Jestem sama z chłopakami, w środy dzieci nie chodzą tutaj do szkoły...Więc: wypoczywamy, bawimy się, czytamy, słuchamy bajek i piosnek, tańczymy, czasem coś oglądniemy, spacerujemy, polujemy na wilka w lesie, ogólnie - jak to mówi Gabryś szalejemy. Zasada jest jedna - wszystko dozwolone, ale wszystko po polsku
Tak jest w ideale, bo to świetny sposób, ale tylko wtedy, gdy...mama jest wypoczęta!
Dzisiaj nie mam na nic siły, późno dotarłam do łóżka wczoraj wieczorem, źle spałam, od rana Leo marudny, bo ząbkuje, zrezygnowałam z kilku minut dla siebie, żeby znów coś tam dla domu zrobić. Gabryś chodzi za mną i prosi, żebyśmy się w końcu w kotki pobawili, Leo wisi na mnie z jakimś niejasnym żadaniem czytania książeczki. Siadam wypluta, nie wiem co robić, raczkować ze starszym, zgłębiać literaturę z młodszym, a może na odwrót? Głowa mnie boli, i tak mija prawie cały cenny dzień, ja sfrustrowana i zmęczona staram się przeżyć, oganiam się od moich dzieci, one zaniepokojone chyba, coraz częściej się denerwują i męczą prośbami....Istny młyn, zero przyjemności, jeszcze mniej języka...
Ech, nie tak to miało być...
Taka była ostatnia środa, mam nadzieję, że jutro będzie inaczej.
No właśnie, ale jak zrobić to inaczej? Jak być dyspozycyjnym dla innych? Jak skorzystać z tego czasu razem, cieszyć się nim, a nie próbować przetrwać, "byleby do wieczora".
Ja chyba się zabierałam do tego wszystkiego na odwrót. Chciałam pamiętać o wszystkim, a zapomniałam o sobie...
A przecież:
Bycie mamą to piękne, ale trudne zadanie, wyzwanie chciałoby się powiedzieć. Bycie mamą dwujęzycznych dzieci to zadanie podwójnie wymagające. I jakie wyzwanie! Często jest się dla dziecka jedynym, lub jednym z nielicznych przekaźników języka, kultury. W związku z tym trzeba mnożyć środki przekazu i się mnożyć na wiele sposobów. Wymaga to ogromnej ilości czasu, energii, kreatywności, entuzjazmu, jaki trzeba przekazać dziecku...A odpowiedzialność moralna, którą często odczuwamy?
Jesteśmy przekonane, że bardzo ważne jest szanowanie potrzeb naszych dzieci. Tak, to niezwykle istotne. Wtedy wiedzą one, że są dla nas ważne, że są kochane W ten sposób wychowujemy Osoby zdolne do odczytywania własnych pragnień i respektowania pragnień innych. Marzymy o tym, by byli to ludzie szczęśliwi, którzy znają własną wartość, dążą z odwagą do celu, kochają i są kochani, umieją Porozumieć się z innymi i to najlepiej także w naszym języku...
Wspaniały program, każdy niepowtarzalny, jedyny. Jak się przygotować do jego realizacji? Jak mu sprostać?
Doprowadzić do końca, bez szwanku, bez "utraty siebie" z poczuciem satysfakcji, a może nawet spełnienia?
Jeden z sekretów leży chyba we wsłuchaniu się, Drogie Mamy, także w nasze potrzeby. W zadbaniu o siebie, swoje pragnienia, choć trochę. Zorganizowaniu jakiejś chwili dla siebie, na to, co lubimy, co nam daje siły, radość...Zorganizowaniu, a nie ukradzieniu jak złodziej. Nie musi się kraść tego, do czego ma się prawo!
A wtedy jak już napełnimy zbiorniki, naładujemy baterie, pojawi się radość do rozdawania, chęć do działania, kochania i okazywania tej miłości, dialogu, przekazywania języka...
I przyszedl mi do głowy pomysł, że można by napisać taki dekalog do szczęścia. Dziesięć (mniej, a może i więcej) przykazań dla mamy dzieci dwujęzycznych, które pomogłyby nam w cieszeniu się byciem mamą, lubieniu wspólnego czasu z dziećmi, wprowadzania ich w nasz język, lubieniu siebie...
Zaczynam, może resztę napiszemy razem?
Przykazania.
- Zadbaj trochę o siebie, o swoje potrzeby, żeby mieć siłę i ochotę, aby dbać o potrzeby Twoich dzieci
- ?
- ?
- ?
- ?
- ?
- ?
- ?
- ?
- ?
Jakiś punkt o tym, żeby więcej zabawy, spokoju, radości w to wszystko. Może, to o czym pisałam dziś u siebie, zamiast obowiązku nauki języka polskiego wprowadźmy CEL. Cel ma w sobie coś pozytywnego. o a zadbaj "trochę"o siebie - "trochę" to za mało. Pomyślmy nad więcej:-) No i będziemy te punkty jakoś redagować.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o zadbanie o własną godność jako rodzica polecam: klasyka T. Gordon i jego książki; nowa klasyka: J. Jull i jego książki i polska: I. Majewska-Opiełka i jej książki (ew. blog).
OdpowiedzUsuńOto moje przykazanie: Usmiechaj sie do dziecka nawet wtedy, gdy mowi do ciebie w jezyku obcym ;-)
OdpowiedzUsuńSwietnie! Radosc, usmiech, zabawa, przyjemnosc, poczucie humoru to na pewno moze pomoc mamie i jej dzieciom o dwoch lub wiecej jezykach.
OdpowiedzUsuńMyslmy dalej! Zastanawiajmy sie nad tym, co nam pomaga, czego moze nam brakuje, a chcialybysmy, zeby zaistnialo
A w miedzyczasie zadbajmy DUZO! o siebie :-)
tak sobie pomyślałam o Amy Chua (na pewno słyszałaś)... jej dzieci też były dwujęzyczne... ale chyba nie chciałabyś jej przykazań stosować hihi
OdpowiedzUsuńmoje przykazanie dla mamy-dziecka-dwujęzycznego jest takie: nie idź na kompromisy z językiem, mów w tym który jest Twoim i tylko w tym, bądz wytrwała, nie chodź na skróty
i jedno przykazanie uniwersalne, dla każdej mamy: dbaj o swoje wnętrze i zaufaj Bogu (jak kto woli: opatrzności). Czyli zatroszcz się o własny dystans to świata i siebie, o skierowanie własnego serca poza samą siebie, o zaufanie, ze i Ty, i dzieci jesteście w dobrych rękach...
"Pracujmy tak, jakby wszystko zależało od nas, a módlmy się tak, jakby wszystko zależało od Boga"
bo prawda jest taka, że choćby nie wiem ile pracować nie możemy SPRAWIĆ, że ktoś inny będzie mówił jakimś językiem... możemy stworzyć warunki i nie przeszkadzać, nic ponadto...
Olu, dziekuje Ci bardzo za Twoj komentarz.
UsuńMysle, ze wytrwalosc i ufnosc sa bardzo wazne w naszym matczynym zyciu. Zobacz, jak zreszta się bardzo jedno z drugim wiąze - trudno byc wytrwalym, jesli sie nie ufa, ze sie powiedzie i mozna ufac, jesli jest sie wewnetrznie wytrwalym.
Swiete slowa o tym, zeby robic wszystko by dziecko mowilo w naszym jezyku, a jednak nie kontrolowac, pozostawic je wolnym, to sie chyba nazywa pokora...
Musimy zaufac wiecej naszym dzieciom, ich pragnieniom, mozliwosciom
i oczywiscie tez zaufac Temu, od ktorego bierze sie wszelka nadzieja
Pozdrawiam Cie serdecznie
i jeszcze jedno. jakie to metody stosowala Amy Chua?
UsuńAmy Chua = chińskie metody... twarde metody... Niby w końcu jej jedna córka się zbuntowała i zdecydowała na swoją własną drogę, ale może lepiej, jak pisze Ola, być wytrwałym i ufać i dbać o własne wnętrze.
UsuńZgadzam się z Sylabą - o uśmiechu musi być! U mnie to np. bardzo zdało egzamin - bo język polski znał synek bardzo dobrze, a niemieckiego musi się uczyć i wspomagaliśmy go jak tylko mogliśmy ciesząc się i radując przy każdej jego próbie.
OdpowiedzUsuńUsmiech i radosc to najlepsza motywacja - dla dziecka i dla mamy ! I takze wszystkie inne pozytywne emocje, ktore moga zostac skojarzone z jezykiem i jego nauka: zachwyt, ciekawość, czułość, duma, przyjemność!
Usuństarajmy sie rzeczywiscie, aby takich wlasnie emocji bylo jak najwiecej w naszych kontaktach z dzieckiem
ja juz po tym jednym przykazaniu, i wogole po calym poscie, mam niezmierna ochote powiedziec, AMEN.... oj jak dobrze wiedziec, ze nie jestem sama...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
wkropka
Nie jestes Wkropko, nie jestes...wlasnie dlatego ten post, i caly blog zreszta, zebysmy wiedzialy, ze nie jestesmy same i ze mozemy sie wzajemnie wspierac!
OdpowiedzUsuńCo do przykazan, to mialam pomysl, na to, co nam mamom w tej wymagajacej badz co badz sytuacji moze pomoc. Ale ten pomysl chcialabym zrealizowac z innymi mamami, bo mysle, ze kazda moze miec cenne pomysly, wiec Ty takze mozesz napisac tutaj jakies przykazanie - dla siebie, dla innych :-)
Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie
Faustyna
Tak oglądam blogi mam i widzę tyle talentów: może należy iść w tę stronę: znaleźć małą, maleńką pasję: fotografia, szydełko, wyklejanki, wydzieranki, konfitury, nalewki, te zielone napoje..., taniec, no i takie tam inne... Czyli - poświęcić chwilkę w ciągu dnia lub tygodnia na WŁASNĄ PASJĘ!. Ja wybieram taniec. Jeszcze nie wiem jak zrealizuję.
OdpowiedzUsuńDoskonaly pomysl Elu! Rozwijajmy nasze pasje, to wplywa dobrze na wszystko, a na pewno na poczucie satysfakcji, spelnienie, poczucie wartosci. Taka mama bedzie radosna i te radosc przekazywac z jezykiem i jezykiem!
OdpowiedzUsuń