środa, 12 czerwca 2013

Oswoić dwujęzyczność w przedszkolu, szkole...

W grupie przedszkolnej Gabrysia jest kilkoro dzieci mających przynajmniej jednego rodzica obcego pochodzenia. Są wśród nich: mały Rosjanin, dziewczynka, której mama jest Niemką oraz adoptowany chłopiec pochodzący z Kongo. Nauczycielka jest otwarta na kwestię dwujęzyczności i dwukulturowości, choć przyznaje, że nie posiada w tym względzie wiele wiedzy.
W ostatnim czasie spędziliśmy z nią dużo czasu rozmawiając o tych właśnie zagdnieniach. Do dziś zachwycam się otwartością tej nauczycielki z dużym już stażem i ogromnym doświadczeniem. Zdaję sobie sprawę z tego, że mieliśmy ogromne szczęście trafiając na taką właśnie osobę.

Niewszyscy rodzice dwujęzycznych dzieci mają takie dobre doświadczenia, czasem spotykam się ze skargami na obojętność, niezrozumienie, czy wręcz odrzucenie ze strony nauczyciela. Są też i tacy, którzy jawnie zabraniają mówić rodzinie w języku mniejszościowym tłumacząc to różnymi powodami - poznawczymi, integracyjnymi... najcześciej zupełnie mylnymi i nieadekwatnymi naukowo.
Dla rodziców i dzieci to bardzo bolesne zachowania. Naturalną reakcją na taki brak akceptacji jest złość, poczucie krzywdy, spadek motywacji, wycofanie się...

Co z tym robić? Wszystkim nam zależy, aby miejsce, w którym  nasze dziecko spędza sporo czasu było dobrym dla niego miejscem, a osoba, której je powierzamy, by była nam osobą bliską, godną zaufania...

Myślę, że ciekawość dwujęzyczności rozbudzić można w każdym nauczycielu, któremu los ucznia czy przedszkolaka nie jest obojętny.
I tutaj my, jak rodzice dzieci dwujęzycznych mamy pole do popisu!

Zastanówmy się więc chwilę skąd może się brać takie podejście nauczycieli i co my, jako rodzice możemy z tym zrobić?

Istnieje na pewno wiele powodów odrzucenia dwujęzyczności, ja wymieniłabym na poczatek dwa, które wydają mi się istotne: niedoinfromowanie i lęk przed Innym.

Kiedy słyszy się o paniach z przedszkola, czy ze szkoły nieprzychylnych dzieciom dwujęzycznym, pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to : one się boją...Boją się tego co inne, co nieznane, co niezrozumiałe...Tak, nasze dzieci są troszkę inne, z innym akcentem, z innymi zwyczajami, innymi rodzicami, innymi posiłkami czasem, inną religa może, innym wyglądem nawet!
Wszyscy boimy się inności. Jest tak, że czasem nas ona pociąga, fascynuje, ciekawi, lubimy jeździć, zwiedzać, ale w domu najlepiej. Nawet jeśli mamy wrażenie, że Inny, Inne nas pociąga za sobą, gdzieś tam w głębi nas tli się pewien lęk i niepewność. Twarz drugiej osoby, Innego pociąga nas i odpycha zarazem, w gruncie rzeczy chcielibyśmy, aby inni byli tacy jak my, moglibyśmy ich przewidzieć, zrozumieć, skontrolować, poczuć bezpiecznie w ich towarzystwie...a tu się nie da, życie jest inne, Inni są wszędzie, Inny jest sąsiad z ulicy nawet, a co dopiero dziecko z innej kultury, z innego języka rodem...
Twarz Innego, pisze Emmanuel Lévinas, nieustannie nas wzywa, nieustannie nas powołuje do odpowiedzi, do odpowiedzialności. Twarz dziecka dwujęzycznego czyni to po stokroć.
Nauczyciel czuje się wezwany, zaczepiony niejako przez tę twarz, która chce komunikować, która potrzebuje kontaktu, wyjaśnień, wsparcia. Twarz dziecka wyraża się w sposób pełny, niezawoalowany, bezpośredni. Nauczyciel może się czuć zagubiony wobec tej bezpośredniości i inności zarazem, Jak zareagować, czy będę potrafił, czy podołam, czy zrozumiem? Język, ale też mentalność, sposób bycia, czy nie popełnię jakiejś gafy, czy sie nie ośmieszę? Może lepiej nie próbować, może lepiej się wycofać? Odrzucić łatwiej będzie, skrytykować, niż przekroczyć siebie, odważyć się...
Któż z nas tego nie zna...?

Drugi powód "ucieczki" nauczyciela to niedoinformowanie.
Jak już pisałam - wydaje mi się, że często niezrozumiałe dla nas i dla dziecka podejście nauczycieli i opiekunów do dwujęzyczności nie wynika ze złej woli. Może ono być także efektem braku podstawowych wiadomości na temat wychowania dwujęzycznego lub też posiadania błędnych przekonań, jak np. to, że porozumiewanie się w obcym języku z rodzicem wpłynie negatywnie na edukację dziecka. Brak doinformowania może wywoływać u nauczyciela poczucie zagubienia i braku kompetencji w sytuacji odbiegającej w jakiś sposób od znanej mu normy i wywołać różne bolesne dla nas i dla dziecka reakcje typu krytykę, obojetność czy nawet represje.
Jak widać oba te aspekty, lęk i brak wiedzy wzajemnie się ze sobą przeplatają. Można się nie kształcić w danym kierunku, gdyż ewentualna wiedza dotyczy dziedziny, która nas przeraża, z drugiej zaś strony brak wiedzy zywołuje lęk przed nieznanym, niezrozumiałym, obniża poczucie własnej wartości, etc.

Niezwykle ważne więc jest, abyśmy znaleźli w sobie wystarczająco sił i innowacji, aby oswoić, przybliżyć nauczycielowi  to co Inne. To, co zostało poznane, oswojone już tak nie przeraża, nie budzi reakcji obronnych.
Czasem wystarczy wzbudzić zainteresowanie nauczyciela tematem, przytoczyć kilka wyników badań i zdań specjalistów, podsunąć dobry poradnik, ukazać piekno i bogactwo drugiej kultury i, często najważniejsze - docenić rolę nauczyciela w waloryzacji dwujęzyczności, Pewnie, kosztuje to wszystko trochę energii i pomysłowości, ale stawka jest ważna. Zwykle "panie z przedszkola" czy też ze szkoły są bardzo ważnymi dla dziecka osobami. Jeżeli one wyrażają się pozytywnie o jego przynależności kulturowej i dwujęzyczności, zarażają entuzjazmem samo dziecko, a także jego rówieśników.
Często też przedszkolanki, czy nauczyciele nie zdają sobie sprawy z ich roli w procesie nabywania przez ucznia drugiego języka. Trzeba wówczas tę rolę im delikatnie, choć w jasny sposób wskazać, a pózniej też docenić ich wysiłki.
W większości przypadków postawa taka powinna pomóc wszystkim - i dziecku, i nauczycielowi, któremu łatwiej sie odnaleźć w całej tej sytuacji.

I jeszcze jedno, może najważniejsze -oswajając pamiętajmy, że stwarzamy więzi. To chyba najcenniejsze...

Z dedykacją dla wszystkich, którzy się odważają, którzy się odważą (nauczycieli, rodziców, dzieci...)

- Dzień dobry - powiedział lis.
- Dzień dobry - odpowiedział grzecznie Mały Książę i obejrzał się, ale nic nie dostrzegł. [...]
- Ktoś ty? - spytał Mały Książę. - Jesteś bardzo ładny...
- Jestem lisem - odpowiedział lis.
- Chodź pobawić się ze mną - zaproponował Mały Książę. - Jestem taki smutny...
- Nie mogę bawić się z tobą - odparł lis. - Nie jestem oswojony.
- Ach, przepraszam - powiedział Mały Książę. Lecz po namyśle dorzucił: - Co znaczy "oswojony"?
- Nie jesteś tutejszy - powiedział lis. - Czego szukasz? [...]
- Szukam przyjaciół. Co znaczy "oswoić"?
- Jest to pojęcie zupełnie zapomniane - powiedział lis. - "Oswoić" znaczy "stworzyć więzy".
- Stworzyć więzy?
- Oczywiście - powiedział lis. - Teraz jesteś dla mnie tylko małym chłopcem, podobnym do stu tysięcy małych chłopców. Nie potrzebuję ciebie. I ty mnie nie potrzebujesz. Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla ciebie jedyny na świecie.
- Zaczynam rozumieć - powiedział Mały Książę. - Jest jedna róża... zdaje mi się, że ona mnie oswoiła... [...]
- [...] - westchnął lis i zaraz powrócił do swej myśli: - Życie jest jednostajne. [...] To mnie trochę nudzi. Lecz jeślibyś mnie oswoił, moje życie nabrałoby blasku. Z daleka będę rozpoznawał twoje kroki - tak różne od innych. Na dźwięk cudzych kroków chowam się pod ziemię. Twoje kroki wywabią mnie z jamy jak dźwięki muzyki. Spójrz! Widzisz tam łany zboża? Nie jem chleba. Dla mnie zboże jest nieużyteczne. Łany zboża nic mi nie mówią. To smutne! Lecz ty masz złociste włosy. Jeśli mnie oswoisz, to będzie cudownie. Zboże, które jest złociste, będzie mi przypominało ciebie. I będę kochać szum wiatru w zbożu... 


Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę

16 komentarzy:

  1. No niestety - u nas jest tak, możliwe, że panie są niedoinformowane, przestraszone (chociaż żyjemy prawie w pasie przygranicznym, więc myślę, że to jednak małe uprzedzenia).
    Oczywiście, bardo chętnie bym porozmawiała, wytłumaczyła ile mogłabym.
    Oczywiście, wszystkie mury można przełamywać rozmową, dialogiem.
    Lis z Księciem porozmawiali.
    Ja nie znam na tyle niemieckiego,aby wyrazić wszystko, co wiem i chcę, żeby oswajać.
    Oswajam je niewerbalnie i tyle, co umiem językowo.
    Ogólnie lubię oswajać i nawet dość dobrze mi idzie.
    Ale jest tak, że u ludzi w pewnym momencie oprócz niewerbalnych, miłych, otwartych gestów potrzebna jest rozmowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje Elu, potrzebna jest rozmowa, choc czasem wyjatkowo mozna tez zdolac stworzyc nic porozumienia bez slow, albo z niewieloma slowami. Ale do tego potrzebna jest z kolei dobra wola...Dobra wole przykrywa czasem strach wlasnie...
      Ale probowac oswajac zawsze trzeba, moze okno z drugiej strony sie otworzy...jesli tylko ma sie sily i probowac i czekac.
      A w Twojej sytuacji, moze jak pisze Olga pod tym komentarzem, bedzie to dodatkowamotywacja, aby sie przelamac do niemieckiego, dla Maksia...
      I maz moze komunikacje wspomoze?
      Wazne aby jednak zostala ona nawiazana - dla synka Waszego

      Usuń
  2. Ciesze sie, ze my ten etap mamay juz za soba! Faktycznie duzo nauczycieli, wychowacow po prostu boi sie stycznosci z takimi dziecmi...Elzbieto!mow, jesli nie idzie po niemiecku, to mow po angielsku! Przygotowuj sie w domu, pisz sobie to co chcesz powiedziec i wtedy bedzie Ci duzo latwiej!
    Ja tez mialam ten problem! Dopiero Jasiu zmotywowal mnie do tego zeby poprawic znajomosc tego jezyka!Teraz rozmowa z jego wychowawcami nie jest dla mnie zadnym stresem!
    Oczywiscue- brakuje mi jakis slow, ale staram sie! Bo chodzi o dobro mojego syna!

    Sama tez pracuje z dziecmi dwujezycznymi i w niedlugiej przyszlosci musze napisac prace na temat nauczania j.polskiego dzieci dwujezycznych! Macie moze do polecenia jakies dobre pozycje na ten temat?

    Pozdrawiam

    Olga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze sie bardzo Olgo, ze ten etap macie za soba! I ze Jas tak Cie zmotywowal, ta wiez rodzicow z nauczycielami jest niesmoawicie wazna dla dziecka.
      Ale pewnie to wiesz; gdyz sama pracujesz z dziecmi dwujezycznymi. Ciekawa jestem bardzo czym sie zajmujesz i w jakim kontekscie piszesz prace? O jakie dzieci chodzi? Dzieci polskie za granica? Dzieci obckojrajowcow w Polsce?
      Co do pozycji na temat dwujezycznosci, to podawalam kilka pozycji w poscie: http://dziecidwujezyczne.blogspot.fr/2013/04/pozyteczne-z-poeczki-tym-razem-dla.html
      A moze Ela bedzie mogla zaproponowac cos bardziej specyficznego na temat nauczania jezyka polskiego?

      Usuń
    2. Pracuje w Berlinie z dziecmi pochodzenia polskiego. Prace (studia podyplomowe) wlasciwie nie ma jeszcze sprecyzowanego tematu, ale na pewno bedzie dotyczyly metod prac z dziecmi dwujezycznymi w nauczaniu j.polskiego.
      Zaraz zerkne sobie na zaproponowane przez Ciebie pozycje.
      Pozdrawiam i zycze pieknego, spokojnego weekendu

      Olga

      Usuń
    3. Oczywiście Olgo, postaram się przesłać Ci, cokolwiek mam czy znajdę.

      Usuń
    4. Aha, Olgo. Przydałoby się, byś pisała blog o swojej pracy z dziećmi dwujęzycznymi i o tym jak radzi sobie Jan :-)

      Usuń
  3. u nas w zlobku, a przynajmniej w naszej grupie problem nie istnieje. Na 25 dzieciaczkow, okolo 10 pochodzi z malzenst wielokulturowych, mamy wiec malych Afrykanczykow, Marokanczykow, Hindusow, Hiszpanow i mala Lilianke. Jej opiekunka, sama ma dwujezyczne dziecko, gdyz tata jest Hiszpanem. Mamy duzo szczescia, gdyz Lilianka jest bezproblemu akceptowana, a Panie wrecz dopinguja mnie do podtrzymywania mojej kultury i mowienia po polsku do Malej. Ja niestety przezywam okres zalamania, gdyz Lilianka nie mowi nic po polsku, z wyjatkiem kilku slow. Caly czas zwraca sie do mnie po francusku, i robi w tym jezyku coraz wieksze postepy...... A przeciez, ja zwracam sie do niej tylko i wylacznie w naszym jezyku ojczystym....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rety, przeciez Lilianka ma dopiero dwa lata, prawda? I przebywa w srodowisku, w ktorym francuski jest dominujacy, tak? Tylko ty mowisz do niej regularnie po polsku? Nic dziwnego, ze milczy w tym jezyku. Obserwuje, ze wielu rodzicow poddaje sie na tak wczesnym etapie, bo nie widza postepow. A na jakikolwiek postep przyjdzie jeszcze czas. Dziecina nasza wlasnie skonczyla trzy lata i sytuacja wyglada podobnie. Jezyk srodowiska jest dominujacy, ale sa znaki, ze w mozgu polskie oraz niemieckie slowa i frazy sie gromadza. Dopiero wczoraj, po trzech latach udalo nam sie po raz pierwszy posegregowac, ze 'mama i babcia - polski, papa i oma - niecki, efryfink - ngielski' (w tlumaczeniu: matka i jedna babka po polsku, ojciec i druga babka po niemiecku, reszta swiata po angielsku). Nie upadaj na duchu!

      Usuń
    2. Mamo w Paryzu! Nie poddawaj sie! Kaczka ma racje na efety czasem trzeba dlugo czekac, zwlaszcza w malzenstwach mieszanych. Liczy sie tu bardzo wytrwalosc i cierpliwosc.
      Ale bardzo wazne tez jest, zebys mogla z coreczka spedzic jak najwiecej czasu, rozmawiajac po polsku, bawiac sie w tym jezyku. Wiem, ze duzo pracujesz, wiec mozesz sie tez dodatkowo posilkowac pomoca innnych, np zapisac Lilianke na polskojezyczne zajecia, w Paryzu ich sporo, zatrudnic polska baby-sitter, zaprosic babcie :-)
      Mozliwosci jest duzo, rece do gory!

      Usuń
    3. Witaj u nas Kaczko, z Twych trojjezycznych swiatow!

      Usuń
    4. Mamo w Paryżu! Czytaj Kaczkę codziennie i kiedyś pogadacie o tym jak Wasze dziewczynki zaczynają mówić po polsku! Pamiętaj o tym, co pisze Kaczka i Faustyna - i mów po polsku. To jest Twoje zadanie na teraz.
      A! i jeszcze próbuj otworzyć się na ten temat z pozytywnym nastawieniem i oczekiwaniem!!! Niekiedy to trudne... Ale Ty dasz radę.

      Usuń
  4. Bardzo ważny temat. Na moim blogu też kilka mam skarżyło się na brak kompetencji w zakresie dwujęzyczności u nauczycieli i nawet logopedów, którzy namawiali je do porzucenia języka polskiego. Wtedy usuwa się "problem" dziecka dwujęzycznego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety tez obily mi sie o uszy takie sytuacjie, stad ten post. Co do niewiedzy logopedow, ale tez pedagogow i psychologow to nawet nie bede sie wypowiadac...Czasem jednak latwiej pewnych rzeczy nie widziec, zeby jak to ladnie okreslilas "usunac problem". Niektorzy tylko zdaja sobie sprawe, ze problem nie zostaje usuniety, ale odroczony i prawdopodobnie powroci kiedys w nowej formie, z nowa sila...

      Usuń
  5. Ja spotkalam sie kiedys w przedszkolu w Norwegii z fantastycznymi paniami, ktore nie tylko godzily sie na obecnosc dzieci dwyjezycznych, ale i poznawaly podstawowe zwroty w jezyku tych dzieci i dowiadywaly sie o ich kulturze, tak zeby ewentualnie z nimi celebrowac ich swieta i zwyczaje. Kiedys poprosily mnie o polskie piosenki dla dzieci i to bylo niesamowite jak wszystkie dzieci skakaly do "Fasolek" bez wzgledu na narodowosc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki Paulo za Twoje doswiadczenie. Potrzebujemy takich wpisow, zeby wiedziec,z e jest wiele osob otwartych na dwujezycznosc! to pomaga isc dalej. A te Fasolki w Norwegii to po prostu swietne! Juz sobie ich wyobrazam hasajacyh przy Ogorku w zielonym garniturku :-)

      Usuń