Dzisiaj rano obudzilł nas świat z białym pokrowcem za oknem. Wszystko śnieżne. W końcu zima, nic nadzyczajnego, z wyjątkiem tego, że przy okazji śniegu, Polak może przeżyć w Paryżu prawdziwy kulturowy szok. Przy pięciu centymetrach białego puchu następuje prawie całkowity zastój, przy dwudziestu paraliż do kwadratu.
Z tej okazji mamy wolne popołudnie. Robimy kartki dla babci.
Ten pomysł wspierania języka zrodził się na blogu Eli, nam chyba nie uda się jeszcze zrobić komiksu, ale może chociaż jakieś sylabowe wprawki?
Nie sposób wyjść z domu, więc wygrzebujemy jakieś resztki. teczek kartonowych, papierów do prezentów, niedosuszonych flamastrów, wstążeczek....
Gabryś tworzy, z rozmachem, więc za jednym zamachem postanawiamy zrobić też kartkę dla dziadka. Zamach trwa półtorej godziny. W tym czasie niezaangażowany (na własne życzenie) Leopold zdąża: zjeść pół tubki kleju, ugryźć mnie w palec, kiedy staram się mu ten klej wydobyć, rozgryźć zielonego pisaka i latać z zielonym językiem, zaprogramować piekarnić skutkiem czego pieczone jabłka karmelizują się prawie całkowicie...
Oto rezultat : specjaliści może nam, ignorantom zupełnym, pomogą zidentyfikować technikę. Gabryś zadowolony, Babcia zachwycona - prezentacja przed wysłaniem odbyła się przez skypa.
Jabłka na podwieczorek były zapyszne.
Przepięknie! Sylabki prawidłowe:-) Metoda sylabowa to się nazywa:-)
OdpowiedzUsuńDziekujemy! Gabrys nabral motywacji - moze nastepna kartka pofrunie do Austrii :-)?
OdpowiedzUsuń