Skąd ta militarna metafora?
Uczymy dzieci naszego języka, próbujemy przekazać im naszą kulturę.
Często to radość i stysfakcja (i oby tak było najczęściej!), ale czasem także - piszecie - poczucie toczenia bitwy, batalii o Polskę, na obczyźnie, w osamotnieniu, bez sprzymierzeńców.
Ostatnio spotkałam wiele mam, ktróre w taki sposób przeżywały wychowanie dwujęzyczne, jako walkę. Pochodziły nie tylko w Polski, ale z różnych innych stron świata: Kolumbii, Japonii, Niemiec, Serbii...
Pomyślałam, po pierwsze: że nie jestesmy same, i po drugie: że na pewno gdzieś można znaleźć posiłki, z kimś zawiązać koalicję, żeby wygrać, żeby brak równowagi sił, jaki odczuwamy między językiem większościowym a naszym nas nie zniechęcił, nie dobił.
Żeby nie było międzynarodowych napięć, aby w życiu naszej rodziny, a szczególnie w naszych sercach zapanował pokój. Żebyśmy z dwujęzyczności i dwukulturowości mogli czerpać radość!
Profesor François Grosjean, sam będąc doświadczonym ojcem dwujęzycznych synów, podaje kilka pożytecznych strategii, aby te cele osiągnąć (konferencja w Paryżu 24 listopada 2012 ).
Jego zdaniem jedną z nadrzędnych rzeczy w rozwoju dwujęzyczności u dziecka jest POTRZEBA komunikacji w języku. Jeżeli ta potrzeba istnieje, nie ma powodu, aby dziecko nie rozwinęło dwujęzyczności, pominąwszy oczywiście poważne zaburzenia rozwojowe czy emocjonalne.
Gdy mowa o potrzebie, mam na mysli oczywiście głównie język mniejszościowy, rozwój języka większości zwykle jest stymulowany w wystarczający sposób.
Jako jedno ze źródeł wsparcia dla rodzica języka mniejszościowego podaje on pôles monolingues - miejsca, dosłownie: bieguny jednojęzyczne, które ja postanowiłam przetłumaczyć jako PRZYSIÓŁKI JEDNOJĘZYCZNE, gdzie na terytorium innego, dominujacego języka, utrzymuje, "broni się" język polski.
Jak wiadomo: "najwiekszym wrogiem dwujęzycznego dziecka jest dwujęzyczny rodzic".
Profesor Grosjean zachęca więc do poszukiwania lub tworzenia miejsc jednojęzycznych, gdzie dziecko nie znajdzie rozmówcy w L1 i odczuje konieczność mówienia w języku mniejszościowym, dla nas: w języku polskim.
Oto kilka pomysłów na przysiółki:
- spotkania z polskojęzycznymi kolegami, rówieśnikami, kuzynami. Jeżeli nie możemy pojechać do Polski, zapraszajmy do siebie, szukajmy rodzin, które dopiero co wyemigrowały z Polski, osiedliły się niedaleko, a z których dzieci jeszcze nie opanowały języka kraju przyjmujacego.
- spotkania z innymi polskojęzycznymi kolegami, mieszkającymi w innym kraju, bliższym niż Polska. Łatwiej zorganizować taki spotkanie, dodatkowy plusem sytuacji jest fakt, że dziecko spotyka inne najczęściej dwujęzyczne dzieci, może się z nimi identyfikować, nie czuć sie innym..
- zajęcia w klubie polskim, szkole, autorytet osoby trzeciej, nauczycielki ma tutaj duże znaczenie.
- wizyty u dziadków (oczywiście polskojęzycznych), lub wizyty dziadków u wnuków
- jeżeli kontakty bezpośrednie nie są możliwe, istnieje szereg internetowych programów typu "skype", pozwala to na podtrzymanie relacji, a jednocześnie rozwijanie komunikacji, języka
- baby-sitter z Polski (tutaj uwaga: trzeba być pewnym, że osoba rozmawia w dziećmi w języku polskim, czesto głównym celem wyjazdu za granicę jest dla tych osób pragnienie nauczenia się języka kraju docelowego)
- zajęcia pozalekcyjne - sport, muzyka,malarstwo, inna pasja - prowadzone przez nauczyciela, instruktora polskiego pochodzenia. Jeżeli dziecko lubi te zajęcia, ten sposób ma też pozytywny efekt skojarzenia języka polskiego z czymć przyjemnym
Istnieje na pewno wiele innych sposobów tworzenie przestrzeni jednojęzycznych. Myślę, że ważna jest jedna zasada w poszukiwaniu takich przysiółków - trzeba być twórczym.
Przykładowo w miejscu, gdzie mieszkam nie ma polskiej szkoły. Wraz z kilkoma koleżankami polskiego pochodzenia postanowiłyśmy spędzać razem środowe popołudnia. W ten sposób dzieci przebywają w polskiej atmosferze, a my zastanawiamy sie już nad organizacją jakichś ciekawych dla nich polskojęzycznych zajęć.
Postaram się regularnie pisać o nowych pomysłach. I życzę każedemu wielu niekonwencjonalnych idei na rozwijanie polskich przyczółków, tam, gdzie mieszkacie!
U nas przyczółkiem jest też polska parafia i polski ksiądz i polska fryzjerka :-)
OdpowiedzUsuńDzieki Elu, przypomnialas mi nasz inny przyczolek, niedaleko mieszkaja polscy sasiedzi, ktorzy slabo mowia po francusku. A pan sasiad znalazl z Gabrysiem wspolna pasje w postaci pilki noznej :-)
OdpowiedzUsuńnasz polski przyczłóek w postaci sąsiada i jego dziecka (pierwszy z listy) rozrósł się do BAZY... kolega jest w tej samej przedszkolnej grupie, chłopaki rozmawiają głównie ze sobą, po polsku oczywiście, do innych dzieci też śmiało mówią po polsku...
OdpowiedzUsuńPanie przedszkolanki wściekłe...
Och, to macie najlepszy mozliwy przyczolek, Olu! Marze o takim i o takiej wsciekolsci przedszkolanek :-)
UsuńStopniowo Kamyczek bedzie sie uczyl szwedzkiego, wiec w przedszkolu wszystko sie wyrowna, a jak przyjazn zostanie, przyczolek tez zostanie, pewnie na lata...
"Najwiekszym wrogiem dwujęzycznego dziecka jest dwujęzyczny rodzic" Ooooooo! Faustyno... Trafnie ujete w slowa to, co do tej pory kolatalo mi sie po glowie. (W mojej wersji brzmialo to "Koza mowi do mnie po angielsku, bo wie, ze zrozumiem...") Lista przyczolkow - przeciez taka szeroka - a jednak... dla mnie niewykonalna. Nie wypada mi biadolic publicznie o tym, ze nie znam w miejscu mego zamieszkania dziecka mowiacego po polsku, ktore moje dzieci moglyby czesto odwiedzac, ze roznica czasowa i slaba jakosc polaczenia na Skypie zniechecaja do kontaktow z rodzina w Polsce... itp. itd... Ja wlasnie dlatego zaczelam blogowac, bo doszlam do wniosku, ze jestem jedynym zrodlem jezyka polskiego dla swoich dzieci i musze sie zmobilizowac, aby przynajmniej utrzymac to, co juz potrafia. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo to niestety nie moj cytat, choc takze uwazam go za wyjatkowo trafny, tylko Profesora Grosjeana. Mam dokladnie takie same przemyslenia jak Ty - gdybym mowila gorzej po francusku, motywacje Gabrysia by sie podniosly. Ale to takie wazne, zebysmy jednak dobrze znamy drugi jezyk naszych dzieci. Wiec nie ma co sie zalamywac, tylko dalej szukac przysiolkow (na pewno jakies sie znajda, musza!) i wsparcia, chocby tego wirtualnego Sylabo :-)Pozdrawiam Cie takze serdecznie
UsuńDzieki za pozdrowionka. A poszukiwania beda trwaly tak dlugo, dopoki mi sil starczy :-)
Usuńja tego nie rozumiem w ten sposób - "dwujęzyczny rodzic" jest wrogiem o ile idzie na skróty! o ile w stosunku do dziecka jest dwujęzyczny... przecież może "nie rozumieć" tego co mówi dziecko w obcym języku i wymagać swojego języka... ja mam zamiar tak zrobić (ha przynajmniej tak teraz deklaruję, ale mam dobrą motywację: widziałam, jak to zadziałało!)
UsuńZnajomi emigranci wychowali syna-jedynaka, wyjechał z Polski jak miał 4 lata, teraz jest dorosłym człowiekiem. Mówili, że były okresy bardzo ciężkie, syn do nich po angielsku, ale oni "nie rozumieją", musi po polsku.... skutek był taki, że chłopak mówi idealnie po polsku, bez żadnego akcentu! jakby całe życie mieszkał w Polsce... był tylko kilka razy w ciągu całęgo życia, jego kuzyni czy rodzina tylko kilka razy "tam"
ja mam plany na jeszcze jeden przyczłówk - home schooling z jezyka polskiego i historii... ponoć można zapisać się do programu, który udostępnia program i podręczniki, rodzic prowadzi lekcje, w jakim tempie chce (w jaki może!), zdaje się do kolejnek klasy itede
OdpowiedzUsuńposzukam Wam linka, znajomi tak uczą swojego ośmiolatka, póki co dają radę i oni, i on
zobaczymy jak wyjdzie u nas:)
No wlasnie. Slyszalam cos o takich szkolach. Jestem ciekawa, w jakiej cenie sa te kursy... Bede cierpliwie czekac na link :-)
Usuńale napisałam... "zapisać się do programu, który udostępnia program"... wstyd mi... tak to jest pisać z dzieckiem na kolanach/skomlącym o sok/chcącym mojej uwagi...
Usuńmam nadzieję, że zrozumałyście...
Aleksandro, ja zrozumialam. I przejezyczenie i dziecko na kolanach... Takie jest macierzynstwo. (Nic zlego w zwiazku z tym sie nie stalo :-)
UsuńDzieki Olu za przywolanie edukacji na odleglosc, jest to faktycznie dobry pomysl dla rodzicow, ktorzy w jakis sposob sa odizolowani od polskich szkol. Mamy wiec nowa wersje przyczolka :-)
OdpowiedzUsuńMy znamy taki program:
http://wlaczpolske.pl/
Czy o ten Ci chodzilo? Tam oprocz jezyka polskiego i historii jest takze geografia.
Jezeli to nie ten program, to prosze podziel sie z nami namiarami do Twojego :-)
Pozdrawiam!
Tak znamy: ale nie z doświadczenia - nie znamy nikogo, kto z tego korzysta, więc nie jesteśmy w stanie polecić konkretnych zalet... Czekamy na opinie ewentualne. Wygląda profesjonalnie, może należy z tymi ludźmi nawiązać jakąś współpracę - jako rodzice dzieci dwujęzycznych:-) mamy ciągle wiele pytań ale też i odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńZobaczcie też: http://www.polska-szkola.pl/
OdpowiedzUsuńbadzo sie ciesze, ze znalazlam Twojego bloga Faustyno. Moja corka Zosia ma prawie 5 lat a syn Antek 2 lata. Od 3 lat mieszkamy w Senegalu. Moj maz jest senegalczykiem. Nie mam co marzyc o kontaktach z innymi polakami bo ich tu nie ma. Jak we wczesniejszych komentarzach wspomniano skype nie zawsze "zacheca" do kontaktow z rodzina w polsce ze wzgledu na slaba jakosc polaczenia. Jestem jedynym zrodlem jezyka polskiego dla moich dzieci :) i tu zaczyna sie duzy klopot, bo ja nie nadaje sie na nauczyciela domowego. Nie umiem wymyslac zabaw a nawet jak cos znajde ciekawego w necie, dzieci zdaja sie nie byc zainteresowane. A jesli chca bawic sie w wymyslona zabawe (czyt. sciagnieta z internetu :) ) to tylko w towarzystwie kolezanek/kolegow z sasiedztwa, ktore niestety ale nie mowia po polsku :(. Bardzo bym chciala, zeby moje dzieci umialy b.dobrze mowic po Polsku oraz czytac, znac historie i geografie Polski... Bede u Ciebie czestym gosciem i mam nadzieje, ze znajde tu oprocz cennych informacji o edukacji dzieci dwujezycznych, takze wsparcie aby sie nie poddawac :)
OdpowiedzUsuńMelia
Melio, jakze dobrze Cie rozumiem, kiedy piszesz, ze jestes zdana sama na siebie z nauka polskiego! Pozdrawiam Cie serrrrrdecznie. Nie rezygnuj z mowienia po polsku do dzieci! To najwazniejsze w tej sytuacji.
UsuńMelio!
Usuńpoczytaj poradnik polecany w poście powyżej. Tam znajdź dla siebie coś, co odpowiada Twojej sytuacji i tak, jak mówi Sylaba - MÓW PO POLSKU.
MÓW po POLSKU i bądź sobą, matką. Nie myśl o tym, by być nauczycielem! Musisz zdjąć tę presję ze swoich ramion.
Skype jest często b. trudny - mój synek ucieka, mimo dobrej jakości połączenia. Ale jedna babcia jest rewelacyjna - znosi zabawki przed ekran i robi cały teatr!! i od tego synek nie ucieka!
Melio,
OdpowiedzUsuńbardzo cieszę się, że napisałaś i w ogóle, że do nas trafiłaś. Mogę sobie wyobrazić, że bycie jedynym źródłem języka polskiego dla Twoich dzieci niezawsze jest łatwe...Po to właśnie ten blog, żeby wspierać mamy, często wiele z nas czuje się samotnych w tym zadaniu, a przecież nie musi tak być! Dobrze wiedzieć, że są jeszcze inni, którzy przeżywają to samo i wymieniać się wiedzą.
Mam nadzieję, że znajdziesz tutaj i wsparcie i pomysły. Zagląda do mnie dużo wspaniałych, twórczych, serdecznych osób, szybko się o tym przekonasz.
Popatrz, mamy dzieci w podobnym wieku, bedziesz więc może mogła skorzystać z naszych zabaw i inspiracji. Wiesz, ja też wcale nie czułam sie na siłach, aby zostać nauczycielem, i myśle, że to bardziej chodzi o towarzyszenie niż nauczanie. Tak z serca, z pragnienia bardziej niż z programu. Więc myślę, że masz to, czego potrzeba :-) Najważniejsze to zacząć, odważyć się, reszta pojawi się, czasem dość szybko.
Zapraszam Cię więc bardzo serdecznie.
Jeśli odczuwasz taką potrzebę, możesz też pisać na maila.
Pozdrawiam ciepło
Faustyna