bilingual children, enfants bilingues, zweisprachige Kinder, los niños bilingües, bambini bilingui, двуязычных детей, 双语儿童
piątek, 7 czerwca 2013
Piątkowe gadułeczki - w przedszkolu o Polsce
Pamiętacie nasz dzienniczek z podróży?
Otóż chwilowo nie mamy go przy sobie - od kilku dni śpi spokojnie w przedszkolu Gabrysia.
Bez obaw, nie wyrzuciliśmy go z domu, z całą szczerością musimy jednak przyznać, że stał się on ofiarą pewnego spisku...
Działo sie to jakieś kilka tygodni temu z czasie indywidualnych spotkań z rodzicami w przedszkolu.
Spędziliśmy z panią Gabrysia prawie trzy godziny, rozmawiając dużo o synku, ale też o dwujęzyczności, Pojawił sie temat dzienniczków, jako metod wspierających rozwój języka i pozwalających na utrzymanie kontaktu pomiedzy dwoma środowiskami, kulturami, językami...
Wtedy zrodził sie więc pomysł wykonania dzienniczka do szkoły. Gabryś bardzo dobrze włada francuskim, więc nie tyle o wparcie językowe tutaj chodziło, ale raczej kulturalne. Podzielenie się z kolegami swoimi drugimi korzeniami, Polską...
Nasz wyjazd do Polski i dzienniczek tam wykonany stał sie doskonałą okazją do zorganiozowania takiego wydarzenia.
Wraz z dzienniczkiem Gabryś zaniósł do przedszkola także polską flagę rodem z krakowskich Sukiennic, drewnianą, rzeźbioną szkatułkę na skarby z Zakopanego, mapę Europy z zaznaczoną Polską i pudełko Ptasiego Mleczka, żeby przez żołądek trafić wszystkim do serca :-)
Pomimo pewnych oporów rano, po "polskiej prezentacji" Gabriel był bardzo dumny, i myślę, że czuł się nie tylko doceniony, ale w jakiś sposób wewnętrznie zjednoczony - dwa z ważnych jego światów mogły sie spotkać.
Nauczycielka powiedziała nam też jedną, bardzo piękną rzecz. Wszystkie dzieci z chęcią wysłuchały opowieści o Polsce, ale wyjatkowo zainteresowane, dotknięte wydawały się te, które też mają podwójne, obce pochodzenie. Siedziały, patrzyły z jakąs szczególną koncentracją, uwagą, emocjami. Nauczycielce pokazało to wagę zorganizowania podobnych spotkań także dla tych dzieci.
Po tym pierwszym polskim spotkaniu, okazało się, że zainteresowanie Smokiem Wawelskim było także duże, iż szybko narodził sie kolejny projekt - polskie baśnie i legendy opowiadane dzieciom w przedszkolu przez tatę baśniarza...
A dzienniczek? Pani poprosiła, aby jeszcze trochę został w przedszkolu, w wolnych chwilach ogląda go jeszcze z Gabrysiem i dziećmi. A co on jeszcze tam robi? Ćśśśś,to jego sekret, tego nikt nie wie...:-)
Zachęcam Was do "przynoszenia" Polski do przedszkoli, szkół Waszych dzieci, dzielenia się naszą bogatą kulturą, ciekawostkami, nawet językiem. Przybliżanie innym kolegom, nauczycielom tak ważnej części ich życia związanych z drugim krajem jest dla dzieci dwujęzycznych nietylko dowartościowujące, ale też niezmierne ważne dla ich emocji, kształtowania się tożamości i motywacji do mówienia po polsku.
My zrobiliśmy to w bardzo prosty sposób, odpowiedni dla czterolatków, ale można w tym względzie być bardzo twórczym i odkrywczym! Można pokazać, że to, co polskie może rymować z interesujące, zabawne, zaskakujące, tajemnicze i w końcu odkryte!
A u Eli dziś pacynki, kukiełki i inne gaduły.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo dobry pomysł. Kiedy moja córka była w pierwszej klasie, czyli miała 5 lat, otrzymała ze szkoły angielskiej pracę domową na Święta Wielkanocne w postaci pustego zeszytu, w którym ma opisywać słowami i rysunkami całe ferie świąteczne. Tak się złożyło, że na te ferie pojechaliśmy do Polski i Talkusia w dzienniczku opisywała wszystkie polskie tradycje wielkanocne. Po powrocie, tak jak każde inne zadanie domowe, zaniosła go do szkoły, a tam euforia! Nauczycielka pokazała go całej klasie, mało tego, Talkusia zaprezentowała go osobno we wszystkich klasach szkoły oraz u pani dyrektor. Nigdy nie spodziewaliśmy się, że Święconka i Dyngus wzbudzą w Anglii takie zainteresowanie :-)
OdpowiedzUsuńTo wspaniale, ze opisujesz jak to było u Was, o tym jak polskość Talkusi zostala dobrze przyjeta, jakie zainteresowanie wzbudzily nasze narodowe tradycje. Mam nadzieje, ze ta ciepla reakcja, jaka przytaczasz bedzie dodatkową motywacja dla wszytskich rodzicow, zeby podjac taka inicjatywe u siebie! Powdrawiam serdecznie
UsuńSuper pomysl!
OdpowiedzUsuńMy piszemy krotkie notki z wakacji w przedszkolnym zeszycie, opowiadamy tez, jak przedszkolna maskotka- mis, z uwaga slucha polskich bajek i oglada polskie kreskowki!
Pozdrawiam
Asia
Witam Cie serdecznie Asiu!
UsuńSwietnie, ze u Was dzienniczek z podrozy tez podrozuje do przedszkola :-)
Pomysl z dwujezycznym wychowaniem przedszkolnej maskotki - rewelacyjny!
A w jakim kraju robicie takie fajne rzeczy?
Czesc Faustyna,
UsuńPrzepraszam, nie przedstawilam sie.
Mieszkamy we Francji oczywiscie :). Niedaleko Poitiers.
Mam dwojke maluchow: 3 i pol roku i 20 miesiecy.
Starsza corka ladnie mowie w dwoch jezykach, mlodszy na mowi niewiele, ale tez w dwoch jezykach.
Mamy tez przygotowany stroj krakowski na przedszkolny festyn!
Staram sie, jak moge zeby polski jezyk zyl takze poza rodzina.
Pozdrawiam
Asiu! a ja na weekend wyjechalam wlasnie pod Poitiers...moze sie gdzies minelysmy :-)
Usuńjestem tam czesto, ze wzgledu na rodzine meza. Moze sie kiedys spotkamy?
stroj krakowiaka - swietny pomysl!
i zycze Ci duzo sil i radosci z ozywiania polskiego poza domem!
W takim razie koniecznie musimy sie zobaczyc! Daj koniecznie znac kiedy bedziesz w okolicy!
UsuńFaustyna! W takim razie koniecznie musimy sie spotkac! Napisz , kiedy bedziesz w okolicy.
UsuńPozdrawiam
Asia
Super pomysł Faustyna. Ja od ośmiu lat, najpierw w Kasi klasie, teraz u Jasia, robię polską wigilię. Dzieciaki są zachwycone i na całe gardło drą się "Wesołych Świąt" wcinając opłatek. Jasiek jest zawsze taki dumny i czuje się wielkim gospodarzem. To bardzo dobry pomysł!
OdpowiedzUsuńAniu, rewelacja z ta Wigilia! Zawsze wlaczamy polskie elementy do wigili w rodzinie meza; ale do glowy mi nie przyszlo, zeby w przedszkolu. Dzieki!
UsuńFaustyna, jeśli będziesz potrzebowała kiedyś mam nawet plan takie lekcji :-)
UsuńAniu! dzieki serdeczne! niewykluczone, niewykluczone :-)
UsuńFaustynko, a u nas takie coś by nie przeszło! BUU! Jakoś tolerują naszą inność, obcość, ale zupełnie nie są ciekawi, nie są zainteresowani niczym. Przynieśliśmy kilka razy polskie książki (prawie bez teksu) zniknęły i nie wzbudziły zainteresowania. Przynosiłam swoje książki, też panie patrzyły na mnie dziwnie... Każdy nasz wyjazd do Polski jest dziwnie postrzegany, że niby potem dziecko traci i musi się na nowo przyzwyczajać.
OdpowiedzUsuńWątpię, czy by chcieli słuchać o Polsce - może dzieci tak!, ale panie.... jakoś widzę je niechętne do organizowania dzieciom takiego spotkania.
Szkoda.
A może jednak spróbujemy i zaproponujemy...?
Kochana, w odpowiedzi na Twoj komentarz nastepny post :-)
Usuń