sobota, 22 czerwca 2013

Pokonferencyjnie i pospektaklowo

Wczoraj rano dzień inny niż wszystkie od jakiegoś już czasu, Rano zostawiam Leopolda w teściami i lecę na kolejkę podmiejską. Wpadam biegiem na dworzec, wmykam się do pociągu już przez szparę w drzwiach, dobiegam na uniwersytet w ostatnim momencie, wchodzę na salę juz po pierwszych zdaniach otwierających konferencję na temat dwujęzyczności. Ale jestem.
Patrzę wkoło wiele kobiet, w zasadzie prawie same kobiety. Specjaliści, naukowcy, studenci i mamy. Obok mnie siedzi Mama w Paryżu, niedaleko Ania, która na wykłady ściągnęła także swojego męża i teściową, po południu dołączą do nas Sylwia i Emma. A może jest też nas więcej? Z Polski, mam dzieci dwujęzycznych, szukających informacji, wiedzy, odpowiedzi na własne pytania? Nie mam pojęcia, choć z chęcią bym się dowiedziała :-) ale jedno wiem, że taki kontakt z mamami, to prawdziwy skarb. Bardzo się z tych spotkań cieszę. Z możliwości podzielenia się swoimi przeżyciami, wymiany doświadczeń, pocieszania się, dowiedzenia, że u innych też podobnie, że trudy, ale też i sukcesy w wychowaniu dwujęzycznym, ale że się da, że można, że warto...I zachwycam się tymi mamami, które zajęte jak każde mamy, a jednak szukają sensu ich dwujęzycznej historii, wiedzy, wsparcia.

W czasie konferencji wiele cennych informacji, dla mnie osobiście, z różnych wystapień wybijają się i precyzują trzy najważniejsze rzeczy. Zaproszeni są różni specjaliści, o różnych doświadczeniach, klinicznych, naukowych, politycznych, ale wiele z nich podkreśla aspekty, o których koniecznie chcę Wam napisać, tak są ważne dla naszego rozumnienia i przeżywania dwujęzyczności.

  • Po pierwsze fakt, powtarzający się jako wniosek wielu dociekań naukowych i badań, że nauka jednego języka wspiera rozwój drugiego. To argument niezbity dla tych wszystkich, którzy niekiedy próbują przekonać rodziców, że aby dziecko nauczyło się dobrze języka kraju zamieszkania, należy zrezygnować z mówienia w języku rodziców emigrantów, lub rodzica obcokrajowca, dla nas z języka polskiego. Nieprawda. Przyswojenie języka rodziców, nauczenie się systemu języka polskiego jest doskonała trampoliną i podstawą do nauczenia się języka szkoły, kraju przebywania. Jedna wykładowczyń twierdziła nawet, ze dla niej wakacyjny pobyt dziecka dwujęzycznego w kraju matki i poczynienia postepów w jej języku był gwarancją postepów w języku francuskim (języku edukacji, szkoły) po powrocie. Dwujęzyczność zwykle nie jest utrudnieniem do nabywania języka, lecz może być wsparciem w tym procesie. Nie należy sie bać dwujęzyczności, ale ją wspierać, aby mogła się jak najpełniej rozwinąć. Jest to więc także argument dla nas wszystkich, którzy czasem przeżywając trudy dwujęzyczności mamy ochotę zrezygnować, poddać się, ulec namowom życzliwych aczkolwiek niedoinformowanych osób i porzucić przekazywanie języka polskiego naszym dzieciom.
  • Po drugie dwujęzyczność jest zjawiskiem dynamicznym, procesem. Języków nie nabywa się tylko i jedynie z sposób linerany, ciągły, czasem nastepują skoki w tej nauce. Dziecko przyswaja wiedzę stopniowo, ale może nie od razu bezpośrednio jej używać. Czasem wiadomości językowe musza być wielokrotnie utrwalone zanim  dziecko odważy się mówić lub znajdzie dostateczną motywacje do mówienia w danym języku. Wiele jest rodziców, którzy donoszą, że dziecko nie mówiło długo po polsku, ale że w pewnym momencie sie odblokowało. To odblokowanie jest możliwe między innymi dzięki nabywanej od dłuzszego czasu wiedzy językowej. Z jakiegoś powodu dziecko ośmiela się lub odczuwa potrzebę mówienia i zaczyna się komunikować w języku polskim.To ogromnie ważna wiadomość dla tych, którzy zastanawiają się czy mówienie po polsku do dziecka ma sens w momencie, gdy nie widać regularnych postepów lub gdy ono odpowiada często w jezyku obcym. Należy być wytrwałym i cierpliwym. Zasiane ziarno powinno wydać owoc!
  • Po trzecie, analizując różne trudne przypadki emigrantów i ich dzieci, naukowcy i specjaliści niezmiennie podkreślali wagę przekazania języka i kultury dla prawdłowego rozwoju emocjonalnego, społecznego, tożsamościowego dziecka w przypadku rodzin i rodziców obcego pochodzenia. Niekiedy przekaz ten istnieje, ale jak mówiła jedna z psychiatrów dziecięcych, język jaki jest przekazywany, to czasami  język cierpienia, język skomplikowanych historii. Nie można żyć bez korzeni. A gdy te korzenie są spostrzegane jako coś bolesnego, trudnego, dziecko, by psychicznie przetrwać, może je odrzucić. Dlatego ważne, aby nasz przekaz, jako rodziców dzieci dwujęzycznych był przekazem pozytywnym, radosnym. I tutaj UWAGA, nie chodzi o to, aby coś przed dzieckiem odgrywać, zafałszować - z naszych trudnych emocji, przeżyć, wymazać cierpienia związane z oddaleniem, żałobą, niezrozumieniem, odrzuceniem itd. Jeżeli takowe istnieją, niech waga tego przekazu bedzie dla nas motywacją do pochylenia się nad własną historią, rozsupłania węzłów, pojednania się z ludźmi, z samym sobą. Dla naszych dzieci, dla nas samych.

To tyle na razie na temat konferencji, treści pochodzących z najnowszych badań  było bardzo wiele i postaram się na ten temat pisać regularnie, Dzisiaj jedynie pierwsze impresje.

I jeszcze kilka słów na temat naszych ostatnich spektakli. We francuskim zwyczaju koniec roku szkolnego wypełnony jest przeróżnymi prezentacjami dzieci. W środę wieczorem widzieliśmy Gabrysia w przedstawieniu muzycznym z konserwatorium, dzisiaj w widowisku przedszkolnym, którego tematem było Docenić nasze różnice. Wyjatkowo mi to w duszy zagrało, jeżeli chodzi o dzieci dwujęzyczne, różne w zasadzie, a jakie cenne...

To z dzisiaj:


Środowe wystepy:


Dumna jestem z Gabrysia niesłychanie i zastanawiam się jak by to zrobić by moje dziecko też tak po polsku kiedyś mogło wystąpić, jeśli tylko bedzie miało ochotę naturalnie...
Jak tu jeszcze polski przyczółek artystyczny gdzieć odnaleźć, wyszukać...Pamiętam, jak jakiś czas temu pewna mama z innego dużego francuskiego miasta przesłałą mi nagranie ze spektaklu jej nastoletniech dzieci. Po polsku. Dech mi w piersiach zaparło...Muszę koniecznie ją poprosić o to, by móc to przedstawienie Wam tutaj pokazać. Może się zgodzi podzielić talentami swojej niezwykłej latorośli. Ale też niezwykła mama, która w dwujęzyczne wychowanie swoich dzieci włożyła serce całe...
Po kilku dniach wizyty tesciów, francuski u Gabriela znów bierze górę...Zakasać mi więc trzeba znów rękawy i wydobywać ten polski z podziemi jakichs niewidzialnych...Bo przecież tam jest! No nie?

12 komentarzy:

  1. kuku;D milo bylo cie poznac, szkoda, ze nie moglam dluzej zostac,aby porozmawiac, nastepnym razem!
    bede czestym gosciem na Twoim blogu ;D pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj! ja takze zaluje, ze nie moglysmy dluzej porozmawiac... ale co sie odwlecze, to nie uciecze :-) Musimy zorganizowac jakies spotkanie! I milo mi, ze chcesz do nas po blogowemu wracac Emmo:-)

      Usuń
  2. bardzo ciekawa musiała być ta konferencja, wnioski baaardzo interesujące!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Ju! konferencja bardzo ciekawa, wnioski rowniez. Mam nadzieje wkrotce napisac jeszcze o innych ciekawostkach. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  3. Jest, jest :)
    Myszka Gabrysiowa jest świetna!
    Co do dwujęzyczności: ciekawa jestem jak jest szansa, że po przeczytaniu tego tekstu niektórzy rodzice porzucą zgubny zwyczaj wychowywania dziecka w języku kraju przyjmującego! Oby zrozumieli!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uff, dzieki za slowa otuchy :-)
      i dzieki za komplementy dla Myszki.
      Tez chcialabym, aby wielu rodzicow zrozumialo jak to wazne i cenne przekazac swojemu dziecku jezyk polski. Choc zdaje sobie sprawe, ze to niezawsze latwe zdanie...Mimo tego trzeba nam wytrwac!

      Usuń
  4. Faustyna, bardzo cenne uwagi z konferencji! Mogę sobie podlinkować u siebie jak tylko w końcu zrobię językową zakładkę? Garbyś-Myszka cudo! A przedstawienie w wykonaniu dzieci polskich z GaPa już do ciebie idzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, oczywiscie, ze mozesz podlinkowac, jesli tylko uznajesz to za stosowne :-) Dzieki w imieniu mojej Mychy i czekamy na Wasze przedstawienie z niecierpliwoscia!

      Usuń
  5. Faustyno jestem pod wielkim wrażeniem Twojej działalności na rzecz krzewienia języka polskiego.Wiem od Mamy w Paryżu, że konferencja była bardzo ciekawa i wiele wniosła w świadomość polskich mam na emigracji.Ja również chciałabym móc zobaczyć swoją wnuczkę biorącą udział w przedstawieniach po polsku :))))może kiedyś się uda.:))))Póki co śledzę Twojego bloga i też Wg.Twoich zaleceń pracuję nad rozwojem mowy i myślenia naszej Lilianki po polsku.:))))Pozdrawiam z Łodzi - Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Basiu, dziekuje za te mile slowa. Podnosza mnie one na duchu, bo jak u kazdej mamy dziecka dwujezycznego - sa te lepsze i gorsze dni. Ale krzewic trzeba zawsze - czasem pod prad i wiatr :-) I powtarzam: Lilianka ma niesamowite szczescie majac taka babcie, jak Pani!

      Usuń
  6. Basia Drabicka-Klint24 czerwca 2013 12:37

    Kochana, jesteś niesamowita! Cudownie jest czytać o tym co robisz. To bardzo inspirujące. Jestem z Tobą całym sercem! Może kiedyś urządzimy wspólne rozmówki skypowe naszych dzieci? o piłce nożnej, lego czy po prostu o tym jak to jest u Was a jak u nas?:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu! dzieki serdeczne za komentarz, ale sie ucieszylam! nie wiedzialam,z e do nas zagladasz...
      i dzieki za dobre slowa - w glebi ducha nie mam wrazenia, ze robie cos niesamowitego, zwlaszcza w dniach gdy troche pod wiatr trzeba isc, jak o tym pisalam ;-)ale jezeli moje pisanie moze kogos zainspirowac, to sie bardzo z tego ciesze!
      I serdecznie dziekuje Ci za Twoja propozycje, to dopiero skarb miec takich przyjaciol! Juz pisze do Ciebie maila, zebysmy jakos to konkretnie zorganizowaly.


      Usuń