poniedziałek, 28 października 2013

Dziecko na Warsztat - ESKPERYMENTALNIE okiem, słuchem i językiem - ZŁUDZENIA

Przyszedł czas na  kolejne zajęcia  z cyklu Dziecka na Warsztat!


Dzisiaj eksperymentujemy! Okiem, słuchem i językiem
Postanowiłam zrobić z chłopakami warsztaty na temat złudzeń. Dla nas głównym celem zajęć jest nabywanie wiedzy  i słownictwa w języku polskim. A ile jest mówienia przy złudzeniach! Ile dyskutowania, ustalenia wspólnej wersji, gdyż często każdy widzi coś innego.
Zapraszamy do wspólnej zabawy!
My ubawiliśmy się świetnie :)

Na rozgrzewkę, jedno z klasycznych złudzeń gestaltowskich z cyklu figura i tło. Co widzicie?
Kielich, czy dwie twarze?

Widzimy różne rzeczy, interpretujemy różnie czarne i białem plamy i kształty, gdyż jak mówią specjaliści Gestaltu: Całość jest czymś więcej niż tylko sumą swych części.

Najpierw kilka słów o złudzeniach.
Najprościej mówiąc - złudzenia są to mylne interpretacje naszego umysłu tego, co widzimy, słyszymy. Interpretacje te zależą od różnych właściwości naszych oczu, uszu i mózgu, ale też mogą być wynikiem naszych doświadczeń, przeżyć i emocji.
Czesto jest tak, że ten sam rysunek, sytacja, dźwięk może być interpretowany w różny sposób przez różne osoby. Jest to wynikiem różnic pomiedzy nami, każdy jest inny. Ma różne przeżycia, różną wrażliwość, różnie może spostrzegać, czuć, myśleć.
I można o tym porozmawiać już z małym dzieckiem.
W wieku około czterech lat potrafi ono przyjąć perspektywę innej osoby, spojrzeć na inne rzeczy z jej, a nie tylko z własnego punktu widzenia. Informują nas o tym badacze Teorii Umysłu.
Ze starszym dzieckiem natomiast oprócz tematu różnić między ludzkich można poruszyć temat funkcjonowania mózgu i percepcji.

Złudzenia to więc nie tylko świetna zabawa i eksperyment wzrokowy, słuchowy, ale także eksperyment  relacyjny - możliwość rozmawiania z dzieckiem o naszych różnicach, i próby ich akceptacji. Każdy ma prawo zobaczyć, słyszeć inaczej, mimo iż istnieją oczywiście pewne uniwersalne prawa - i percepcji i życia w społeczeństwie, inaczej codzienność byłaby bardzo trudna!

ETAP 1.
Najpierw odnaleźliśmy wiele dwuznacznych rysunków w książkach z zakresu psychologii ogólnej. Jest ich też niemało w internecie (np. tutaj).
Tutaj przedstawiamy kilka wybranych, co na nich widzicie?


Ile nóg ma słoń?
Proste czy krzywe? Te linie są równoległe! Trudno uwierzyć...
  (kafelki w kawiarni St Michael's Hill, Bristol, Anglia) opisane przez przez prof. Richarda L. Gregory i Priscillę Heard.



Popatrzcie dłużej na statek, płynie, czy stoi w miejscu?




Księżniczka czy czarownica?
W. E. Hill, już 1915 rok




W którą stronę porusza się tancerka? Zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara, czy odwrotnie?
animacja grafika Nobuyuki Kayahare



ETAP 2.
Następnie postanowiliśmy sami stworzyć kilka złudzeń wzrokowych
  • Pierwsze polegało na narysowaniu...zresztą zobaczcie sami!




 Inspiracja tutaj
  • Do drugiego złudzenia wykorzystaliśmy koszyczek po korku z szampana. Dzisiaj urodziny Gabrysia! Więc przy sto lat zastanawialiśmy sie czy dno koszyczka jest na górze czy na dole. Oceńcie sami ;)   A wrażenie jest jeszcze lepsze, gdy zacznie się koszyczkiem poruszać.

  • A to jeszcze jedno proste złudzenie do wykonania z dziećmi. Bierzemy koniuszkiem palców kredkę i zaczynamy nią stopniowo poruszać w górę i w dół. Po chwili bedziemy mieć wrażenie, że kredka zaczyna się wyginać. Czego oczywiście nie widać na zdjęciach, gdyż jest to złudzenie :)




ETAP 3
Przyszła też pora na złudzenia słuchowe.
Czy słyszymy to samo?
Przyczytajcie szybko, to co napisane na kartce. Co słyszycie? Jakie wyrazy widzicie?






My następnie pocięliśmy kartki na sylabki i bawiliśmy się przekładając je na przemian.





 


ETAP 4
A teraz może słyszymy to samo, ale te słowa wcale nie mają takiego samego znaczenia czyli fałszywi przyjaciele w różnych językach - u nas po polsku i po francusku.
Wyrazów takich jest wiele, wybrałam kilka takich, których moje dzieci używają często, lub słyszą na co dzień.
Narysowaliśmy je i rozmawialiśmy o nich oraz o różnych śmiesznych nieporozumieniach, które mogą z równoległego ich używania wynikać.

ŻUR (fr. jour - dzień)

inne:
 LIS (fr. Lyse - lilia)
GARAŻ (fr. garage - zakład naprawczy samochodów)
PARASOL (fr. parasol - parasol plażowy)
KOMPOT (fr. compote - mus z jabłek lub innych owoców)
TATA (fr. tata - ciocia)
PA PA (fr. papa - tata)
MAKARON (fr. macaron - rodzaj ciasteczek)  
.
Tyle sie działo eksperymentalnie u nas, w dobrej atmosferze! W listopadzie zapraszamy na warsztat kulinarny!
A co działo się u innych uczestników warsztatów możecie zobaczyć na tych wspaniałych blogach:

DZIECKO NA WARSZTAT

piątek, 25 października 2013

Polecam z półeczki - BAJKI GRAJKI


Czas ostatnio pali się w rękach, gdyż nie dość, że wiele się dzieje na gruncie dwujęzyczności, i mam nadzieję o tym więcej wkrótce napisać, to jeszcze wypadło nam po drodze kilka dni wakacji.
Wakacje są wiadomo zwykle bardzo intensywne, gdyż należy w trakcie wypoczynku zrobić wszystkie te rzeczy, na które nigdy nie ma się absolutnie czasu, a potem jeszcze po tym maratonie wypocząć :)
I wakacje to podróże! - dla nas najczęściej długie i samochodem. A w samochodzie?

Zasiadamy, silnik zaczyna pracować na niskich obrotach, Pani z nawigacji zaraz nas oczaruje swoim skandowanym altem, już herbatniki i termosiki przygotowane, dokumenty sprawdzone po raz tysieczny, bo oczywiście nie pamiętam, że przed sekundą to właśnie weryfikowałam. Wyruszamy. Uwielbiam taką atmosferę, przeczuwa się przygodę, nowe spotkania, nowe odkrycia, czeka na długo wyglądane powroty, już myśli krążą gdzieś tam daleko, już...i nagle dobija się do moich uszu głos synka, natarczywy, pewnie powtarzać musiał wielokrotnie - Mama! Włącz!

Więc mama bierze i włącza. Machinalnie, samochodowe cd, ewentualnie wydobywa kolorową płytę z klasera i już za chwilę wiosłujemy z Warsem na Wiśle, zaśmiewamy się z rycerzy uciekających spod smoczej jamy, kamieniejemy ze strachu przed Bazyliszkiem...
Wszyscy, pięcioletni Gabryś, dwuletni Leoś, ja, skuszona do pozostawienia na boku moich myśli i nawet tata, który już zna w ten sposób na pamięć wiele polskich legend.
Bo nie sposób nie słuchać świetnych tekstów, czasem poetyckich, czasem komicznych, wspaniałych piosenek, wartkiej akcji okraszonej często doskonała aktorską obsadą.
Takie są nasze BAJKI GRAJKI.



Słuchamy ich namiętnie w podróży, ale też w domu, w czasie wakacji, w przerwie szkolnej, każdy z nas ma swoją ulubioną, czasem się nie zgadzamy co do jednej, negocjujemy, ba! obrażamy się nawet nieco, ale wszystko w dobrej sprawie - języka polskiego! :)
Odkąd zaczęliśmy SŁUCHAĆ, a więc zdecydowanie mniej OGLĄDAĆ bajek, filmików na dvd, bo telewizji nie mamy, Gabryś poczynił niesamowite postępy w języku polskim. Czasem tak od niechcenia zarzuci jakimś językowym tworem, godnym wielkiego poety, gdzieś już to słyszałam, mówię sama do siebie i wyciągam z pokładów pamięci podobną frazę usłyszaną w bajkach grajkach.

Dlaczego słuchanie jest takie ważne, pisałam już kiedyś, a od tego czasu, przekonuję się o tym fakcie praktycznie codziennie. Dzisiaj tylko przypomnę, że obraz i muzyka stymulują pracę prawej półkuli, natomiast słuchanie słowa mówionego - pracę lewej półkuli, tej, odpowiedzialnej za język. Mówi o tym często profesor Jagoda Cieszyńska zalecając między innymi całkowite wyeliminowanie telewizji przy niektórych, poważnych zaburzeniach komunikacji językowej.

Ale Bajki Grajki to nie tylko przyjemność słuchania, do płyt dołączony jest zeszyt różnych różności - zabaw, gier, ćwiczeń, historii, labiryntów i tak dalej, i tak dalej - aby przedłużyć sobie radość słuchania, wyobrażania oraz rozmawiania na tematy bohaterów i ich przeżyć.

Tutaj, tego lata na campingu, Gabryś przedłuża przyjemność



Gorąco Wam Bajki Grajki polecamy, jest ich wiele, różnych historii, baśni i opowieści, nie tylko legendy :)




czwartek, 17 października 2013

Rocznica i po nitce do kłębka...

Dzisiaj króciutko, ale muszę choć kilka słów napisać, bowiem kilka dni temu Dzieci dwujęzyczne obchodziły pierwszą rocznicę legalnej działalności blogowej :) Prawie przegapiłam, a to taki ważny rok! Bo kłębek był duży...


"Dzieci dwujęzyczne" to przede wszystkim moje dzieci!
Dwujęzyczne dynamiczne ;)
Dzieci, którym język polski nie przychodził z łatwością, naturalnie...tak jak był pownien, jakby się oczekiwało w takich przypadkach. Trzeba było zacisnąć wargi, zakasać rękawy i wziać sie do roboty - publicznie. Do roboty nad językiem polskim, ale także nad sobą samą - trzeba było mi zmienić kilka poglądów, nastawień - na lepsze, radośniejsze, odpuścić kilka rzeczy, przyjąć inne, zaakceptować emigrację, no przynajmniej podjąć decyzję o chęci jej akceptacji...
Dzisiaj Gabryś mówi przez sen, nadsłuchuję...po polsku! Było więc warto!
Dzięki za motywację!

Dzieci dwujęzyczne to dzieci, które żyją z dala od Polski, a które są w części Polakami. Potrzebowałam Waszego towarzystwa, żeby im polskość i mój język przekazać. Rodzic dziecka dwujęzycznego nigdy nie może działać w pojedynkę. To niehumanitarne! Musimy być razem, choćby wirtualnie, choćby emocjonalnie, jeśli nie fizycznie... Dzięki za Waszą obecność!

Dzieci dwujęzyczne to potrzeba uporządkowania emocji i wiedzy, zapisania przeżyć, odkrycia ich sensu.
Dzięki za Wasze wsparcie!

Dzieci dwujęzyczne to także pomysł upowszechnienia wielu dyskusji na temat dwujęzyczności, pomysłów na wspieranie dwujęzycznych dzieciaków, losu ich rodziców, przeprowadzanych z Elą Ławyczys przez skypa przy obieraniu kartofli czy innych pasjonujących czynnościach domowych, zapewne dobrze Wam znanych :)
Dzięki za Wasze komentarze, za wszystkie dowody na to, iż te upublicznione wywody w jakiś sposób Wam służą.

Rok rozwinął się nitką. A ja po roku próbuję dotrzeć po nitce do kłębka. Kłębek był duży, ale powoli staje się coraz mniejszy i mniejszy...mam nadzieję będziemy go dalej rozsupływać. Wspólnie! Nici tworzą więzi :)
Miłego dnia!


wtorek, 15 października 2013

Wtorkowe czytaneczki - Samogłoski paluszkowe



 Dzisiaj powracamy do nauki czytania! Świetnej metody wspierania rozwoju mowy u dzieci dwujęzycznych i nie tylko! Korzystamy w tym względzie z odkryć metody krakowskiej. Najpierw więc uczymy się samogłosek, następnie sylab otwartych i sylab zamkniętych.

Gabryś jest już na etapie sylab, Leos natomiast zaczyna przygodę z samogłoskami.
Dlatego prezentuję Wam jedno z naszych ostatnich odkryć - rewelacyjne gdyż wymyślone niedawno przez samego Gabrysia :) Są to samogłoski paluszkowe!

Dziecko układa paluszki w formie samogłoski, a później ją odczytuje, lub próbuje taką paluszkową łamigłówkę rozszyfrować sam rodzic.
Jest to świetna zabawa, gdyż dziecko doświadcza własnej sprawczości, uczy sie przy użyciu pamięci kinestetycznej, rozwija świadomość własnego ciała, świadomość przestrzeni. O tym jakie to ważne pisałam już w TYM POŚCIE.

A oto nasze samogłoski :) Kto zgadnie jakie?



wtorek, 8 października 2013

Polecam - BilingueCamp w Paryżu

Właśnie otwieram komputer i widzę taki oto apel Mamy w Paryżu (reakcja na poprzedni post o paryskiej debacie wokół języków):
ojej! Dlaczego ja o tym nie wiedzialam? Faustyno nastepnym razem dzwon, pisz daj znac.....!!!!!
Przepraszam! Rozpuszczałam wieści na fb wszem i wobec, ale być może nie było to wystarczające...
Piszę więc od razu o najbliższym ciekawym wydarzeniu wokół dwujęzyczności- dla Mamy w Paryżu i innych zainteresowanych!

W tę sobotę, 12 października, stowarzyszenie Café Bilingue organizuje BilingueCamp.
Miałam okazję uczestniczyć w tego rodzaju spotkaniu rok temu i do dzisiaj jestem pod wrażeniem jakości dyskusji. Serdecznie polecam osobom zainteresowanym tematem!

W tym roku w trakcie interaktywnych warsztatów uczestnicy (rodzice, specjaliści, nauczyciele, badacze...) będą dzielić się doświadczeniami na temat Wczesnej edukacji dwu i wielojęzycznej oraz jej sytuacji we Francji.
Wstęp wolny, należy się jednak uprzednio zapisać.
 
 Więcej informacji na stronie
 http://www.cafebilingue.com/


środa, 2 października 2013

Okrągły stół wokół języków

W ostatni piątek w Paryżu stowarzyszenie Café Bilingue zgromadziło kilka wybitnych osobowości wielokulturowych i wielojęzycznych.
Wsród zaproszonych gości (reżyserów, prezentatorów telewizyjnych i radiowych, dramaturgów, tłumaczy i profesorów uniwersyteckich) znaleźli się:  Nurith Aviv, Will Bishop, Sedef Ecer, Alexandra Schmidt, Alex Taylor i Slimane Benaissa.





Spotkanie to niezwykle bogate w różnorodne doświadczenia i głębokie refleksje wywarło na mnie ogromne wrażenie. W sposób raczej niespodziewany muszę to przyznać. Uczestniczyłam w nim raczej z racji mojej funkcji w stowarzyszeniu zakładając z góry - o jak mylnie! - że widok kilku znanych dorosłych rozprawiających na temat języków nie leży w bezpośredniej lini moich zainteresowań...
A przecież całe nasze życie, także, a może zwłaszcza, to dorosłe jest w jakiś sposób odbiciem naszego dzieciństwa...
Szczególnie jeżeli chodzi o nasze relacje z matką, ojcem, najbliższymi, relacje, wartości, przekonania, które przekazywane, kształtowane są przez język. Język ojczysty, język matczyny...
A co dzieje się kiedy ten język pierwszy, najważniejszy, zastąpiony zostaje w życiu innym językiem, jak do tego języka matki czy ojca wszczepia się inny język?
Osoby, które uczestniczyły w debacie, opowiadały z podniesionym czołem o swojej historii, często trudnej i bolesnej, historii emigracji politycznej, historii wyborów i braku wyboru...historii innej kultury, innego języka, innych języków.


                                                                                            Sedef Ecer

                                                                                           Slimane Benaissa

Czym jest język dla dorosłego dwujęzycznego, z wyboru, bez wyboru?
Często paszportem, aby móc żyć gdzie indziej, żyć inaczej, oknem na świat, szansą na zmianę - dla tych, którzy w języku i emigracji szukali ucieczki.
Jest też innym światem, innym wszechświatem znaczeń i bytów, gdzie można siebie wyrazić inaczej, bez cenzury zewnętrznej, ale też i wewnętrznej! Jeszcze teraz rezonuje we mnie przepiekny tekst dramaturga Slimana Benaissa, którego odczytaniem rozpoczął debatę - tekst o intymnej więzi dziecka z matką przy karmieniu piersią. Tekst ten powstał po francusku, autor nie mógł, nie miał prawa, nie dał sobie prawa, nie odważył się napisać tych słów najpierw w języku arabskim. A przecież dotyczyły jego głebokich przeżyć, potrzeby, którą pragnął wyrazić, ale dotyczyły też sfery, która w jego języku ojczystym nie może być wypowiedziana, dotknięta językiem...Uczynił to dopiero po wielu latach. Co się wydarzyło w ciągu tych lat, jaki nastąpiła w nim przemiana, jaki proces?

Dlaczego łatwiej jest niektóre doświadczenia wypowiedzieć w języku innym, nieswoim, w jakiś sposób obcym?
Z praktyki klinicznej wiem, że czasem łatwiej jest pewne rzeczy przepracować w terapii posługując się innym językiem. Oczywiście bardzo dobrze znanym, na poziomie (lub prawie) dwujęzyczności. Zawsze mnie to zadziwiało, a jednak nie mogłam ignorować tego spostrzeżenia...
Wyrażenie siebie w innym języku pozwala na stworzenie dystansu niezbednego do analizy, do ujrzenia ważnych aspektów w innym świetle, odważenia się o nich mówić, czy nawet wyrazić emocje, które zostały w naszym języku zablokowane.
Język drugi, inny, bo już często znany i nieobcy, jest szansą na stworzenie przejścia, kładki pomiedzy dwoma światami, tym wyrażonym i tym, który wyrażenia potrzebował. Jest to doświadczenie niezwykle uwalniające. W takim przypadku znajomość drugiego języka może być uwalniająca, oswobodzająca.
Slimane Benaissa mówił:
Kiedy piszę po arabsku mierzę się z moimi limitami
Kiedy piszę po francusku mierzę się z moimi możliwościami
Inny język pozwala na zmierzenie się ze swoim potencjałem nieskażonym przez a priori własnej kultury, ale też na zmierzenie się z pewnymi trudnymi, osobistymi rzeczywistościami, uświadomienie ich na bezpieczniejszym gruncie, po to, aby jako człowiek wolny, a na pewno wolniejszy, nowy, wrócić na dawny teren i odważyć się wypowiedzieć w swoim języku ojczystym, matczynym, to, czego się nigdy nie ośmieliło nazwać przed innymi, przed sobą...Wówczas osoba doznaje nie tylku pewnego rodzaju katarktycznej ulgim ale także wewnętrznego zjednoczenia, pogodzenia.

Wiele można by pisać jeszcze o tym fenomenie dwu- czy wielo języczności, który nazwałabym terapeutycznym, jednoczącym Osobę.
Na koniec chciałabym tylko przytoczyć słowa jednej z dyskutantek:
Język, którego sie nie kocha, umiera
Kochajmy nasz język, kochajmy nasze języki.