środa, 5 czerwca 2013

Dzieci... (niekiedy dwujęzyczne)


"Chcielibyśmy, aby nasze dzieci  nie płakały z byle powodu.
Aby nie złościły się, ponieważ czegoś im odmawiamy, albo mamy czelność zaproponować im zmianę pieluszki pękającej w szwach.

Chcielibyśmy, aby bardziej słuchały, aby ubierały się, kiedy się je o to prosi, aby siadły do stołu dokładnie wtedy kiedy inni domownicy, aby chętnie chodziły spać, aby sprzątały swój pokój, kurtki wieszały na wieszakach, a buty układały jeden obok drugiego, porządnie, w szafce.

Chcielibyśmy, aby były spokojne, grzeczne, aby wrzeszcząc nie biegały wszędzie, by cały obiad przesiedziały posłusznie przy stole, jadły szybko, sprawnie, widelcem, wszystko co mają na talerzu, piły bez rozlewania czy robienia dziwnych eksperymetów na temat pojemności naczyń ...

Chcielibyśmy, aby nasze dzieci nie były dziećmi!"

Isabelle Filiozat " Au coeur des émotions des enfants" tłum. własne

No chcielibyśmy...Ja dziś rano szczególnie chciałam, kiedy o szóstej obudził mnie Gabryś twierdzący, że się nudzi. Po nim zaraz Leopold pragnący wspomóc brata w nienudzeniu się. O ósmej rano, kiedy inni śpią jeszcze spokojnie w ten dzień wolny od szkoły, my mieliśmy już za sobą dwa bolesne upadki z łóżka jako wynik niedozwolonych akrobacji, trzy różne zachcianki na śniadanie, przy stole głównie francuski, corridę w celu zmienienia pieluchy, kilka kłótni braterskich o kredki, porysowaną na fioletowo kanapę jak skutek uboczny kłótni...to wszystko pod czujnym i kochającym okiem niewyspanej i zdesperowanej mamy bez męża - chwilowo na wyjeździe.
O ósmej dziesięć miałam do wyboru: dokonanie przestępstwa lub głęboki oddech i sięgnięcie po lekturę, która zawsze mi pomaga.

"Tylko, że to są właśnie dzieci! To własnie ich rola: wywalić wszystkie zabawki, chodzić boso po zimnej podłodze, obudzić się o świcie, drzeć się aż do utraty tchu, chować w szafach, i biegać po swieżo umytej podłodze w zabłoconych kaloszach.

Szczerze mówiąc, nie czulibyśmy się trochę niezręcznie, gdyby zachowywały się cały czas jak dorośli w miniaturze, uporządkowane, uprzejme? Po kilku minutach podziwu z nutką zazdrości, szybko bylibysmy przestraszeni ich brakiem naturalności..."

Tamże

Siedzę, czytam, uspakajam się i szczerze mówiąc - się zgadzam. Trzeba mieć takie książki, pod reką, jako koło ratunkowe. To się wie, to się czuje gdzieś tam głęboko, ale to trzeba usłyszeć przychodzące gdzieś z zewnątrz...W książce Isabelle Filliozat, to tylko wstęp do wielu cennych refleksji na temat emocji dziecka i naszych emocji.

Emocje dzieci często nas przerastają, przekraczają, odbijają się echem w naszych emocjach, w naszych historiach, wywołują lęk o to co powiedzą inni, jak nas będą odbierać, jak ocenią nasze rodzicielskie kompetencje, czy zaakceptują moje dziecko...Z tym lękiem rodzic czasem działa nieracjonalnie, nie tak jakby chciał, marzył o sobie jako rodzicu, a później żałuje i wtedy do mieszanki tych wszystkich emocji dołącza się także poczucie winy i smutek i złość na siebie, na dziecko...
Jeżeli tylko można, nie powinno się zostać na tym etapie, coś zrobić ze swoimi emocjami, aby dziecko mogło poczuć się bezpiecznie i z naszą pomocą uporządkować swoje. Dobrze spisanem wartościowe doświadczenia innych rodziców i specjalistów mogą nam w tym pomóc - żeby się zatrzymać, by przerwać błędne koło, spojrzeć z jako takiego dystansu, zobaczyć, że inni "też tak mają", że można coś z tym zrobić, że można się uwolnić, zastanowić, co jest najważniejsze nie dla innych, ale dla mnie i dla mojego dziecka.

Uff, powoli wulkan we mnie się wycisza. Patrzę na moich synków, zaczynam się cieszyć, że są dziećmi. Normalnymi. Z emocjami, pragnieniami, pomysłami, które wyrażają.

Bo dzieci dwujęzyczne, to przede wszystkim dzieci :-)



PS.  Mimo iż od Dnia Dziecka minęło już kilka dni, to było tak post-świętnie z życzeniami dla rodziców i oczywiście wszystkich dzieci :-)






14 komentarzy:

  1. Faustynko, mnie już sam ten wstęp wystarczy. Tak jak napisałaś, niby wszyscy to wiemy a jednak zapominam czasami i złoszczę się, że nie są takie jakbym chciała...perfekcyjne! Należy ciągle przypominać nam rodzicom dzieci w każdym wieku. Ale powiem ci, że na twoim miejscu to o tej ósmej miałabym już do dnia "po uszy" :-)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po uszy to miałam, a roboty to nawet po pachy, z cierpliwości to ani za grosz! I wiesz co Aniu, mnie ten wstęp to też zwykle juz wystarcza :-)

      Usuń
  2. No ja czasami też bym chciała... A tu nie dość, że dzieci to jeszcze chłopcy (co potęguje natężenie wydawanych dźwięków i szybkość ruchów) ;-) na szczęście ZAWSZE przychodzi taki moment, gdy myślę: jak dobrze, że są właśnie tacy jacy są!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magdo, u mnie też dwaj chłopcy, nie dość, że dzieci :-) Naprawdę zastanawiam sie niekiedy jak te płci funkcjonują, bo pomimo wszystkich obecnie modnych trendów geneder, naprawdę wydaje mi się, że są jakieś fundamentalne różnice w założeniu, niezależne od wychowania...

      Usuń
    2. Acha! Może masz jakieś sprawdzone sposoby jak przetrwać najazd chłopców? :-)

      Usuń
  3. Mam teraz skojarzenie z PL. Ciężko się człowiek opanowuje, kiedy ma na głowie cały dom. ALe w PL dla mnie to już była totalna katastrofa - jak tylko Makuś wchodził na pozycję: "jestem dziecko!!!!!" ja nawet byłam spokojna, bo było więcej osób i nie wszystko było skierowane na mnie! Ale zaczynały się różne tyrady, a na koniec... upomnienia i przestrogi dla MAMY!!! Nie pisałam jeszcze o tym u siebie, a chyba warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skojarzenie z Polską bardzo trafne...tam wielu rzeczy po prostu nie wypada w wykonaniu dziecka, czy dorosłego. Ale myślę, że ochota, która nachodzi czasem dorosłych, aby dzici nie były dziećmi jest raczej uniwersalna...wszędzie rodzice są czasem zmęczeni, niecierpliwi, reakcje dzieci i ich własne emocje ich przerastają...To normalne, różne natomiast, być może także uwarunkowane kulturowo, są sposoby radzenia sobie z takimi sytuacjami - bliższe potrzebom dziecka i rodzica lub zupełnie od nich oddalone.

      Usuń
  4. Mamy podobne chwile u nas, oj mamy! Pobudki dawniej bywały o piątej, teraz łaskawie między szóstą a siódmą. Wszystkie emocje pozytywne i negatywne przeżywane są na maksa. To, co dla mnie jest drobiazgiem w świecie moich dzieci jest prawdziwą tragedią, którą trzeba odpowiednio (głównie krzykiem i tupaniem) odreagować. Współczuję naszym sąsiadom :-(

    Też czasem pragnę, by były mniej "intense", ale takie posty, jak ten przypominają mi o tym, że powinnam szanować ich dziecięcość i indywidualny charakter. Dziękuję :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki Aneto! i trzymaj się dzielnie przy tych rannych pobudkach :-)u nas do tego wszystkiego jeszcze noce nieprzespane z Leo sie dołączają...

      Usuń
  5. Dzieki. Dokladnie tak sie czasem czuje... ale dzieci musza byc dziecmi, a dorosli i w tym ja oczywsicie musza od nowa nauczyc sie i przypomniec sobie jak to jest byc takim malym, troche nieracjonalnym w naszym pojeciu czlowieczkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cie Kasiu serdecznie!
      Tak jak piszesz: dzieci muszą być dziecmi, aby mogły wyrosnąć na prawdziwych, mocnych, akceptujących siebie dorosłych. Tu nasza rola: najpierw zaakceptować ich jako dzieci :-)

      Usuń
  6. gdy zdarza mi sie pożalić sąsiadce na podobny problem słyszę wtedy: "oj, wy młode matki, ja sama wychowałam dwoje dzieci, też pracowałam i zawsze było posprzątane a obiad na stole"
    albo
    "moje dzieci nigdy by sobie na to nie pozwoliły, wiedzą, że u nas w domu dyscyplina"

    nie życzę Ci takich "życzliwych" i wcale ci tego nie powiem

    bo doskonale rozumiem

    polecam ci też książeczkę "French children don't throw food" - na swoim blogu mam w "bibliotece", ciekawa jestem czy masz podobne spostrzeżenia (no i trochę na temat... może ci da jakiś impuls z Twoimi dziećmi, mi dała kilka)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki Olu za te slowa. Niestety nawet jeszcze u kilku moich znajomych, czyli w naszym wieku, najważniejsze jest, żeby dziecko słuchało, dom był posprzątany, a obiad na stole...reszta (emocje, przeżycia, potrzeby...) zupełnie nieważna
      A co do książeczki, to dziekuję bardzo, muszę ją sobie gdzieś wyzperać. Kiedyś z uwaga przeczytałam Twój post na jej temat i chyba nawet zostawiłam komentarz :-)

      Usuń
    2. tak, zostawiłaś, przepraszam (ale FO PA :P )

      otóż to, posłuszeństwo... koleżanka kiedyś wstawiła na FB profilu ciekawego mema (teraz z pamięci cytuję): "jeśli posłuszeństwo nie jest celem to jego brak nie jest problemem"

      coś w tym stylu :)

      Usuń