niedziela, 30 grudnia 2012

Do ogladania i opowiadania

Najlepiej jest czytac polskie ksiazeczki. Dlugo nie udawalo nam sie znalezc takich, jak trzeba dla rocznego Gabrysia, dwulatka, trzylatka. Potrzeba bylo bardzo prostych tekstow, nieskomplikowanych, radosnych ilustracji, i trudno bylo takie wylowic na polskim rynku wydawniczym dla maluchow...w koncu znalezlismy duzo sympatycznych przedrukow ksiazeczek skandynawskich, a to o Maksie, a to o Eli, czy o Nusi... z tego braku narodzily sie tez nasze Zabawy Tutusia. Jak to sie kiedys mawialo: Potrzeba matka wynalazkow :-) A potrzeba byla wielka, bo Gabrys jest uzalezniony od slowa drukowanego.
Teraz dopiero, jak juz nasz czterolatek zaczyna lepiej rozumiec jezyk polski mozemy siegnac po bardziej skomplikowane historie o Panu Kuleczce, Fikusie, czy wiersze Brzechwy. Ale czytajac te lektury i tak regularnie sprawdzam pytaniami, czy Gabrys rozumie, co czytamy, gdyz czasem ulega chyba jedynie urokowi muzyki jezyka i ilustracji...
Przez dlugi czas stalam sie ekspertem w tlumaczeniu symultanicznym wiekszosci swietnych ksiazeczek po francusku. Czesto patrzylam z zazdroscia na cale polki francuskich wydawnictw, do wyboru, do koloru... a na polskiej poleczce pustki...to wszystko wymagalo czesto tworczego podejscia.
I tutaj z pomoca przyszly wydawnictwa obrazkowe, bez tekstu, z duza iloscia szczegolow na ilustracjach. Mozna je ogladac i opowiadac we wszystkich jezykach swiata, sa naprawde uniwersalne, a dobrzy rysownicy potrafia zainteresowac nie tylko dziecko, ale tez i doroslego, ja w kazdym razie ogladam je z zapartym tchem. I te wszytskie historie, ktore mozna wymyslec dla licznych bohaterow, mozliwosci co nie miara, swietne dla wyobrazni i slownika, doskonale dla dzieci dwujezycznych...
We Francji najpierw odkrylismy La course au gâteau Tjong Khin-Thé, nastepnie rodzine Oukilé, a w Polsce, ciocia Ela podpowiada, ze jest miasteczko Mamoko. Dla najmniejszych zas proste skladane karty z Latkiem i Lapkiem z Zabaw Tutusia.
Oto, co teraz ogladamy i opowiadamy w tym swiatecznym czasie:


Przygody rodziny Oukilé z Pomme d'Api


a dla Leosia, dla ktorego te obrazki sa jeszcze za trudne, dobrze sprawdzaja sie przygody Lapka i Latka z Zabaw Tutusia:

czwartek, 27 grudnia 2012

Co kraj, to obyczaj.

Tegoroczne Swieta Bozego Narodzenia spedzamy we Francji - dzieki zyczliwosci pewnej linii powietrznej, ktora oglosila upadlosc. W Polsce czekaly na nas pierogi, barszczyk, kapusta z grochem i karp. Tutaj mamy owoce morza: ostrygi, krewetki, wedzonego lososia, foie gras i szampana. Kiedys ten szampan przyprawial moich rodzicow o bol glowy - jak to? W Wigilie alkohol? A tak. Co kraj to obyczaj...tutaj czci sie Jezusa babelkami...Dla moich rodzicow te swiateczne przyjazdy za kazdym razem byly lekcja, ze mozna swietowac, przezywac inaczej, ze wcale pasterka nie musi byc o polnocy i ze ma taki sam eklezjalny wymiar i ze swieta sa tak samo wazne...
Dzieki otwartosci moich tesciow jest jednak we Francji swojsko, tak po polsku troche...W Wigilie rodzina meza przyjela sporo pieknych polskich zwyczajow: dzielimy sie oplatkiem, wygladamy pierwszej gwiazdki, sluchamy wspolnie koled, a nawet niektore z nich spiewamy.
Tylko sniegu nie ma, wieje cieply wiatr znad oceanu, ale tam gdzie rodzil sie Jezus, tez nie bylo sniegu. Ciekawe, czy gdyby Jozef i Maryja nagle znalezli sie tej wigilijnej nocy posrod nas, to tez przezyliby szok kulturowy?
Zmienia sie forma, a przeciez gleboka tresc pozostaje wciaz taka sama...rok po roku, od dwoch tysiecy lat. Jak nie dac sie zmylic formie?



A to, co kochamy we Francji, to tutejsze szopki, w kazdym domu...

niedziela, 23 grudnia 2012

Swiatecznie

Serdeczne zyczenia swiateczne dla tych ktorzy sa daleko i blisko....
Zyczymy Wam wielu pieknych chwil, wspanialych spotkan, a szczegolnie tego wyjatkowego Spotkania z nowonarodzonym Jezusem, milosci, radosci i pokoju... 


Ilustracje sa zainspirowane sztuka graficzna Gabrysia :-)

czwartek, 20 grudnia 2012

Z ostatniej chwili...

Przy stole takie oto oświadczenie Gabriela, który ostatnio zadaje sobie wiele pytań na temat płci:

G: Nie chcę być tatusiem (kiedyś). Chcę być dziewczynką.
Ja: Dlaczego?
G: Bo mama nie pracuje...

No to wszystko wiadomo. Kochane kobiety, i po co nam ta cała walka o równouprawnienie? Dobrze, że chociaż po polsku ładnie powiedział...

środa, 19 grudnia 2012

Dwujęzyczność- rzadki fenomen...?

W ostatnim tygodniu The Guardian opublikował artykuł na temat Manchesteru. W tym angielskim mieście w użyciu jest 153 języków, a dwie trzecie uczniów jest dwujęzycznych. Badacze dowodzą, że osoby dwu- lub wielojęzyczne stanowią ponad połowę ludzkości, a dokładnie mówiąc jej większość...
Dwujęzyczność nie jest rzadkim fenomenem, nawet my, Polacy, członkowie społeczeństwa w zasadzie jednojęzycznego, stykamy się z nią coraz częściej. Wielu z nas zna przynajmniej kilka osób mieszkających wraz z dziećmi poza granicami naszego kraju, często osoby te tam zostają, niekiedy wracają do Polski na wakacje, czasem na stałe, niekiedy my jedziemy do nich z wizytą... Dzieci dwujęzyczne zaczynają stanowić element naszego krajobrazu

A Wy, czy znacie jakieś dwujęzyczne dzieci?

Od dziś blog Dzieci dwujęzyczne jest na facebooku. Serdecznie zapraszam i dziekuję tym, którzy już go polubili, czytają i rozsyłają znajomym :-)

niedziela, 16 grudnia 2012

Melting pot

Właśnie wróciliśmy z proszonej kolacji. Gościli nas Rosjanka i Francuz włoskiego pochodzenia, zjawiliśmy się my z naszymi polsko-francuskimi dziećmi, a w chwilę po nas do drzwi zapukała amerykańska rodzina. Przy stole słychać było chyba wszytskie możliwe języki, poruszane były przedziwne tematy, menu było międzynarodowe. Dzieci biegały razem udając kotki i posługując się w miarę uniwersalnym "Miau"...Nikogo to nie dziwiło. Pewnie dlatego, że wszyscy byli tak różni, że nikt nie czuł się inny...

piątek, 14 grudnia 2012

Królestwo

W naszym królestwie żyje król, księżniczka i mały rycerz. Nosimy na głowach korony z różnokolorowych szalików i szaty z wytwornych koców. Zwracamy sie do siebie uprzejmie: "Proszę Króla", "Tak księżniczko?". Przeżywamy wspaniałe przygody: a to rycerz walczy ze smokiem i trzeba go wspomóc, a to zamek płonie i trzeba go gasić, a to król ma urodziny, a to królowa przygotowuje królewską ucztę...
W naszym królestwie mówimy po polsku.
To nasza nowa zabawa, przyjęta z entuzjazmem przez dzieci. Codziennie Gabryś pyta o to kiedy będziemy się bawić w króla i księżniczkę, a Leoś zakłada szalik na głowę.
Jest przyjemnie. W naszym królestwie...

czwartek, 13 grudnia 2012

(Re)Adaptacja?

Ostatnio spędzam sporo czasu przy komputerze. Winna jest temu polska czcionka. Przez kilka ostatnich lat tak bardzo przywykłam do francuskiej klawiatury, że teraz muszę czytać, poprawiać, wracać znów do tekstu, wpatrywać się pięć minut z klawiaturę w poszukowaniu M czy myślnika...Wszędzie zaczynam węszyć pułapki, cały czas robię błedy. Konkretnie znaczy to natomiast, że ten sam tekt piszę z polskimi znakami trzy razy dłużej. Proszę wybaczyć okrojone wersje...
Kiedy przyjechałam do Francji, dużo słyszałam o adaptacji cudzoziemców. Sama nigdy sobie nie zadałam pytania o własną. Nie czułam, aby mnie to dotyczyło: lubię ten kraj, kocham ten język, podziwiam jego zdobycze kulturalne, krajobraz...to wszystko nie wymagało ode mnie żadnego wysiłku. Z przyjemnością tutaj żyję, pracuję, przyjaźnię się... Ale nigdy nie przyszło mi na myśl negować mojej polskości. Aż tu nagle zdradziła mnie klawiatura. Teraz ja, Polka, będę musiała z powrotem przystosowywać się do mojej kultury? choćby to była tylko informatyczne jej oblicze...

środa, 12 grudnia 2012

Une Sarenne

Gabryś coraz częściej miesza dwa języki. Na początku gdy chciał coś powiedzieć po polsku, a nie znał słowa, lub wydało się mu ono za trudne do wypowiedzenia używał znanego mu już słowa francuskiego.
Dziś po raz pierwszy usłyszałam zapożyczenie dokonane z drugą stronę,polski neologizm w formie francuskiej .
Rano wsiadając do samochodu Gabryś wykrzyknął patrząc na okoliczną łąkę.
Regarde! Une saren (sarenne?)!
Po łące przebiegała mała sarenka (une biche)...

O mieszanym przetwarzaniu językowym dużo pisał François Grosjean. W znanej pozycji Idy Kurcz pt. Psychologiczne aspekty dwujęzyczności znajduje się jego dość obszerny artykuł na ten temat.
F. Grojesan porusza w tym artykule wiele interesujących aspektów, głównie metodologicznych, mnie jednak najbardziej interesuje w tym temacie odpowiedź na pytanie dlaczego dziecko miesza języki i o czym to może świadczyć. Profesor Grosjean podaje kilka ewentualnych rozwiązań tego problemu: interferencje (z jednego jezyka na drugi) przełączanie kodów (w środowisku dwujęzycznym), brak opanowania stylu komunikacyjnego, czy po prostu fakt, że dziecko będąc w trakcie nabywania drugiego języka znajduje oparcie w języku mocniejszym. To, że francuski jest dla Gabriela mocniejszym językiem wiem od dawna...ale miło zaskoczył mnie fakt, że w tej sytacji, kiedy chciał szybko coś mi przekazać oparł sie na j.polskim...nie analizując, nie przemyślując, nie próbując sobie przypomnieć, to polskie słowo byłu dla niego najbardziej dostępne...tak po prostu...

czwartek, 6 grudnia 2012

Radio

Od kilkunastu dni z naszej kuchni nowy gość - czarna skrzynka, która pozwala nam podróżować. Skrzynka gra i śpiewa w różnych językach, ale nas najbardziej interesuje język polski. Dzięki temu internetowemu radiu możemy trochę wspólnie, jak to mówi Gabryś, "poszaleć". Tańczyliśmy już wspólnie do rożnych polskich przebojów dla dorosłych, a dzisiaj odkryliśmy polskie radio dla dzieci - babyradio.pl. Testowaliśmy w wersji młodszej (Leoś) oraz w wersji starszej (Gabryś) i polecamy!

środa, 5 grudnia 2012

Wymyślanki

Dzisiaj rano wstaliśmy bardzo wcześnie. Siedzimy otuleni poduchami na kanapie i patrzymy na "bulki" na migoczącej choince. Bulki to gabrysiowe spolszczenie francuskiego les boules - bombki. Z tego spektaklu przychodzi synkowi natchnienie. "Mama, bajka o misiu uszatku!". Znamy głównego bohatera, ale jeszcze nie wiemy o czym będzie historia. Od długiego juz czasu nasza ulubioną rozrywką są wymyślanki.
Wymyślanki to stwarzanie niesamowitych historii. Zaczyna sie tak: Gabryś mówi o czym chce bajkę, a ja mu ją wymyślam i opowiadam. To on jest zawsze twórcą postaci i scenariusza, ja za nim tylko podążam i nadaje formę jego pragnieniom. Czasami zdarza się, że w trakcie opowiadania historia nabiera za wskazówkami Gabriela nieoczekiwanych kolorów.
Pomysł na takie wymyślanki przyjechał za nami z daleka, bo z Wroclawia. Tam, pracujac przez kilka lat z dziećmi, przezylam wiele niesamowitych chwil, wymyślajac z nimi scenariusze, a później odgrywąjac je z nimi przy pomocy psychodramy.
Zawsze byłam przekonana o ogromnych możliwościach terapautycznych tych zabaw. A dzis przekonuję sie, że oprócz wszystkich innych dobrodziejstw wymyślanki świetnie służą językowi

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Adwent

Dzisiaj ubraliśmy choinkę, początkiem Adwentu, zgodnie z francuskim zwyczajem. Na stole korona adwentowa przybrana wczorajszymi leśnymi zdobyczami, a na ścianie wisi kalendarz. Dzieci patrzą na to wszystko zachwyconymi oczami i nas przyjemnie łaskocze w sercu.
W tym roku zainspirowani pomyslem Eli i Maksia zrobiliśmy Językowy Kalendarz Adwentowy. Obok czekoladek i inyych bardziej chrześcijańskich elementów tkwią w nim niespodzianki językowe - zimowe i świateczne zagadki dla Gabrysia, znalezione tu i ówdzie...

Drzewko to zawsze zielone,
Na czas Gwiazdki wystrojone,
Pod nim zaś Mikołaj Święty
Pozostawił nam prezenty.
 
Kiedy mrozik szczypie,
Kiedy śnieżek pada,
Każdy ją natychmiast
Na głowę zakłada.

Pada z nieba biały proch,
Coś jak gwiazdki albo groch.
Gdy napada po kolana,
Ulepimy wnet bałwana!

może te zagadki komuś sie przydadzą, proszę się częstować z naszego kalendarza :-)

niedziela, 2 grudnia 2012

Drzewo genealogiczne

Najlepiej rozmawia się wieczorem, w łóżku, zaraz przed zaśnięciem. Można wówczas uszczknąć kilka dodatkowych minut, albo rzeczywiście wtedy jest najlepsza atmosfera na zwierzenia, pytania...
Dziś wieczorem Gabrysia wzięło na rozważania egzystencjalno-genealogiczne. Bez wątpienia stanowi to część jego teraźniejszych tożsamościowych dociekań.

- Mama, tu es née de qui? (dosł. z kogo się urodziłaś?)
- Babcia mnie urodziła
- Et toi mnie urodziłaś?
- Tak.
- Et urodziłaś Leopolda?
- Tak, jego też urodziłam...
- I urodziłaś też Tata?
- Nie, jego urodziła Mamie, jego mama. Tata jest moim mężem (trzeba bronić pozycji taty, ach ten Edyp...)
- Et Mamie urodziła Papi (dziadka)?

Piękny ten dialog, a ja w nim jeszcze widzę jak Gabryś postępuję w integrowaniu języka polskiego. Zaczął pytać po francusku, a potem stopniowo włączał do wypowiedzi formy, które usłyszał ode  mnie po polsku.
Często widzę w zabawie, że potrzebuje kilka razy powtórzyć dane słowo lub wyrażenie, zanim je opanuje.

A po tej dyskusji przyszedł czas na przebój ostatnich dni, czyli Ciemny Las. Kazano mi śpiewać i przepytywano ze słownika. A co to jest gaj? A ptaszęta? A gapa? No i co to za piosenka?

piątek, 30 listopada 2012

Ciemny las

Jedziemy samochodem. Gabryś prosi: "Mama, ciemny las!". Jesteśmy w centrum miasta, do okolicznego lasu daleko, a zmierzamy wlaśnie do przedszkola...Z moim psychologicznym skrzywieniem zaczynam się zastanawiać jaką wiadomość moje dziecko chce mi przekazać. Czy aby w przedszkolu jest mu za trudno, koledzy niemili, ponuro mu na sercu, może nieszczęśliwy, a może po prostu to jakaś reminiscencja wczorajszej bajki czytanej na dobranoc...
Gabryś nalega: "Mama, ciemny las!" i gdy widzi, że nie rozumiem, dodaje "piosenka!".
No tak, wczoraj w samochodzie sluchaliśmy plyty, ale gdzie tam był ciemny las? No i tu zagadka dla wszystkich...jutro opiszę ciąg dalszy, może uda mi się wcześniej niż o północy siaść do komputera...

środa, 28 listopada 2012

Nie tak latwo...

Nie tak łatwo znalezć sprzymierzeńcow...czuję sie trochę jak Don Kichot w wiadomej walce.
Probowaliśmy zaprosić dziadków, trudno im do nas przyjechać. Trudno sie odważyc i przekroczyć granice. Te fizyczne, a jeszcze trudniej te kulturowe, mentalne, relacyjne...
Trudno mi ich zrozumieć. Trudno mi pojać, że ktoś moze nie lubić podróżować, poznawać, przekraczać limitów w sobie i w przestrzeni...
a jednak: nie łatwo po komunistycznym treningu się nie bać: nowego, Innego, nieznanego
niełatwo wyjść z klatki i cieszyć sie wolnością, w klatce często bezpieczniej niz w buszu nieprzewidywalności.
A może łatwiej tę glęboką potrzebę exodu przekazać dziecku? W rodzinie opowiada sie, ze od małego moją ulubioną zabawą były podróże lalek po całym domu. Pamietam przyjemność, jaką z tego czerpałam, pamietam radość z pierwszego wyjazdu, i z tego definitywnego. Mam duszę cygańską, nie lubię przynależności do organizacji, grup. Potrzebuję powietrza, z okien musze widzieć drzewa. Ale nie przeszkadza mi, czy są to drzewa polskie, francuskie, czy jeszcze jakiejs innej narodowosci.

wtorek, 27 listopada 2012

Sprzymierzeńcy

"Największym wrogiem dziecka dwujęzycznego jest dwujęzyczny rodzic" mówił Profesor François Grosjean podczas sobotniej konferencji w Paryzu. Profesor Grosjean jest jednym z największych autorytetow w zakresie dwujęzycznosci w kręgach psycholingwistow. Sam dwujezyczny: Francuz, przez wiele lat związany z Uniwersytetem Northeastern, następnie Université de Neuchâtel w Szwajcarii. Niewzykle miły i życzliwy człowiek.

Po powrocie z wykładu zauważyłam karteczkę, na której zapisywalam rzeczy, jakie koniecznie mialam ze soba wziac przed wyjazdem. Wszystko po francusku! Zatem zupełnie nieświadomie przechodze na ten język w naszej (glównie) francuskiej rzeczywistości. Na razie na piśmie, a może i mowa juz niedaleko...Gabryś musi czuć tę moją dwujezyczność mocno...Muszę uważać i szukać sprzymierzeńców dla języka polskiego. W czasie konferencji, a pózniej podczas naszej prywatnej rozmowy o Gabrysiu, Profesor podał kilka cennych propozycji. Jedną z najważniejszych jest chyba stworzenie tzw. przysiółków jednojęzycznych - miejsc, gdzie dziecko musi mówić w tym języku, gdzie niezbędne jest jego użycie, gdzie odczuje potrzebę porozumiewania się - w naszym przypadku w języku polskim. A wiec wyruszamy na poszukiwanie jednojęzycznych babć i dziadków, kolegów z piaskownicy, znajomych...a moze i pomyślimy nad zalożeniem polskiego klubu, czy przedszkola dla maluchów z polską nauczycielką, która nie zna dobrze francuskiego?

piątek, 23 listopada 2012

Dumny jak (PIF) PAF

W sobotę odbieramy Gabrysia z urodzin u kolegi. Jakoś często się zdarza, że nasz domowy rozrabiaka poza domem jest zadziwiająco grzeczny. I teraz słuchamy komplementów, a też i opisu, jak to Gabriel chodził chwaląc się dumny, ze zna dwa języki: francuski i polski. To samo kilka dni temu wracając ze szkoły: W samochodzie mówi do mnie po francusku: "Mama, tylko ja mówię w szkole po polsku"...
Czy ta duma wpływa na talent pedagogiczny naszego synka? Nie wiadomo. Zauważyliśmy tylko, że po ostatnich feriach, ktore spędziliśmy w Tuluzie wraz z francuskim kuzynostwem Gabrysia i Leosia, jeden z kuzynów biegał po domu udając, że trzyma pistolet i wolal PIF PAF (a to jest hałas polskich pistoletów, francuski jest zupełnie inny PAN PAN - informacja dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą. Bez kompleksów. Ja specjalizuję się w zakresie broni, rycerzy i kowbojów naprawdę od niedawna).

Propozycja nie do odrzucenia

W czasie naszego leśnego spaceru z Gabrysiem zagajam o moich dylematach językowych. Tłumaczę mu dlaczego dla mnie jest ważne, żeby mowł po polsku: że to mój język, że w nim najlepiej mogę się z nim, moim synkiem porozumieć, że w ten sposób on nauczy się dobrze nim władać, że mi na tym bardzo zależy, bo go kocham...Gabryś słucha tego wszystkiego uważnie, nic nie mówi, w końcu proponuje z poważna miną (po francusku...): "Mam pomysł. Ale gdy ja będę mowił po francusku, Ty sie nauczysz dobrze francuskiego". No i problem rozwiązany. Doprawdy nie do odrzucenia ta propozycja...

środa, 21 listopada 2012

Dylematy...

Dzis urodziny Eli. Widzimy sie przez Skypa, Gabrys, nasz domowy chorzysta spiewa Sto lat, a pozniej Joyeux anniversaire. Wszyscy go chwala. Siedzi spokojnie na moich kolanach, zadowolony. Pozniej zaczynamy rozmawiac, ciocia zadaje mu kilka latwych pytan po polsku, Gabrys radzi sobie jako tako z odpowiedziami. ale widze, ze zaczyna coraz wiecej sie wiercic, w koncu zrywa sie w podskoku i biega po salonie. Trudno mu wytrzymac w tej sytuacji, zdaje sobie sprawe, ze za trudnej dla niego jezykowo. Coraz to podbiega do ekranu, macha reka, krzyczy "Kuku" i odbiega. Odnosze wrazenie, ze chcialby zostac w kontakcie z rozmowcami, ale cala ta sytuacja go przerasta.
W tym samym czasie Leos siedzi na drugim kolanie i wyglada dzidziusia. Kiedy zjawia sie Ala, wola "dzidzi Ala!", gdy Ala znika pyta "Dzie?" (gdzie). Leopold doskonale sie odnajduje w tej sytuacji komunikacyjnej, oczywiscie odpowiednio do jego wieku.
A Gabriel? Nie jest to latwe dla niego. Dla mnie tez jest trudne. Od urodzenia mowie do niego ciagle po polsku i staram sie, aby w miare mozliwosci Gabriel mial jak najwiecej kontaktu z jezykiem polskim; z kultura. Razem czytamy tylko po polsku, opowiadamy, bawimy sie, gramy, robimy teatrzyki, spiewamy, sluchamy, czasem cos ogladamy...nie zawsze ta konsekwencja przychodzi z latwoscia, szczegolnie w towarzystwie osob francuskojezycznych, choc sa one bardzo czesto przychylnie do naszej dwujezycznosci nastawione...Mimo tego synek moj najczesciej odpowiada mi po francusku, widze, ze zaczyna wyksztalcac bardziej dwujezycznosc bierna niz czynna. Rozumie wszystko, co do niego mowie, ale niestety odpowiedz w jezyku polskim wymaga od niego duzo wysilku. Wybiera wiec te latwiejsza opcje, wiedzac, ze ja doskonale go zrozumiem po francusku. A ja? ja staram sie przetlumaczyc, co powiedzial na polski i mu odpowiedziec. Nie wyobrazam sobie udawac, ze go nie rozumiem. Nasza relacja jest dla mnie najwazniejsza. ale wiem tez, ze ta relacja najpelniej bedzie sie mogla uksztaltowac dzieki dialogowi w jezyku, ktory znam najlepiej. W glebi siebie czuje sie kompletnie bezsilna...Jak temu zaradzic?

wtorek, 20 listopada 2012

Ka


Dzisiaj jeszcze o Leopoldzie. Leopold zaczal mowic bardzo wczesnie. W wieku osmiu miesiecy wypowiedzial pierwsze slowo. Nietrudno odgadnac, ze bylo to Mama. Bardzo szybko potem pojawily sie: Tata, Papa, Baba (Gabriel), a nastepnie w dziesiatym miesiacu Kaka (Ksiazka - zupelnie nie wiem po kim on to ma tak wczesnie...)...Kaka z roznymi dzwiekowymi niuansami oznacza dzisiaj wiele rzeczy: Kredka, Kaczka, Ksiazka...Wiele wyrazow z Leosiowego slownika w ogole konczy sie na KA. Maz mowi mi, ze musze przestac zdrabniac, gdyz ciezko go zrozumiec szybko i precyzyjnie. Stwierdzilam, ze ma racje, bo po co proponowac malemu bananka, kiedy mozna go zapytac czy chce banana. Ale kiedy zaczelam wprowadzac nowe metody w zycie, zdalam sobie sprawe, ze w jezyku polskim az roi sie od koncowek KA. Oprocz przytaczanych juz: ksiazka, kredka, kartka, kaczka, w codziennym uzyciu sa jeszcze lyzka, mandarynka, szczoteczka, chusteczka, skarpetka, bluzka, itd, Co prawda mozna powiedziec swieca zamiast swieczka, ale trudniej juz nazywac regularnie kurtke kurta, rekawiczke rekawica a szczotke szczota...nie mowiac juz o dopelniaczu, czy bierniku, gdy pytanie czy chcesz troche jablka, widziales kotka staja sie prawdziwymi pulapkami.
Ale pozostaje wciaz kwestia zdrabniania. No wiec jak? zdrabniac, czy nie zdrabniac?

Mama da encore

Jestesmy. Jestesmy tu wszyscy, tylko kiepsko spimy, wiec czasem trudno cos napisac. Sprobuje nadrobic troche ten czas milczenia, gdyz kazdego dnia zdarzaja sie wyjatkowe codzienne perelki
Dzieki tym blogowym zapiskom mozna niektore z tych perelek "ocalic od zapomnenia", inne zapewne chowaja sie dyskretnie w naszej nieswiadomosci lub pamieci ksztaltujac historie bliska i daleka.
Jedna z takich niedawnych perelek bylo "Mama da encore" pierwsze zdanie dwunasto i polmiesiecznego Leosia. Wyjatkowo wczesnie wypowiedziane przez malego lakomczuszka nad talerzem szpinaku. Wiadomo, ze w uczeniu sie najwazniejsza jest motywacja, a co dopiero w uczeniu sie jezyka (matki karmicielki).

czwartek, 1 listopada 2012

Sto lat! Sto lat!



Sto lat! Sto lat! slychac w calym domu. Wszyscy spiewaja w te czwarte urodziny Gabrysia: dziadkowie, wujostwo, kuzyni i nawet osiemdziesieciopiecioletna prababcia. Jestem w tym towarzystwie jedyna Polka, dlatego chyba to takie wruszajace. Rodzina mojego meza z entuzjazmem przyjela nasza polskosc - wszyscy juz przynajmniej raz byli w naszym kraju, tesciowie ucza sie polskiego, na Wigilie wszyscy dziela sie oplatkiem, a Sto lat weszlo na stale do repertuaru urodzinowych zyczen! Kiedy moja tesciowa ma dosc francuskiej rzeczywistosci zartuje, ze na emeryture wyjedzie z mezem do Polski. Niedawno zdalam sobie sprawe jak bardzo to wparcie jest dla mnie i moich chlopakow wazne - nasza dwujezycznosci i dwukulturowosc jest spostrzegana jako cos wartosciowego, istotnego - dlatego warto kontynuowac. 
A na zdjeciu misie zelki oczekujace na wpanialy urodzinowy pociag. Pojazd zostal udekorowany przez Gabriela, pod czujnym okiem Leosia, ktory nie rozumial dlaczego polowa dekoracji znika w buzi starszego brata...

piątek, 26 października 2012

Jestem Francuzem, i...

Wczoraj wracając z przedszkola przechodziliśmy obok budynku merostwa, na którym wisiały flagi. To tutaj, kika miesiecy temu znajdowaly sie tez afisze przedwyborcze, trzy i pol letni wtedy Gabriel krzyczal pelna piersia - To Nicolas Sarkozy, a to François Hollande - pokazujac palcem popiersia. Nie wiem skad to zaciecie polityczne u mojego malucha, raczej nie po mamie, bylam z niego jednak bardzo dumna i patrzylam dookola czy inni juz zauwazyli jak moje dziecko doskonale zna sie na biezacych sprawach panstwa. Nieco mniej dumna bylam jednak, kiedy kilka tygodni pozniej moj chlopczyk nadal wolal (po francusku) Dlaczego Francuzi powiedzieli Nie Nie Nie Nicolas Sarkoziemu? Dlatego, ze zrobil glupoty? - w naszym burzujskim, prawicowym miasteczku nie byl to raczej dla rodzica powod do dumy...
To byla taka mala dygresja przy fladze. Teraz Gabrys wola - "o c'est le drapeau français! Flaga francuska. Maman, pourquoi on habite en France? No i tutaj sie zaczyna tlumaczenie, ze tata jest Francuzem, mama Polka, ze jakis czas mieszkalismy w Polsce, a pozniej zdecydowalismy sie przeprowadzic do Francji i tu zamieszkac... A Ty kim jestes? Francuzem czy Polakiem? pytam Gabriela. "Francuzem, i po polsku i po angielsku" - odpowiada mi. I jak to jest z tozsamoscia mojego synka? Ewidentnie czuje sie bardziej Francuzem, tutaj sie urodzil, jezykiem francuskim wlada najlepiej, w tym kraju zyje, wydaje sie to zrozumiale. Polska jest mu znana, ale tak dorywczo, wakacyjnie, chyba kojarzy ja glownie z jezykiem mamy, ktory stawia na rowni z angielskim...I siebie definuje na razie glownie przez ten jezyk, to on go roznicuje z kolegami, to on jest naszym szyfrem, kodem, paszportem, mam tylko nadzieje, ze nie zostanie dla niego na zawsze jezykiem obcym.

poniedziałek, 22 października 2012

wyznanie

Wieczorem zawsze czytamy, ewentualnie wymyslamy historie, czasami zupelnie niestworzone. Pomyslodawca zwykle jest Gabriel. Ostatnio Mis Uszatek stal sie piratem, a Prosiaczki uprowadzily jego zone (???). Czy ktos wiedzial, ze Mis Usztek byl zonaty? Ja nie mialam pojecia, otoz to...Nastepnie Uszatek wzywal na odsiecz i przybyli jego przyjaciele: Kruczek, Zajaczki i Laleczki - Ksiezniczki. Po dlugich bojach udalo sie oswobodzic Pania Uszatkowa fortelem - ofiarowujac Prosiaczkom wiele lakoci...
Jeszcze kiedys napisze wiecej o wymyslankach, ale dzis chcialam jeszcze o przytulankach. Po historii i arsenale kolysanek, moj chlopiec w koncu zasypia, przynajmniej tak mi sie wydaje. Caluje go i wtulam twarz we wloski pachnace jego ulubionym szamponem truskawkowo-waniliowym. Nagle slysze mruczenie "Mama, lubie Cie..." Zamykam oczy i wdycham gleboko to polskie wyznanie...Dobrze mi jakos tak i cieplo na sercu.

niedziela, 21 października 2012

Karmelkowy slownik

Dzisiaj usiedlismy razem przy kawie i pysznych karmelkach z Bretanii. Nie wiem, jak sie zaczelo, ale chyba od stwierdzenia Gabrysia: "Je sais ce que signifie cat en anglais. To kotek!" A pozniej zaczelismy wyliczac rozne wyrazy, ktore moglibysmy wszyscy znac w tych trzech jezykach. Dzien dobry, bonjour, hello; poisson, fish, rybka...
Eric przypomina sobie dzien, w ktorym uswiadomil sobie nagle, ze istnieja na swiecie ludzie, ktorzy mowia innym niz on jezykiem. Mial wtedy chyba szesc lat. Dzisiaj dzieci dzieki mediom, liczniejszym podrozom, globalizacji zdobywaja taka wiedze niewatpliwie wczesniej. Ale nikt chyba nie rozwija swiadomosci jezykowej tak szybko jak dzieci dwujezyczne. Wciaz mam przed oczyma zaledwie dwuletniego Gabrysia, ktory jeszcze dobrze nie biegal i budowal tylko bardzo proste zdania, a juz mowil do nas, kiedy sie do niego zwracalismy: "To po polsku, a to en français..." I wciaz jestem tym zaskoczona i zachwycona...
A dzisiaj? dzisiaj to chyba nas tak nastroil ten karmel, caramel, caramel.

piątek, 19 października 2012

Mamo, chce rysinowac!

tak wola do mnie moje dziecko. Na poczatku nic z tego nie rozumiem, musze odkodowac...No tak, w koncu wpadam na pomysl - rysinowac to niewatpliwie mieszanka rysowac i dessiner (rysowac po francusku). Dla niego naturalne a dla mnie lamiglowka...

czwartek, 18 października 2012

dwu? jezyczny

Leopold zrzucil szklanke ze stolu. Po raz trzeci w czasie tej samej kolacji.  Ja wykrzykuje : "O please, Leopold, please!"
"Co to znaczy please?" pyta sie Gabrys taty. Tata odpowiada (doslownie) "Please to znaczy s'il te plait po angielsku"
Do tej pory bylismy dwujezyczni...Przedwczoraj Gabriel odpowiedzial tacie, gdy ten cos mu podawal "Thank you very much"
Jak to jest z ta zdolnoscia do uczenia sie innych jezykow u dzieci dwujezycznych?
W 2009 roku ukazal sie w Infant Behavior and Developement artykul francuskich badaczy na temat szybkosci uczenia sie innych jezykow przez male dzieci wladajace tylko jednym jezykiem (Infants can rapidly learn words in a foreign language - R. Bijeljac-Babic, K. Nassurally, M. Havy, T. Nazzi). Autorzy badali zdolnosc dwudziestomiesiecznych dzieci do uczenia sie nowych slow w nieznanym ich jezyku. Odnotowali, ze badane dzieci juz po kilku probach rozumialy obce slowa. Swiadczy to o tym, ze dzieci stosunkowo dlugo utrzymuja duza wrazliwosc i kompetencje jezykowa oraz o ich duzych zdolnosciach spolecznych i pragmatycznych.
W tym roku Ranka Bijeljac-Babic i jej zespol z Uniwersytetu Paris Descartes przewiduja przeprowadzic podobne badania wsrod dzieci dwujezycznych. Leopold jest jednym z malych kandydatow. Wszystkich zainteresowanych bedziemy informowac na biezaco, a mala gwiazda bedzie wkrotce mogla rozdawac autografy, gdyz od kilku dni na wzor starszego brata trzyma w reku kredki i cwiczy sie w bazgraniu na podlodze, sofie, i czasami tylko na kartce...

niedziela, 14 października 2012

My

Mieszkamy pod Paryzem, a na polkach z ksiazkami mamy Twardowskiego. W szafce kisiel obok foie gras. Choinke ubieramy na poczatku grudnia (po francusku) i rozbieramy ja 2 lutego (po polsku). Na wigilie jemy barszcz lub owoce morza. Mis Uszatek konkuruje na codzien z Petit Ours Brun. Wolimy zywiolowe Sto lat niz spokojniejsze Joyeux anniversaire spiewane na melodie happy birthday. Uwielbiamy rynki polskich miast i brakuje nam takich we Francji... A wydaje nam sie, ze plaze Atlantyku ciagnace sie bez konca sa nieprownywalnie bardziej dech zapierajace w piersiach niz polski Baltyk...
Jest nas czworka: Mama mowi po polsku, tata po francusku. Gabrys glownie po francusku, ale coraz wiecej po polsku, Leopold pierwsze slowa wypowiedzial po polsku, teraz zaczyna takze mowic po francusku. Komputer, jak widac tylko po francusku, ma niepelnosprawna klawiature i brakuje polskich czcionek, ale postaramy sie takze i jego wychowac w dwujezycznosci!