Od kilku dni w końcu nastało coś, co można by w porywach nazwać przedsmakiem wiosny.
Słońce wygląda wstydliwie zza chmur, i mimo szalejącego wiatru można wyścibić nos za drzwi, a nawet i rekę i nogę. Te ręce i nogi często więc wierzgają się, wiercą, dyndają niespokojnie oczekując, ba! wymagając, kiedy ktoś w końcu wyprowadzi je na spacer. Są więc one regularnie wyprowadzane dla tak zwanego "świętego spokoju", dotlenienia i okazuje się! nabycia wiedzy.
W tym tygodniu zaprosiliśmy do naszego ogrodu Sylabki.
Sylabki zawisły na drzewach i krzakach w postaci wyrażeń dzwiękonaśladowczych, i udawały zwierzątka. Zabawa polegała na tym, aby upolować jak najwięcej zwierzątek - sylabek i pochawlić się swoją zdobyczą, tzn. przypisać przeczytany odgłos do zwierzęcia np. UHU to sowa, TU TU to słoń...
Radocha była przednia!
I tutaj przepraszamy wszystkich obrońców zwierząt. Wierzcie nam, wszelkie rzeczywiste działania tego typu są nam bardzo odległe, ale czegóż sie nie robi gdy się ma w domu dwóch dynamicznych myśliwych żądnych przygód w świecie wyobraźni:-)
A u Eli dzis wiele cennych informacji na temat czytania wyraeń dzwiękonaśladowczych.
Doskonały pomysł. Zbieram te pomysły do szuflady mając nadzieję,że wkrótce też mi się przydadzą:)Ależ byłam naiwna sądząc do tej pory ,że wystarczy mówić do małej w moim rodzinnym języku i nauczyć ją pisać ,że to będzie takie proste. Nie brałam pod uwagę pułapek gramatycznych naszego języka z którymi jak widzę ktoś nie wychowywany w Polsce ma nie małe problemy . Oj....
OdpowiedzUsuńBasiu, mam nadzieje, ze sie przydadza i to juz niebawem :-) cierpliwosci i wytrwalosci! to naprawde procentuje...
UsuńŚwietna zabawa - rozwijająca i do tego na świeżym powietrzu. A zbieranie takich metod do szuflady (jak pisze Basia), to też dobry pomysł. Powiedziałabym nawet, że to gwarancja na wygenerowanie kolejnych pomysłów na zabawy w przyszłości. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzieki Marto, milo Cie u nas goscic.
UsuńWobec powyzszego zbieramy pomysly do szuflady! I naszymi szufladami dzielimy sie z innymi :-)
Super pomysl!!! Mojave Lilka jest jeszcze na to za mała ale jak będzie starsza to wyprobujemy!
OdpowiedzUsuńWitaj Mamo w Paryzu! mam nadzieje, ze zabawy przydadza sie juz wkrotce :-)
UsuńSwietny blog. Ciesze sie, ze Ci znalazlam. Nie mam jeszcze dzieci, ale jesli sie trafia to wyladuja wlasnie w tej kategorii dzieci dwujezycznych. Wspomnialas na nocnej sowie, ze Twoj maz przy dzieciach uczy sie drugiego jezyka. Napisalabys cos o tym wiecej? :) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWitam Cie Paulo i dziekuje za mile slowa. Ciesze sie, ze tutaj zagladzasz, bo tak naprawde dwujezycznosc zaczyna sie bardzo wczesnie, czasem moze nawet i przed pojawieniem sie dziecka - w naszych glowach, sercach, planach, dyskusjach, decyzjach. I postaram sie faktycznie kiedys cos wiecej napisac o Tacie - bo jego rola jest przeciez wielka!
UsuńU nas też trwają poszukiwania sylab....
OdpowiedzUsuńFausytno, mam nadzieję ,że uda nam się dokończyć rozmowę przeprwaną przez mój przypalający się makaron ;-)))
Zapraszam na konkurs do nas!
Asiu, mam nadzieje,ze sylaby sie predko Wam odnajda! :-)
Usuńja tez bardzo chcialabym dokonczyc te rozmowe, przy makaronie czy bez ;-)
juz lece na konkurs!
Ale fajne polowanie!:)
OdpowiedzUsuńOstatnio chodziło mi coś takiego po głowie, ale pogoda brzydka była i leń zwyciężył:)
Ale na pewno wkrótce się tak pobawimy!
Dzieki Aniu i molego polowania z Gabrynia! Mam nadzieje w lepszej aurze :-)
UsuńRewelacja! Wykorzystam na spotkaniu dzieci "polskich" (dwujęzycznych), jak już nam dadzą w kość a pogoda będzie sprzyjać to porozwieszam po najdalszych zakątkach sadu!! A sad jest u nas WIELKI!!!!!!
OdpowiedzUsuńA potem nie omieszkam sprawdzić, czy wiedziały na kogo polowały... ;-)
i jak było polowanie? :-)
OdpowiedzUsuń