wtorek, 20 listopada 2012

Ka


Dzisiaj jeszcze o Leopoldzie. Leopold zaczal mowic bardzo wczesnie. W wieku osmiu miesiecy wypowiedzial pierwsze slowo. Nietrudno odgadnac, ze bylo to Mama. Bardzo szybko potem pojawily sie: Tata, Papa, Baba (Gabriel), a nastepnie w dziesiatym miesiacu Kaka (Ksiazka - zupelnie nie wiem po kim on to ma tak wczesnie...)...Kaka z roznymi dzwiekowymi niuansami oznacza dzisiaj wiele rzeczy: Kredka, Kaczka, Ksiazka...Wiele wyrazow z Leosiowego slownika w ogole konczy sie na KA. Maz mowi mi, ze musze przestac zdrabniac, gdyz ciezko go zrozumiec szybko i precyzyjnie. Stwierdzilam, ze ma racje, bo po co proponowac malemu bananka, kiedy mozna go zapytac czy chce banana. Ale kiedy zaczelam wprowadzac nowe metody w zycie, zdalam sobie sprawe, ze w jezyku polskim az roi sie od koncowek KA. Oprocz przytaczanych juz: ksiazka, kredka, kartka, kaczka, w codziennym uzyciu sa jeszcze lyzka, mandarynka, szczoteczka, chusteczka, skarpetka, bluzka, itd, Co prawda mozna powiedziec swieca zamiast swieczka, ale trudniej juz nazywac regularnie kurtke kurta, rekawiczke rekawica a szczotke szczota...nie mowiac juz o dopelniaczu, czy bierniku, gdy pytanie czy chcesz troche jablka, widziales kotka staja sie prawdziwymi pulapkami.
Ale pozostaje wciaz kwestia zdrabniania. No wiec jak? zdrabniac, czy nie zdrabniac?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz