niedziela, 3 marca 2013

Niespodziewany przyczółek

O przyczółkach pisałam już jakiś czas temu, i dziekuję wszystkim, którzy się następnie do ich wynajdywania w najróżniejszych miejscach przyczynili.
A dzisiaj nie powinnam w ogóle pisać, ale wybaczcie - to z radości. I oczywiście z doświadczenia już wiem, że jak od razu nie zapiszę, to się ulotni, rozwieje, umknie gdzieś. Ci, którzy chcą, mogą poczytać, inni dać mi po łapach, żebym tym pędem wracała do pędzla...
Otóż przedwczoraj wyłonił się nam nowy przyczółek, którego istnienie było mi doskonale znajome, a jakoś w przedziwny przeze mnie sposób ignorowane. Psycholodzy poznawczy nazwali by to zjawisko zaburzeniami spostrzegania, psychoanalitycy wyparciem... mniejsza z tym, przyczółek jest nastepujący:

Dziwnym zbiegiem okoliczności, ale na pewno nie przypadkiem, bowiem takowe nie istnieją, brat mojego męża za towarzyszkę wybrał sobie Polkę. Ich dwie dziewczynki, w wyniku różnorakich wysiłków mamy, opanowują trudną sztukę mówienia po polsku. W piątek, w konsekwencji różnych szarad wakacyjnych (tutaj we Francji ferie zimowe), kuzynki zawitały na dwie godzinki u nas, po to, aby porwać Gabriela na weekend do siebie.

I co się okazuje? Dzieci bawią się, a ja nadsłuchuję. Towarzystwo do tej pory porozumiewające się ze sobą głównie w języku francuskim, teraz zaczyna w zabawie używać także języka polskiego. I tutaj skusiłam się na pewny eksperyment, mimo iż Drogi Czytelniku, zapewniam Cię, nie przychylam się zupełnie do metod behawioralnych, w badaniach, ani gdzie indziej. Pociesza mnie jedynie fakt, że był to eksperyment, który zaliczamy do naturalnych.

Otóź za każdym razem, kiedy w zabawie dzieci przechodziły z polskiego na francuski, delikatnie ingerowłam i np, krótko komentowałam lub zadawałam pytanie w języku poskim, np O jaki ładny czerwony domek u tych świnek. Czy już wilk się najadł, już nie jest głodny?
Po każdej mojej tego typu interwencji, dzieci z powrotem przechodziły na język polski. Tak jaby fakt usłyszenia polskiego był sygnałem, bodźcem do przełączenia kodu językowego. Dzieci w naturalny sposób kontynuowały interakcję w języku, który został przywołany, niejako aktywowany w ich umysłach.

Pomylałam, że to ważne spostrzeżenie, do wykorzystania w wielu sytuacjach społecznych, a szczególnie w przypadku dwujęzycznego rodzeństwa. Taka postawa rodzica jest nieingerujaca w sam proces zabawy i interakcji, jest to postawa niedyrektywna, szanująca dziecko i jego kontakty z innymi. Rodzic jest obecny, ale nie narzucający się, czy osądzający. Myślę, że takie podejście, może być bardziej skuteczne niż rygor lingwistyczny typu Mówcie razem po polsku! jak Wy rozmawiacie? Na pewno zaś nie wywoła reakcji obronnych u dzieci, które raczej będą zadowolone z tego dyskretnego zainteresowania dorosłego i bez oporów pozwolą kodom językowym przełączać się do woli!

A tutaj kuzynostwo razem w czasie letnich wakacji, tutaj już w ogóle bez jakiegokolwiek rygoru :-)
Ach, kiedy wrócą te spodenki i kapelusiki...?


8 komentarzy:

  1. Nie ma nic złego w takim "sterowaniu" rozmową rodzeństwa. Sama też tak od dawna robię :-) Nie możemy przecież nakazać dzieciom rozmawiać w danym języku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Faustyno, ja też dziś w biegu, ta metoda (naprowadzanie z powrotem na język polski) w pewnym momencie przestaje działać, ale póki co, czyli póki dzieci nieświadome Twoich sztuczek, działaj!!! Pozdrawiam Ciebie i pędzle ;-) I cieszę się, że znalazłaś przyczółek w rodzinie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale fajnie ,że do Ciebie trafiłam. Dziś kilkakrotnie próbowałam dodać twój blog do moich ulubionych i nie mogłam( Ale będę próbować. Mieszkam we Włoszech i mam półtoraroczną córcię. Od samego początku staram się rozmawiać z nią tylko po polsku jak jesteśmy same lub w towarzystwie polskich dzieci(nawet jeśli tamte nie bardzo chcą polskiego używać). Wciąż stoję przed dylematem - jak uczyć małą polskiego tak,by nie stanowił dla niej problemu zarówno w czytaniu i pisaniu,bo mam nadzieję,że porozumiewać się będzie na etapie chociaż dostatecznym. Już teraz zauważyłam ,że wybiera sobie wyrazy z obu języków i używa tego , który według jej mniemania jest łatwiejszy - nie mówi jeszcze oczywiście - używa pierwszych sylab wyrazów, które ja zawsze mówię jej najpierw po polsku a potem podaję nazwę włoską.Ona zaś wybiera ten fajniejszy:) Cieszę się ,że trafiłam do ciebie, bo widze tu sporo rzeczy ,które mogą mi pomóc.Jeśli zaś ja będę mogła być w czymś pomocna - chętnie służę :)
    Basia
    http://wyzwania-losu.blogspot.it/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu,
      bardzo ciesze sie, ze piszesz i ze poszukujesz drog do wychowania Twojej coreczki w dwujezycznosci. Jezeli mozemy Ci wraz z Gabrysiem i Leoppoldem potowarzyszyc na tej drodze, bedzie to dla nas radoscia!
      Dziekuje Ci za opis Twoich doswiadczen, na moim blogu staram sie dzielic moimi przezyciami i poszukiwaniami, mam nadzieje, ze znajdziesz tu tez kilka wskazowek jak wprowadzic dziecko w swiat mowy i czytania. Na razie pisze tylko kilka slow, gdyz jestesmy juz po przeprowadzce, ale jeszcze bez internetu, wiec pojawilam sie w sieci doslownie na chwile :-) Na pewno zajrze na Twoj blog! Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Ciesze się bardzo ,że znalazłam Twojego bloga.Wciąż nie mogę dodać go do swojego:( Nie przeszkadza mmi to jednak w skakaniu z postu do postu. Obiecałam sobie bowiem,że nie zostawie tak tego.Chcę bardzo by moja córka znała mój język rodzinny w dobrym stopniu. By umiała nie tylko mowić ale też pisać i czytać.Dlatego cieszę się ,że mogę skorzystać z rady kogoś kto wie na ten temat więcej.Zastanawiam się też czy twój doktorat z psychologii nie pójdzie w ruch w moim przypadku:)
      Zapraszam do mnie serdecznie jak tylko znajdziesz chwilkę i ochotę. Ja również służę pomocą , swoimi obserwacjami lub czymkolwiek co może pomóc.
      Pozdrawiam gorąco :)

      Usuń
    3. Dziekuje bardzo Basiu za Twoja chec pomocy i wymiany doswiadczen. Bardzo dobrze czujesz, ze wazne, by coreczka znala Twoj jezyk ojczysty, to niesamowicie istotne w Waszych relacjach i moze stac sie dla niej wielkim skarbem intelektualnym. Pozwol, ze zapytam, w jakim jezyku mowi do corki tata?
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    4. Tata mówi do niej po włosku, ale czasem zagada do niej po polsku jak tylko kojarzy jakiś wyraz. Cieszy mnie fakt,że on też jest za tym by małą uczyć obu języków.Nie wszyscy tu są tego samego zdania. Większość włochów non stop mi wmawia ,że powinnam uczyć dziecka tylko włoskiego. Wrrrr.Ale cóż na ograniczony wiejski umysł nie da się nic poradzić - poza silną własną wolą i pilnowaniem własnego interesu:)

      Usuń
  4. Basiu, masz bardzo dobra intuicje! Podtrzymywanie dwujezycznosci jest bardzo wazne dla rozwoju emocjonalnego i intelektualnego dziecka. Na szczescie coraz wiecej osob to rozumie, ale jak widac jeszcze nie wszyscy...Masz naprawde szczescie, ze Twoj maz Was wspiera. Jezeli on mowi do Elenki po wlosku, wystarczy, ze Ty bedziesz mowic po polsku, nie musisz tlumaczyc potem na wloski. Zobaczysz jak z ogromna wloskojezyczna stymulacja otoczenia (przedszkole, koledzy; rodzina meza, ogolne otoczenie; etc) bedzie szybko chlonac ten jezyk, natomiast to o jezyk polski trzeba bedzie kiedys moze wiecej powalczyc :-) Pozdrawiam cala rodzinke!

    OdpowiedzUsuń