dziecięcy apel to jest wyraz
naszych głębokich odczuć, trudno obok przejść obojętnie. Trzeba usłyszeć, nań odpowiedzieć, nie
zostawić dziecka samego w tym egzystencjalnym oczekiwaniu. Niełatwo.
Bo to
jest poszukiwanie egzystencjalne, próba odnalezienia sensu z wysokości
tych stu dwudziestu centymetrów. To też pytanie, czy inni czują to samo,
czy nie jestem odosobniony. To lęk, głeboki, prawdziwy, lęk rozdzielenia, które realizuje się
w życiu i w śmierci.
Mimo tego nie powinniśmy się bać takich słów. Dziecko wyraża to, co czuje, co
uniwersalne. Często tego typu wypowiedzi można usłyszeć około czwartego,
piatego roku życia. W tym wieku dziecko już zdobyło świadomość swojej
odrebności, świadomość tego, że otaczający świat nie jest idealny, w
jakiś sposób świadomość skończoności. Z tą świadomością mogą pojawić się
tego typu refleksje. Dobrze, gdy mogą być one wyrażone, że lęk nie musi
gdzieś schodzić do podziemi i wyglądać stamtąd przez jakieś inne, nie do
końca przez nas rozumiane i identyfikowane sposoby.
Mamusiu...nie chcę umrzeć...
Niby wiem o tych dziecięcych egzeystencjalnych poszukiwaniach, a jednak dech mi zaparło...co tu odpowiedzieć?
Czasem nie mamy odpowiedzi. Bo i nie o odpowiedź chodzi. Dziecko nie potrzebuje wywodu teologicznego, zapewnień, nierelanych przecież, że nigdy nie umrze. Nie potrzebuje pośpiesznej zmiany tematu, nerwowego śmiechu, cukierka na pocieszenie.
Dziecko potrzebuje prawdy, nie biologicznej, nie naukowej - ludzkiej. Ja też się boję śmierci, to normalne, wszyscy się boimy. Kwestia leży w tym, co z tym lękiem robimy, czy przed nim uciekamy, czy próbujemy go oswoić, czy szukamy sensu śmierci w życiu, jaki sens życiu nadajemy?
Więc ten lęk - nie do zagadania - do wysłuchania jest.
Druga rzecz bardzo przyziemna i materialna, a jak pomaga! Sczególnie w czasie żałoby, odejścia - pójść na cmentarz, rzucić kwiat, ostatni pocałunek złożyć. Potrzebujemy takich konkretnych gestów, aby przeżyć ważne wydarzenia na poziomie symbolicznym, abstrakcyjnym, emocjonalnym. Dzieci też ich potrzebują.
Nie bójmy się powiedzieć dziecku, ze bliska osoba umarła, ono i tak czuję, że fizycznie już jej nie ma. Prawda jest bardzo ważna, tylko prawda, na poziomie dziecka wypowiedziana, ale prawda. Gdy mówimy coś innego, dziecko wyczuwa, że coś się mija z rzeczywistością, i wytwarza sobie swoją własną wersję wydarzeń, często gorszą niż ta prawdziwa, niekiedy wzbudzającą w nim poczucie winy i strach. Prawda czyni wolnym. Także nas.
Jest też i trzecia sprawa, może najważniejsza, związana z tym co po śmierci. Wiara w istnienie POTEM bardzo tutaj wspiera.
Kwestia śmierci to kwestia egzystencjalna, zwiazana z tym co ponad, z
trzecim po cielesnym i psychicznym wymiarze człowieka, duchowym, z
Bogiem. Odwołanie sie do właśnie takich treści niezywkle pomaga, gdyż
czasem trudno znalezc sens śmierci i przemijania gdzie indziej. W wierze
jest nadzieja.
Non omis moriar, non ominis...
My rozmawiamy i rozmawiamy. Dzisiaj bardzo u nas padało. My chorzy...a mieliśmy iść na cmentarz, nie poszliśmy. Makuś stał w oknie i co chwila: "Mamo - chyba przestało padać!!".
OdpowiedzUsuńOglądaliśmy relację z pogrzebu T. Mazowieckiego: pytań ... niezliczyłam...Stwierdzenie na koniec: "Mamusiu, jak tak dużo ludzi do niego przyszło na cmentarz to on był chyba baaardzo dobry człowiek. To ja napiszę o nim książkę."
No to Makuś w ślady mamy...:)
OdpowiedzUsuńWalnęło mnie totalnie, że żyjemy tak jak myślimy o śmierci...będę myśleć...Dziękuję Faustynko!
OdpowiedzUsuńAniu, nie miało walnąć, ale podnieść :)
UsuńNie chodziło mi o to, zeby o śmierci dużo mysleć, ale żeby przez właściwy stosunek do śmierci zacząć ŻYĆ prawdziwie! Ale to, jak Cie znam, zrozumiałać na pewno szybciej ode mnie ;)
Pozdrawiam!
Bardzo ladny gleboki tekst!
OdpowiedzUsuńMi zostanie w pamieci zdanie : "Więc ten lęk - nie do zagadania - do wysłuchania jest."
I tak jak piszesz, nie mamy na wszystko odpowiedzi i na cale szczescie, bo przeciez to tez uczy nasze dzieci zycia i radzenia sobie z trudnymi pytaniami. Trzeba przemyslec, poczekac az czas przyniesie rade czy odpowiedz, popytac innych zeby zobaczyc co oni na ten temat mysla... I to jest, tak mi sie wydaje nauka, a nie dawanie odpowidzi na wszystko.
Moja corka ma trzy latka, od jakiegos czasu boi sie wiatru. I nie zawsze udaje mi sie zlagodzic jej leki odpowiedzia, bajka, wytlumaczeniem, itd itd
A temat smierci jest niepoplularny, tak jak piszesz, choc aktualny dla kazdego mieszkanca Ziemi. Z jednej strony media nam pokazuja bez wstydu smierc tragiczna, liczac liczbe zgonow, a z drugiej strony kiedy ktos umiera, najczesciej zamyka sie drzwi szpitalnego pokoju, pod pozorem zeby mu nie przeszkadzac...
Pozdrawiam listopadowo
Ania
Niepopularny Aniu...a przez unikanie tego tematu unika się życia...
UsuńAle to też temat niełatwy, dlatego prościej uciec. No bo jak tu rozmawiać o niewytłumaczalnym, nieracjonalnym często lęku. Czasem można tylko wysłuchać i przytulić, to najważniejsze, bo akceptujące wsparcie...Czasem za jednym lękiem, jest ukryty drugi, głębszy, ważniejszy i właśnie przez tę akceptację może być odkryty...
Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie
Też niedawno usłyszałam tę niezgodę na własne przemijanie i dorastanie, a co za tym idzie - starzenie się... Także niezgodę na to, by mamusia była staruszką ;-) Tematy ważne, u nas powracają regularnie co jakiś czas. Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńTak, bardzo ważne tematy! Cieszę się, ze macie odwagę i prostotę o nich rozmawiać. To naprawdę podwaliny dobrej, głębokiej relacji. Pozdrawiam całą rodzinkę!
UsuńTeż niedawno usłyszałam tę niezgodę na własne dorastanie i przemijanie, a co za tym idzie - starzenie się. Także niezgodę na to, by mamusia została staruszką ;-) Tematy ważne, u nas powracają regularnie co jakiś czas. Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńU mnie w domu staramy się przede wszystkim odpowiadać na pytania dziecka związane z tematem, sami tłumaczyliśmy, ale bardziej po "Chrześcijańsku".
OdpowiedzUsuńPerspektywa chrzescijanska bardzo pomaga! Daje nadzieje...I czesto pozwala odnalezc sens:
UsuńWitam Basiu!
U nas pierwszy raz pojawily sie rozmowy o smierci gdy szlam na pogrzeb. Oczywiscie odpowiedzialam gdzie ide, dlaczego ale i tak temat bardzo czesto powracal i po wraca. I moja Gabrysia mowie to samo nie chce zebys umarla. A jak ktos umrze to mowi ze musimy sie wieczorem pomodlic za ta osobe.
OdpowiedzUsuń