Wiadomo, że dzieci dwujęzyczne mogą wychowywać się w różnego rodzaju domowych i międzynarodowych konfiguracjach - najczęstsze chyba są takie: rodzice mogą byc Polakami mieszkającymi za granicą, moga być Polakami przebywającymi w Polsce i decydującymi sie mówić do dziecka w języku obcym, mogą też dzieci te wzrastać w tzw. rodzinach mieszanych, gdzie każdy w rodziców jest innej narodowości.
Malżenstwa, w których małżonkowie pochodzą z różnych krajów, różnych kultur mają długą historię. Wystarczy przypomnieć sobie takie pary jak Kleopatra i Marek Antoniusz, Ludwik XVI i Maria Antonina, George Sand i Fryderyk Chopin...ilu z nas mogłoby się dopisac do tej listy? Każdego roku z pewnością coraz więcej, gdyż mimo iż fenomen ten nie jest dzisiaj niczym nowym, wraz z procesem globalizacji nabrał o wiele wiekszego zakresu. A jak mawiał mój znajomy Holender "Polki, jako najpiękniejsze kobiety na swiecie" w skuteczny sposób zawyżają statystyki.
Egzystencja małżeństw mieszanych jest bogata w różnorodne doświadczenia. Piszę: bogata, bo myślę, że te doświadczenia mogą naprawdę być ubogacające pod wieloma względami, przede wszystkim zaś uczą otwartości na to, co Inne. Przyjmując metaforę Emmanuela Lévinasa twarz Innego codziennie wzywa nas do wyjścia poza siebie, poza wąski krąg przywyczajeń, stereotypów, co pozwala na prawdziwe Spotkanie i Dialog. Oczywiście nie trzeba jechać na drugi koniec świata, żeby spotkać Innego, może nim byc także sąsiad z ulicy, paradoksalnie czasem wydający się nam jako bardziej odległy i różny niż nasz "innokulturowy" mąż. Takie to są tajemnice spotkań.
Nie da sie jednak ukryć, że ta egzystencja jest także naznaczona trudem. Trudem pokonania (?) - zaakceptowania wolę powiedzieć- różnic kulturowych, rozłąki z krajem i tęsknoty, znalezienia swojego miejsca w nowym społeczeństwie, przekazania korzeni swoim dzieciom będąc niejako od tych korzeni odciętym. No i oczywiście pozostaje kwestia języka, aby się móc skutecznie i dobrze porozumieć z małżonkiem i aby móc przekazać swój język dzieciom.
Jeżeli rodzina mieszka w kraju jednego z rodziców (niekiedy tylko zdarza się, że małżonkowie wybierają kraj trzeci) to wiadomo, że język drugiego rodzica będzie językiem mniejszościowym.
L1 używany jest przez jednego rodzica, ale także: przez kolegów, w szkole, na podwórku, przez dziadków, w sąsiedztwie, przekazywany przez cały sytstem kulturalny i medialny (literatura, kino, muzyka, teatr, też radio i telewizję, język oprogramowań komputerowych, etc.).
Przekaźnikiem L2 jest najczęściej jedynie rodzic posługujący sie tym językiem.
Od razu widać brak równowagi sił. Udało się Wam ją kiedyś odczuć? Mnie wieloktotnie...
Przez długi czas zastanawiałam się jak wesprzeć wysiłki rodzica przekazującego język mniejszościowy, tak, aby jego trudy wydały owoce, a on sam by nie uległ wypaleniu (tak, niestety zjawisko burn-out zdarza sie nie tylko w pracy zawodowej).
Na pomoc przeszedł mi Profesor François Grosjean, ktróry w czasie swej listopadowej konferencji w Paryżu podzielił sie z nami kilkoma sposobami, jak te siły choć trochę wyrównać.
Opiszę je krótko, aby móc rozwijać je z dalszych postach:
- stworzenie tzw "biegunów językowch" pôles monolingues. gdzie dziecko ma okazję posługiwania się jedynie jednym językiem, w naszym przypadku L2,
- opracowanie "projektu językowego rodziny", niekoniecznie metoda OPOL...
- wspieranie dwujęzyczności przez pozytywne nastawienie otoczenia,
a przede wszystkim samych rodziców! Czego Wam życzę :-)
"Brak równowagi sił" to u mnie norma. A ja sie rzucam na nia cala swoja mniejszoscia kulturalno-jezykowa. (To moja wersja "Polski walczacej" ;-)
OdpowiedzUsuńWalczyc i szukac sprzymierzencow trzeba! najlepiej zawiazac z kims jakas koalicje :-)
UsuńWspaniale, że podjęłaś ten temat, Faustyno! Niezapominajmy, że status socjo-ekonomiczny języka mniejszościowego również odgrywa tu rolę. Niestety na Zachodzie język polski ten status ma niezbyt wysoki :-(, co dodatkowo utrudnia sprawę. Mam przyjacółkę Japonkę, która w mieszanym japońsko-angielskim małżeństwie dwujęzycznie wychowuje swoją córkę. Dodam, że mieszkają w Japonii. Jednak ze względu na status języka angielskiego na całym świecie, zadanie utrzymania języków w równowadze jest tu znacznie ułatwione.
OdpowiedzUsuńBardzo sie ciesze Aneto, ze piszesz o tym problemie. Masz calkowita racje, jest on bardzo wazny. Jak zaczelam odpowiadac na Twoj komentarz, to wlasciwie zrodzil sie post, ktory niebawem opublikuje. Tam napisze troche wiecej :-)
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji: jakie jezyki sa mile widziane w Anglii, skoro jezyk angielski juz macie? pozdrawiam!
Francuski, hiszpański i chiński są ostatnio modne. Cieszę się, że temat kontynuujesz :-)
OdpowiedzUsuńO prosze, czyli francuski wraca do lask!
OdpowiedzUsuń