piątek, 30 listopada 2012

Ciemny las

Jedziemy samochodem. Gabryś prosi: "Mama, ciemny las!". Jesteśmy w centrum miasta, do okolicznego lasu daleko, a zmierzamy wlaśnie do przedszkola...Z moim psychologicznym skrzywieniem zaczynam się zastanawiać jaką wiadomość moje dziecko chce mi przekazać. Czy aby w przedszkolu jest mu za trudno, koledzy niemili, ponuro mu na sercu, może nieszczęśliwy, a może po prostu to jakaś reminiscencja wczorajszej bajki czytanej na dobranoc...
Gabryś nalega: "Mama, ciemny las!" i gdy widzi, że nie rozumiem, dodaje "piosenka!".
No tak, wczoraj w samochodzie sluchaliśmy plyty, ale gdzie tam był ciemny las? No i tu zagadka dla wszystkich...jutro opiszę ciąg dalszy, może uda mi się wcześniej niż o północy siaść do komputera...

środa, 28 listopada 2012

Nie tak latwo...

Nie tak łatwo znalezć sprzymierzeńcow...czuję sie trochę jak Don Kichot w wiadomej walce.
Probowaliśmy zaprosić dziadków, trudno im do nas przyjechać. Trudno sie odważyc i przekroczyć granice. Te fizyczne, a jeszcze trudniej te kulturowe, mentalne, relacyjne...
Trudno mi ich zrozumieć. Trudno mi pojać, że ktoś moze nie lubić podróżować, poznawać, przekraczać limitów w sobie i w przestrzeni...
a jednak: nie łatwo po komunistycznym treningu się nie bać: nowego, Innego, nieznanego
niełatwo wyjść z klatki i cieszyć sie wolnością, w klatce często bezpieczniej niz w buszu nieprzewidywalności.
A może łatwiej tę glęboką potrzebę exodu przekazać dziecku? W rodzinie opowiada sie, ze od małego moją ulubioną zabawą były podróże lalek po całym domu. Pamietam przyjemność, jaką z tego czerpałam, pamietam radość z pierwszego wyjazdu, i z tego definitywnego. Mam duszę cygańską, nie lubię przynależności do organizacji, grup. Potrzebuję powietrza, z okien musze widzieć drzewa. Ale nie przeszkadza mi, czy są to drzewa polskie, francuskie, czy jeszcze jakiejs innej narodowosci.

wtorek, 27 listopada 2012

Sprzymierzeńcy

"Największym wrogiem dziecka dwujęzycznego jest dwujęzyczny rodzic" mówił Profesor François Grosjean podczas sobotniej konferencji w Paryzu. Profesor Grosjean jest jednym z największych autorytetow w zakresie dwujęzycznosci w kręgach psycholingwistow. Sam dwujezyczny: Francuz, przez wiele lat związany z Uniwersytetem Northeastern, następnie Université de Neuchâtel w Szwajcarii. Niewzykle miły i życzliwy człowiek.

Po powrocie z wykładu zauważyłam karteczkę, na której zapisywalam rzeczy, jakie koniecznie mialam ze soba wziac przed wyjazdem. Wszystko po francusku! Zatem zupełnie nieświadomie przechodze na ten język w naszej (glównie) francuskiej rzeczywistości. Na razie na piśmie, a może i mowa juz niedaleko...Gabryś musi czuć tę moją dwujezyczność mocno...Muszę uważać i szukać sprzymierzeńców dla języka polskiego. W czasie konferencji, a pózniej podczas naszej prywatnej rozmowy o Gabrysiu, Profesor podał kilka cennych propozycji. Jedną z najważniejszych jest chyba stworzenie tzw. przysiółków jednojęzycznych - miejsc, gdzie dziecko musi mówić w tym języku, gdzie niezbędne jest jego użycie, gdzie odczuje potrzebę porozumiewania się - w naszym przypadku w języku polskim. A wiec wyruszamy na poszukiwanie jednojęzycznych babć i dziadków, kolegów z piaskownicy, znajomych...a moze i pomyślimy nad zalożeniem polskiego klubu, czy przedszkola dla maluchów z polską nauczycielką, która nie zna dobrze francuskiego?

piątek, 23 listopada 2012

Dumny jak (PIF) PAF

W sobotę odbieramy Gabrysia z urodzin u kolegi. Jakoś często się zdarza, że nasz domowy rozrabiaka poza domem jest zadziwiająco grzeczny. I teraz słuchamy komplementów, a też i opisu, jak to Gabriel chodził chwaląc się dumny, ze zna dwa języki: francuski i polski. To samo kilka dni temu wracając ze szkoły: W samochodzie mówi do mnie po francusku: "Mama, tylko ja mówię w szkole po polsku"...
Czy ta duma wpływa na talent pedagogiczny naszego synka? Nie wiadomo. Zauważyliśmy tylko, że po ostatnich feriach, ktore spędziliśmy w Tuluzie wraz z francuskim kuzynostwem Gabrysia i Leosia, jeden z kuzynów biegał po domu udając, że trzyma pistolet i wolal PIF PAF (a to jest hałas polskich pistoletów, francuski jest zupełnie inny PAN PAN - informacja dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą. Bez kompleksów. Ja specjalizuję się w zakresie broni, rycerzy i kowbojów naprawdę od niedawna).

Propozycja nie do odrzucenia

W czasie naszego leśnego spaceru z Gabrysiem zagajam o moich dylematach językowych. Tłumaczę mu dlaczego dla mnie jest ważne, żeby mowł po polsku: że to mój język, że w nim najlepiej mogę się z nim, moim synkiem porozumieć, że w ten sposób on nauczy się dobrze nim władać, że mi na tym bardzo zależy, bo go kocham...Gabryś słucha tego wszystkiego uważnie, nic nie mówi, w końcu proponuje z poważna miną (po francusku...): "Mam pomysł. Ale gdy ja będę mowił po francusku, Ty sie nauczysz dobrze francuskiego". No i problem rozwiązany. Doprawdy nie do odrzucenia ta propozycja...

środa, 21 listopada 2012

Dylematy...

Dzis urodziny Eli. Widzimy sie przez Skypa, Gabrys, nasz domowy chorzysta spiewa Sto lat, a pozniej Joyeux anniversaire. Wszyscy go chwala. Siedzi spokojnie na moich kolanach, zadowolony. Pozniej zaczynamy rozmawiac, ciocia zadaje mu kilka latwych pytan po polsku, Gabrys radzi sobie jako tako z odpowiedziami. ale widze, ze zaczyna coraz wiecej sie wiercic, w koncu zrywa sie w podskoku i biega po salonie. Trudno mu wytrzymac w tej sytuacji, zdaje sobie sprawe, ze za trudnej dla niego jezykowo. Coraz to podbiega do ekranu, macha reka, krzyczy "Kuku" i odbiega. Odnosze wrazenie, ze chcialby zostac w kontakcie z rozmowcami, ale cala ta sytuacja go przerasta.
W tym samym czasie Leos siedzi na drugim kolanie i wyglada dzidziusia. Kiedy zjawia sie Ala, wola "dzidzi Ala!", gdy Ala znika pyta "Dzie?" (gdzie). Leopold doskonale sie odnajduje w tej sytuacji komunikacyjnej, oczywiscie odpowiednio do jego wieku.
A Gabriel? Nie jest to latwe dla niego. Dla mnie tez jest trudne. Od urodzenia mowie do niego ciagle po polsku i staram sie, aby w miare mozliwosci Gabriel mial jak najwiecej kontaktu z jezykiem polskim; z kultura. Razem czytamy tylko po polsku, opowiadamy, bawimy sie, gramy, robimy teatrzyki, spiewamy, sluchamy, czasem cos ogladamy...nie zawsze ta konsekwencja przychodzi z latwoscia, szczegolnie w towarzystwie osob francuskojezycznych, choc sa one bardzo czesto przychylnie do naszej dwujezycznosci nastawione...Mimo tego synek moj najczesciej odpowiada mi po francusku, widze, ze zaczyna wyksztalcac bardziej dwujezycznosc bierna niz czynna. Rozumie wszystko, co do niego mowie, ale niestety odpowiedz w jezyku polskim wymaga od niego duzo wysilku. Wybiera wiec te latwiejsza opcje, wiedzac, ze ja doskonale go zrozumiem po francusku. A ja? ja staram sie przetlumaczyc, co powiedzial na polski i mu odpowiedziec. Nie wyobrazam sobie udawac, ze go nie rozumiem. Nasza relacja jest dla mnie najwazniejsza. ale wiem tez, ze ta relacja najpelniej bedzie sie mogla uksztaltowac dzieki dialogowi w jezyku, ktory znam najlepiej. W glebi siebie czuje sie kompletnie bezsilna...Jak temu zaradzic?

wtorek, 20 listopada 2012

Ka


Dzisiaj jeszcze o Leopoldzie. Leopold zaczal mowic bardzo wczesnie. W wieku osmiu miesiecy wypowiedzial pierwsze slowo. Nietrudno odgadnac, ze bylo to Mama. Bardzo szybko potem pojawily sie: Tata, Papa, Baba (Gabriel), a nastepnie w dziesiatym miesiacu Kaka (Ksiazka - zupelnie nie wiem po kim on to ma tak wczesnie...)...Kaka z roznymi dzwiekowymi niuansami oznacza dzisiaj wiele rzeczy: Kredka, Kaczka, Ksiazka...Wiele wyrazow z Leosiowego slownika w ogole konczy sie na KA. Maz mowi mi, ze musze przestac zdrabniac, gdyz ciezko go zrozumiec szybko i precyzyjnie. Stwierdzilam, ze ma racje, bo po co proponowac malemu bananka, kiedy mozna go zapytac czy chce banana. Ale kiedy zaczelam wprowadzac nowe metody w zycie, zdalam sobie sprawe, ze w jezyku polskim az roi sie od koncowek KA. Oprocz przytaczanych juz: ksiazka, kredka, kartka, kaczka, w codziennym uzyciu sa jeszcze lyzka, mandarynka, szczoteczka, chusteczka, skarpetka, bluzka, itd, Co prawda mozna powiedziec swieca zamiast swieczka, ale trudniej juz nazywac regularnie kurtke kurta, rekawiczke rekawica a szczotke szczota...nie mowiac juz o dopelniaczu, czy bierniku, gdy pytanie czy chcesz troche jablka, widziales kotka staja sie prawdziwymi pulapkami.
Ale pozostaje wciaz kwestia zdrabniania. No wiec jak? zdrabniac, czy nie zdrabniac?

Mama da encore

Jestesmy. Jestesmy tu wszyscy, tylko kiepsko spimy, wiec czasem trudno cos napisac. Sprobuje nadrobic troche ten czas milczenia, gdyz kazdego dnia zdarzaja sie wyjatkowe codzienne perelki
Dzieki tym blogowym zapiskom mozna niektore z tych perelek "ocalic od zapomnenia", inne zapewne chowaja sie dyskretnie w naszej nieswiadomosci lub pamieci ksztaltujac historie bliska i daleka.
Jedna z takich niedawnych perelek bylo "Mama da encore" pierwsze zdanie dwunasto i polmiesiecznego Leosia. Wyjatkowo wczesnie wypowiedziane przez malego lakomczuszka nad talerzem szpinaku. Wiadomo, ze w uczeniu sie najwazniejsza jest motywacja, a co dopiero w uczeniu sie jezyka (matki karmicielki).

czwartek, 1 listopada 2012

Sto lat! Sto lat!



Sto lat! Sto lat! slychac w calym domu. Wszyscy spiewaja w te czwarte urodziny Gabrysia: dziadkowie, wujostwo, kuzyni i nawet osiemdziesieciopiecioletna prababcia. Jestem w tym towarzystwie jedyna Polka, dlatego chyba to takie wruszajace. Rodzina mojego meza z entuzjazmem przyjela nasza polskosc - wszyscy juz przynajmniej raz byli w naszym kraju, tesciowie ucza sie polskiego, na Wigilie wszyscy dziela sie oplatkiem, a Sto lat weszlo na stale do repertuaru urodzinowych zyczen! Kiedy moja tesciowa ma dosc francuskiej rzeczywistosci zartuje, ze na emeryture wyjedzie z mezem do Polski. Niedawno zdalam sobie sprawe jak bardzo to wparcie jest dla mnie i moich chlopakow wazne - nasza dwujezycznosci i dwukulturowosc jest spostrzegana jako cos wartosciowego, istotnego - dlatego warto kontynuowac. 
A na zdjeciu misie zelki oczekujace na wpanialy urodzinowy pociag. Pojazd zostal udekorowany przez Gabriela, pod czujnym okiem Leosia, ktory nie rozumial dlaczego polowa dekoracji znika w buzi starszego brata...